Główka pracuje! Van Dijk daje Liverpoolowi dziesiąty Puchar Ligi

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Główka pracuje! Van Dijk daje Liverpoolowi dziesiąty Puchar Ligi
Główka pracuje! Van Dijk daje Liverpoolowi dziesiąty Puchar Ligi
Główka pracuje! Van Dijk daje Liverpoolowi dziesiąty Puchar LigiAFP
Liverpool jako pierwsza drużyna w historii wywalczył po raz dziesiąty Puchar Ligi (EFL Cup / Carabao Cup). Po festiwalu genialnych interwencji obu bramkarzy dopiero w 118. minucie Virgil van Dijk zapewnił wygraną The Reds.

Dla obu drużyn finał Pucharu Ligi to niemałe wydarzenie. Jurgen Klopp chce efektownie pożegnać się ze swoim klubem i miał szansę na drugi triumf w ciągu zaledwie trzech sezonów. Chelsea w dwóch kolejnych finałach przegrywała, po raz ostatni… pod koniec lutego 2022, gdy The Reds wznosili trofeum po raz dziewiąty. To do nich należy rekord rozgrywek i pewnie chcieliby uciec goniącemu ich Manchesterowi City (osiem).

Sprawdź przebieg i statystyki meczu Chelsea-Liverpool na Wembley

Wyjściowe składy i noty za mecz Chelsea-Liverpool w finale
Wyjściowe składy i noty za mecz Chelsea-Liverpool w finaleFlashscore

Nieuznany gol i słupek przed przerwą...

Wbrew oczekiwaniom kibiców po obu stronach, przez ponad kwadrans pierwszej połowy działo się niewiele, a pierwsze zagrożenie pod którąkolwiek z bramek pojawiło się w 20. minucie, gdy zakotłowało się w szesnastce Kellehera i Irlandczyk doskonale zatrzymał Cole’a Palmera. Pozbawiony Salaha czy Nuneza Liverpool co prawda miał piłkę częściej i próbował atakować, ale nie tworzył wielkiego zagrożenia dla Chelsea. Jeszcze trudniejsza stała się sytuacja The Reds w 26. minucie, gdy Ryan Gravenberch opuścił boisko na noszach, zmieniony przez rozgrzewającego się szybko Gomeza.

Szala zdawała się przechylać na stronę The Blues, a w 31. minucie chciał to potwierdzić Raheem Sterling. Anglik doskonale wykończył piłkę posłaną z prawej flanki przez Nicolasa Jacksona. Ten jednak znalazł się na minimalnym spalonym, co potwierdził VAR. Radość kibiców Chelsea była przedwczesna. Po drugiej stronie najlepszą szansę do przerwy miał Cody Gakpo w 40. minucie, lecz uderzył w słupek.

Nieuznany gol i słupek po przerwie

Do przerwy nikt nie był w stanie przełamać impasu i podobnie wyglądało wejście w drugą część meczu. Enzo Fernandez nieznacznie chybił, Harvey Elliott dał się zatrzymać Djordje Petroviciowi i tak upłynął pierwszy kwadrans. Dopiero w 60. minucie Wembley ponownie wybuchło, tym razem radością sektorów Liverpoolu. Po świetnej wrzutce z dalekiego rzutu wolnego równie udaną główką popisał się Van Dijk. Gol? Nie, znów VAR pokazał spalonego.

Napięcie rosło wraz z upływającym czasem i ponownie wyglądało na to, że Chelsea przejmuje kontrolę. W 76. minucie Conor Gallagher uderzył w słupek, by niecałe 10 minut później w sytuacji sam na sam przegrać z bezbłędnym Kelleherem. Irlandczyk jakby bawił się z rywalami, a kolejny popis dał w 92. minucie, dwukrotnie interweniując nogą w jednej akcji. Na więcej przyszło czekać do dogrywki.

Wynik i statystyki meczu Chelsea-Liverpool w finale EFL Cup
Wynik i statystyki meczu Chelsea-Liverpool w finale EFL CupFlashscore

Zwycięski cios Van Dijka

Zupełnie inne koncepcje zmian mieli obaj trenerzy. Klopp w 87. minucie wykorzystał ostatnią, wpuszczając wspólnie Tsimikasa, McConnella i Dannsa, podczas gdy Pochettino zmienił tylko dwóch zawodników przed dogrywką. Efektem była większa świeżość Liverpoolu na starcie dogrywki i niezła sytuacja Dannsa po paru minutach, sparowana nad poprzeczkę przez Petrovicia. Tuż przed zmianą stron inicjatywę przejęli londyńczycy, choć i oni nie doprowadzili do przełamania.

O zasobach energii Chelsea mieli w dogrywce stanowić Mudryk i Madueke, z których ten drugi sprawiał większe problemy Liverpoolowi. Jednak jego kąśliwy strzał ze 111. minuty został zgaszony i zatrzymany na raty przed Kellehera. Dłużny nie został Petrović, gdy pięć minut później blokował strzał Elliotta i dobitkę. Wydawało się, że czeka nas fantastyczny pojedynek golkiperów w karnych, ale Virgil van Dijk miał inny plan. Po rzucie rożnym Tsimikasa Holender miał już upragnionego gola! Ostatnie sekundy upływały Chelsea zbyt szybko, by odpowiedzieć – historia porażki z Liverpoolem w dogrywce powtarza się, tym razem bez karnych.