Gane pewnie pokonał przed własną publicznością bezradnego Spiwaka

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Gane pewnie pokonał przed własną publicznością bezradnego Spiwaka

Gane pewnie pokonał przed własną publicznością bezradnego Spiwaka
Gane pewnie pokonał przed własną publicznością bezradnego SpiwakaProfimedia
UFC po raz kolejny wyszła do europejskich fanów i tym razem w Paryżu zorganizowała galę UFC Fight Night. Jak to w takich okolicznościach bywa, większość walk była z udziałem gospodarzy, a wydarzeniem wieczoru było starcie Ciryla Gane z Sergiejem Spiwakiem.

Gane wracał do klatki po porażce z Jonem Jonesem i był zdecydowanie największą gwiazdą wieczoru. Zajmuje on drugie miejsce w rankingu kategorii ciężkiej w UFC i jest ulubieńcem francuskiej publiczności. Tuż przed starciem o pas mistrzowski z Jonesem walczył także w Paryżu z Taiem Tuivasą. Spiwak podchodził z kolei do tej walki po trzech triumfach z rzędu, zajmując siódme miejsce w rankingu. 

Od pierwszych sekund w oktagonie było jednak widać różnicę klas. Gane prezentował się nienagannie, wykorzystywał znaczną różnicę zasięgu i regularnie punktował bezradnego Mołdawianina, który raptem kilka razy bezskutecznie spróbował jakiegoś zrywu lub udał się po obalenie. Francuz miał jednak wszystko pod kontrolą i ani razu nie był w opałach w takich sytuacjach. Wręcz przeciwnie, po pierwszej rundzie znacznie bardziej obolały był Spiwak. 

Druga runda była jeszcze bardziej jednostronna. W pewnym momencie Gane uzyskał taką przewagę, że pomimo braku jednego mocniejszego uderzenia, Spiwak zaczął po prostu chować się za gardą i jakby tylko czekał na przerwanie pojedynku. Ostatecznie utrzymał się na nogach do samego końca, ale sędzia słusznie uznał, że obijanie go przy siatce nie ma po prostu sensu, a Mołdawianin zupełnie nie wykazuje chęci do walki, więc przerwał walkę. Tym samym Gane odniósł w Paryżu kolejne zwycięstwo i może czekać kogo tym razem podejmie w okatgonie największej federacji mieszanych sztuk walki na świecie.