Rybakina powalczy o drugi, Sabalenka o pierwszy tytuł wielkoszlemowy

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Rybakina powalczy o drugi, Sabalenka o pierwszy tytuł wielkoszlemowy
Rybakina powalczy o drugi, Sabalenka o pierwszy tytuł wielkoszlemowy
Rybakina powalczy o drugi, Sabalenka o pierwszy tytuł wielkoszlemowy
PAP
W sobotnim finale turnieju wielkoszlemowego Australian Open Jelena Rybakina z Kazachstanu zagra z Białorusinką Aryną Sabalenką. To drugi finał wielkiego szlema w karierze Kazaszki, aktualnej mistrzyni Wimbledonu, natomiast pierwszy tenisistki z Białorusi.

Obie tenisistki słyną z mocnych uderzeń, jednak w trzech bezpośrednich starciach wyraźnie lepsza była Sabalenka. Wygrała wszystkie spotkania, chociaż nie przyszło jej to łatwo - za każdym razem triumfowała w trzech setach. Ostatni raz zawodniczki spotkały się w 1/16 finału Wimbledonu w 2021 roku i Białorusinka zwyciężyła 6:3, 4:6, 6:3.

Od początku roku Sabalenka wygrała wszystkie 10 meczów, na dodatek bez straty seta. Rozstawiona w Melbourne z numerem piątym tenisistka przyznała, że przestała konsultować się z psychologiem w trakcie okresu przygotowawczego i wzięła sprawy w swoje ręce.

"Szczerze mówiąc, zdecydowałam się przestać pracować z psychologiem. Zdałam sobie sprawę, że nikt inny (poza mną) mi nie pomoże" – powiedziała dziennikarzom.

"W okresie przygotowawczym rozmawiałam z moim psychologiem. Powiedziałam mu, że muszę sama sobie z tym poradzić, ponieważ za każdym razem, gdy mam nadzieję, że ktoś naprawi mój problem, to go nie naprawia. Muszę po prostu wziąć na siebie tę odpowiedzialność. Tak... Jestem swoim własnym psychologiem" - dodała Sabalenka.

Jej taktyka działa, bowiem po drodze do finału we wszystkich spotkaniach zwyciężyła w dwóch odsłonach, w tym w półfinale z Magdą Linette. Rybakina straciła jednego seta w trzeciej rundzie z Amerykanką Danielle Collins, natomiast m.in. z liderką światowego rankingu Igą Świątek w czwartej rundzie wygrała w dwóch partiach.

Urodzona w Moskwie tenisistka nie ma jednak powodów, by czuć się gorsza od sobotniej rywalki. Ma już na koncie zwycięstwo w turnieju wielkoszlemowym i drugi finał w takich zawodach w ciągu siedmiu miesięcy. Podkreśla, że doświadczenie z Wimbledonu pomaga jej w Australii.

"Wszystko było nowe w Wimbledonie. Teraz mniej więcej rozumiem, czego się spodziewać. Bez względu na wszystko są jednak nerwy, bo to jest finał. Także przed półfinałami się stresujesz, ale w moim przypadku bardziej skupiałam się na meczu, na tym, co muszę zrobić i starałam się nie myśleć o tym, co będzie później, albo co wydarzy się wokół mnie" - przyznała Kazaszka.

Sobotni finał zaplanowano na 9.30 czasu polskiego.