Cracovia wypunktowała ŁKS w meczu, którego nie będziemy pamiętać

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Cracovia wypunktowała ŁKS w meczu, którego nie będziemy pamiętać
Cracovia wypunktowała ŁKS w meczu, którego nie będziemy pamiętać
Cracovia wypunktowała ŁKS w meczu, którego nie będziemy pamiętaćProfimedia
Na pewno jak najszybciej zapomnieć o swojej niemocy będą chcieli piłkarze beniaminka z Łodzi, którym brakowało precyzji i pomysłu, by realnie zagrozić bramce Sebastiana Madejskiego. Pasy z dużym spokojem wywożą komplet punktów z Łodzi.

Drugi we wrześniu wyjazd Cracovii do Łodzi zapowiadał się jako spore wyzwanie. ŁKS potrafi tworzyć wiele sytuacji pod bramkami rywali (i tylko z wykorzystaniem ma problem), za to Cracovia przerwała passę bez porażki właśnie w tym mieście, choć po jego wschodniej stronie. Od tego czasu w lidze Pasy nie wygrały, zresztą z Rycerzami Wiosny wygranej nie miały od dekady.

Nie dziwne więc, że w pojedynek z ŁKS-em Cracovia Jacka Zielińskiego weszła z kopyta, szybko oddając dwa pierwsze strzały. Gdy Śmiglewski przymierzał się do trzeciego, staranował go o rok starszy Aleksander Bobek i arbiter wskazał na wapno. Do piłki w 10. minucie podszedł Michał Rakoczy, ale tylko obił poprzeczkę, ku wielkiej radości na trybunach. Szczęście nie trzymało się jednak gospodarzy. Jeszcze przed kwadransem Pasy miały prowadzenie, a autorem główki szczęśliwie wtoczonej do bramki był Virgil Ghita.

Biało-Czerwono-Biali nie zdołali jeszcze oddać choćby niecelnego strzału, gdy Pasy wyszły na prowadzenie 2:0. Tym razem, po serii odbić i zablokowaniu pierwszego strzału, do piłki dopadł Jani Atanasov. Jego strzał pewnie nie zagroziłby Bobkowi, ale rykoszet kompletnie zmienił lot piłki i bramkarz był bezradny.

Gdyby problemów było mało, to po 22 minutach z kontuzją schodził Jakub Letniowski, zastąpiony przez Daniego Ramireza. Dopiero po półgodzinie gry gospodarze zdołali nieco wyrównać proporcje meczu i zaliczyć pierwsze strzały. Kay Tejan przetestował Sebastiana Madejskiego w 33. minucie, ale ta próba okazała się być niestety jedyną celną w całych 45 minutach. Cracovia pod tym względem prezentowała się naprawdę okazale. 

Powrót na boisku nie przyniósł oczekiwanej przez kibiców odmiany w obrazie gry. Pasy nieco spuściły z tonu, ale to nie przyjezdni mieli poważny problem. ŁKS musiał zacząć strzelać gole, tymczasem po kwadransie gry wciąż byli bardzo daleko od kontaktowego trafienia. Najbliżej przez pół godziny drugiej połowy był Kamil Dankowski w okolicach godziny gry, gdy z dystansu przymierzył pod słupek. Madejski miał jednak dość czasu, by udanie interweniować.

Trudno inaczej podsumować drugą połowę niż krótkim stwierdzeniem: spokój Cracovii i kompletna bezradność ŁKS-u. Przez całe drugie 45 minut widzowie nie oglądali celnego strzału, choć gospodarze uporczywie próbowali to zmienić. W końcówce bardzo blisko było, gdy Tejan przepuścił piłkę ze skrzydła, ta doszła do Pirulo i tylko etatowy strzelec minionego sezonu strzelił po złej stronie słupka. To była 87. minuta i niczego lepszego fani łodzian się nie doczekali.

Wynik i statystyki meczu ŁKS-Cracovia
Wynik i statystyki meczu ŁKS-CracoviaFlashscore