Na nic asysta Szymańskiego, Roma rozjechała Feyenoord w Lidze Europy

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Na nic asysta Szymańskiego, Roma rozjechała Feyenoord w Lidze Europy
Na nic asysta Szymańskiego, Roma rozjechała Feyenoord w Lidze Europy
Na nic asysta Szymańskiego, Roma rozjechała Feyenoord w Lidze EuropyProfimedia
W pojedynku dwóch Polaków górą ten, który zagrał słabszy mecz. Nicola Zalewski z AS Romą gra dalej, Sebastiana Szymańskiego czeka smutny powrót do Holandii. Klasyk na Stadio Olimpico skończył się wynikiem 4:1 po dogrywce.

Po wygranej Feyenoordu 1:0 na De Kuip, do rewanżu w Rzymie pod większą presją podchodziła AS Roma. Gospodarze, jak zresztą w każdym meczu tego sezonu, mieli za sobą przewagę pełnych i wyjątkowo głośnych trybun Stadio Olimpico. W Rzymie z wysokiego C zaczęli też piłkarze, którzy napierali na rotterdamczyków, nie odpuszczając ich pressingiem i próbując wstrzelić się w bramkę.

O ile jednak Roma miała trzy akcje w 10 minut, o tyle to Sebastian Szymański z Feyenoordu miał w 13. minucie okazję zdecydowanie najlepszą. Polak idealnie wbiegł w pole karne, dostał doskonałą piłkę od Jahanbakhcha, ale na tym superlatywy się kończą. Strzał 23-latka trafił wprost w bramkarza Romy.

Wraz z kolejnymi minutami Feyenoord zyskiwał coraz więcej miejsca i pewności siebie, szukając szczęścia ze stałych fragmentów i szybkimi rajdami. Dla Giallorossich otwierającą bramkę mógł zdobyć Stephan El Shaarawy po półgodzinie walki, jednak nie zmieścił piłki w bramce. Tuż przed przerwą Sebastian Szymański miał kolejną doskonałą sytuację. Wszystko szło idealnie aż do momentu strzału, który ponownie – choć był czas przymierzyć – poleciał w środek bramki.

Z niedosytem schodził więc polski pomocnik na przerwę, choć i gospodarze mieli czego żałować. Gdy wrócili z szatni, potrzebowali zaledwie 14 sekund na strzał w słupek! Lorenzo Pellegrini nie mógł uwierzyć, że piłka nie weszła do bramki.

Choć i goście z Holandii mieli swoje okazje, to po kwadransie radością eksplodował Rzym, a na trybunach pojawiło się jeszcze więcej flag i pirotechnika w żółto-czerwonych barwach. Piłkę z linii bocznej wrzucał Zalewski, a – po nieudanych próbach czyszczenia przez obrońców – Leonardo Spinazzola wtoczył ją do bramki od słupka.

Rzymianie, niesieni chóralnymi śpiewami, grali jak uskrzydleni, podczas gdy zawodnicy Feyenoordu jakby spuścili głowy. Szymańskiego widzieliśmy przez dłuższy czas ratującego kolegów z defensywy zamiast szukającego miejsca na kolejne strzały. Z kolei strzałami nie błysnął w ogóle Nicola Zalewski, który na niespełna 20 minut przed końcem ustąpił miejsca Paulo Dybali.

Zaledwie kilka minut później doszło do niespotykanego zjawiska – stadion ryknął z radości, by natychmiast później pogrążyć się w przytłaczającej ciszy. Dlaczego? Bryan Cristante strzelił gola po dobrej, szybkiej akcji, ale sędzia niemal natychmiast pokazał, że bramka nie została uznana. Wyraźnego powodu brakowało, stąd cisza i wyczekiwanie. Gdy arbiter grę wznowił, widzom nie zostało nic innego, jak ponownie zacząć śpiewać, choć uzasadnienia decyzji wielu wciąż nie mogło się doszukać (poszło o faul w ataku).

Trybuny nie zdążyły się na nowo rozbujać, gdy ponownie ucichły. Tym razem za sprawą precyzyjnej wrzutki Sebastiana Szymańskiego na głowę Igora Paixao, po której Rui Patricio był bezradny. Na 10 minut przed końcem Roma ponownie znalazła się w punkcie wyjścia, w dodatku bez kontuzjowanego chwilę wcześniej Smallinga w obronie.

Trener Feyenoordu zaczął nawet wprowadzać zmiany na utrzymanie zwycięskiego wyniku, gdy w 89. minucie Paulo Dybala potężnym strzałem z kilku metrów – już upadając – wyrównał stan rywalizacji. Pod bramką Holendrów znów zaczęło wrzeć, a w doliczonym czasie gry Justin Bijlow bronił kolejne strzały, by nie pozwolić Romie skończyć meczu knock-outem.

Udało się, mecz został przedłużony o pół godziny dogrywki. W tej dogrywce też trzeba było jednak się bronić. W 97. minucie Roger Ibanez po rzucie rożnym wyskoczył wysoko, główkował, ale piłka tylko obiła słupek bramki Feyenoordu.

Holendrzy – już bez Szymańskiego w składzie – nie wzięli ostrzeżenia na poważnie i Roma uderzyła po raz kolejny. Ledwie minęła setna minuta na zegarze, a stadion ponownie wybuchł radością. Tammy Abraham posłał piłkę ze skrzydła, a Stephan El Shaarawy przeciął ją idealnie, by zaskoczyć Bijlowa. 3:1 u siebie, 3:2 w dwumeczu – na karne się nie zanosiło.

Tym bardziej, gdy przed 110. minutą Tammy Abraham strzelał, a Pellegrini dobił na 4:1. Sędzia co prawda uwierzył liniowemu, że był spalony, ale VAR ponownie wprawił Olimpico w ekstazę – gol uznany! Feyenoord był już na łopatkach, a tuż przed końcem meczu czerwień zobaczył jeszcze Santiago Gimenez. Dla miejscowych nie miało to już znaczenia, Giallorossi grają dalej! W półfinale czeka na nich już Bayer Leverkusen, który w czwartek ograł Royale Union SG 4:1.

Statystyki meczu Roma-Feyenoord
Statystyki meczu Roma-FeyenoordFlashscore