Spezia bez celnego strzału, Roma gładko wygrywa w Ligurii

Reklama
Reklama
Reklama
Więcej
Reklama
Reklama
Reklama

Spezia bez celnego strzału, Roma gładko wygrywa w Ligurii

Spezia bez celnego strzału, Roma gładko wygrywa w Ligurii
Spezia bez celnego strzału, Roma gładko wygrywa w LiguriiProfimedia
Największym zwycięzcą niedzielnego pojedynku Spezii z Romą był Jakub Kiwior, który w tym czasie oglądał znacznie ciekawszy mecz w Londynie. Ani Drągowski z Recą, ani Zieliński w Romie nie błysnęli dziś sportowo, to był dzień Dybali.

Najbardziej polski mecz włoskiej Serie A rozpoczął się z trzema Biało-Czerwonymi na boisku. Na ławce siadł zakontraktowany przed kilkoma dniami Żurkowski, a brakło Kiwiora, który przebywa już w Londynie. Po stronie Spezii wybiegli więc Drągowski i Reca, a w Romie niezmiennie Nicola Zalewski.

W pierwszych minutach to gospodarze mieli znacznie więcej do powiedzenia, choć nie mogli swojej przewagi udowodnić golem. To nie dziwi, Spezia nie należy do potęg w ofensywie, mówiąc delikatnie. To jedna z ostatnich drużyn, które strzeliły w 18 meczach mniej niż 20 bramek. Roma też nie ma się czym chwalić pod względem trafień, dodatkowo notuje niemrawe pierwsze połowy. Nic zatem dziwnego, że zamiast akcji oglądaliśmy głównie grę w środku, niezbyt zresztą piękną.

Zwłaszcza jednak po bolesnej karze dla Juventusu rzymianom powinno zależeć dogonieniu pierwszej trójki. To było z kolei możliwe tylko z kompletem punktów przywiezionym z Ligurii. Dlatego pierwszy strzał dopiero w 21. minucie (Al Shaarawy) i uderzenie Dybali z wolnego w mur pięć minut później nie robią specjalnego wrażenia. Z drugiej strony – Spezii pod bramkę Romy w ogóle się nie spieszyło.

Jedną z głównych atrakcji pierwszej połowy, z braku laku, okazał się występ artystyczny Nicoli Zalewskiego, który symulował w polu karnym rywali. I choć z takimi umiejętnościami aktorskimi nie dostałby angażu nawet w "Trudnych Sprawach", to sędzia konsultował swoją decyzję zanim ogłosił, że czas grać dalej.

Im bliżej przerwy, tym większa była przewaga Romy. W końcu, po jednej z niewielu akcji Spezii (zwieńczonej strzałem Recy w trybuny), rzymianie ruszyli z szybką kontrą, w której Dybala poprowadził piłkę i z zimną krwią wyłożył ją Al Shaarawiemu. Drągowski był bez szans.

Co gorsza, podobnie zaczęła się druga połowa. Tym razem błąd w obronie dał piłkę Dybali, który idealnie znalazł wbiegającego Abrahama. Polski bramkarz ruszył skrócić kąt, ale w sytuacji sam na sam Tammy Abraham się nie pomylił. Może gdyby na boisku był Kiwior...

Biorąc pod uwagę ograniczony potencjał ofensywny Spezii, a do tego znaną z solidnej defensywy Romę, mecz można było uznać za rozstrzygnięty. Niewiele zresztą brakowało, a w okolicach godziny gry byłoby 3:0. Reca zarobił żółtą kartkę za faul na świetnym w niedzielę Dybali, ale Giallorossi nie byli w stanie nic z tym zrobić. Finałem akcji był bardzo niecelny strzał Maticia z dystansu.

Dalsza część meczu była tak trudna dla Spezii, jak i do oglądania dla widzów. Gospodarze pozostali już do końca bez strzału na bramkę, a rzymianie nie zamierzali walczyć o podwyższenie wyniku. W atmosferze ogólnej bezradności i braku pośpiechu z boiska zszedł w 80. minucie Arkadiusz Reca, a w poczuciu spełnionego obowiązku z kibicami pożegnali się Al Shaarawy i Dybala.

W końcówce meczu gospodarze liczyli jeszcze choćby na honorowe pożegnanie z kibicami, niestety wystarczyło tylko na niecelny strzał na bramkę. Dla równowagi po drugiej stronie strzelał jeszcze Zalewski. To było jego już trzecie podejście w tym meczu, ale ponownie niecelne.

Statystyki meczu Spezia-Roma
Statystyki meczu Spezia-RomaFlashscore