Okiem redakcji: Dawid kontra Dawid, letarg Górnika i wyblakły klasyk w niedzielę

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Okiem redakcji: Dawid kontra Dawid, letarg Górnika i wyblakły klasyk w niedzielę

Okiem redakcji: Dawid kontra Dawid, letarg Górnika i wyblakły klasyk w niedzielę
Okiem redakcji: Dawid kontra Dawid, letarg Górnika i wyblakły klasyk w niedzielęProfimedia
Po dwóch kolejkach są pierwsze obserwacje, ale kolejny weekend Ekstraklasy ma jeszcze czym zaskoczyć. Najciekawsze mecze? Naszym zdaniem warto mieć oko na Raków, Legię i Piasta Gliwice. Każda z tych drużyn jest faworytem, życzmy sobie jednak ciekawej ligi, w której rywale nie pozwolą się po sobie przespacerować.

Raków – Warta. Pojedynek Dawida z… Dawidem

Warta Poznań nie wygrała z Rakowem Częstochowa od wielu lat, a w Częstochowie nigdy. Wydaje się, że stoi więc przed historyczną szansą. Medaliki są wszak świeżo po powrocie z wycieńczającego meczu w Baku, gdzie remisem zapewnili sobie awans co najmniej do fazy grupowej Ligi Konferencji. Przed nimi kolejny trudny dwumecz, a pierwszy pojedynek 3. rundy kwalifikacji LM już we wtorek. 

Mecz za meczem i meczem pogania, a w takiej gęstwinie łatwo o potknięcie. W tej sytuacji goście mogą trzymać kciuki, że rozgrywki ligowe nie będą dla mistrzów kraju priorytetem. Co więcej, Raków nie ma już strzelców goli, którzy zabierali Zielonym punkty w ostatnich starciach. Niewulis czy Gutkovskis odeszli, Ivi Lopez jest kontuzjowany. Ale to najwyżej pozorna ulga, następcy wydają się co najmniej nie gorsi. Ponieważ jedynym istotnym problemem Rakowa jest napięty kalendarz, szukanie słabych punktów Medalików nie ma sensu. Zwłaszcza w zestawieniu ze skromną kadrą Warty, szytą po kosztach. Nawet gdyby Rakowowi wypadł kontuzjowany w Baku Yeboah, to i tak sytuacja kadrowa będzie lepsza niż w Warcie.

Kluczowe mogą się zatem okazać efekty pracy dwóch Dawidów. Dawid Szwarga i Dawid Szulczek uchodzą za wielkie talenty młodego pokolenia polskich trenerów i jak mało kto rozpracowują grę rywali. Warta nie raz już pokazywała, że faworytów się nie boi, za to w Częstochowie nad Szwargą wciąż rozpościera się długi cień Marka Papszuna, z którego jeszcze musi wyjść. Jeśli wygra z Wartą, nikt pewnie nawet nie zauważy: to najbardziej oczekiwany scenariusz. Za to gdyby poznaniacy jednak urwali punkty, ich zdobycz będzie bardzo cenna i nie przejdzie bez echa. Niezmiennie stawiam na Raków, ale na wynik czekam z zaciekawieniem.

Górnik – Piast. Ktoś musi wybudzić górników z letargu

Gdybyśmy parę dekad temu powiedzieli, że bukmacherzy obstawiają wyjazdową wygraną Piasta na Stadionie Ernesta Pohla, rzeczeni bukmacherzy zostaliby uznani za szaleńców godzących we własny interes. Natomiast w ostatnich latach taka predykcja wzbudza co najwyżej wzruszenie ramionami. 

Z jednej strony obowiązuje sztampowe "derby to derby", czyt. powinny wymykać się przewidywaniom i czasem słabszy potrafi skopać mocniejszego. Tyle że tego nie robi. Górnik nie był w stanie wygrać żadnego z 11 (!) ostatnich meczów z gliwiczanami, trzykrotnie przegrywając u siebie.

Drużyna Aleksandara Vukovicia może nie gra porywającej piłki, za to oferuje futbol odpowiedzialny i pragmatyczny, z bardzo solidną obroną i kąśliwymi atakami, rozpoczynanymi czasem przez nieoczekiwanych bohaterów. Górnik za to atutów zwyczajnie nie ma. Podopieczni Jana Urbana potrafią może utrzymać na chwilę piłkę, ale o reszcie gry jakby zapomnieli po wiośnie 2022/23. W ciągu prawie 200 minut gry w obecnym sezonie posłali jeden strzał w światło bramki, a ich xG usilnie tkwi przy zerze.

Wypadałoby życzyć Górnikowi przełamania. Potrzebuje go miasto o ogromnym potencjale piłkarskim, potrzebuje go zresztą cała polska piłka. 14-krotny mistrz musi być solidnym punktem na mapie, bez dwóch zdań. Ale w tym meczu niestety fani muszą bardziej opierać nadzieje na niskiej skuteczności ofensywnej Piasta niż liczyć, że z popiołów wzleci trójkolorowy feniks. Nadzieję muszą mieć, bo jak nie oni to kto, ale obstawiam, że Piast wywiezie co najmniej punkt z Roosevelta.

Legia – Ruch. Tyle tytułów, a taka przepaść

Nie dziwi mnie, że pojedynek Legii Warszawa z Ruchem Chorzów zwieńczy weekend w niedzielny wieczór. W końcu 15-krotni mistrzowie podejmą u siebie 14-krotnych i większego pojedynku pod względem tytułów być nie może. Do tego mówimy o dwóch klubach z jednymi z największych społeczności kibiców, niezależnie od sytuacji sportowej.

Tyle że na sytuację sportową też oglądać się trzeba. Mówimy przecież o starciu wicemistrza z beniaminkiem. Legia ma ponad 10 razy wyższy budżet od Ruchu, który bazuje na polskich zawodnikach nie tyle z patriotyzmu, co z ograniczonych możliwości. Jedni mają ponad 20 tysięcy kibiców co mecz, a drudzy nawet nie mają gdzie grać. 

A mimo to korci mnie, żeby Niebieskich nie skreślać. Kibicowskie serce nie pozwala postrzegać tego starcia inaczej niż jako ligowy klasyk. Wyblakły, jasne (w końcu trzeba mieć ze 40 lat, by pamiętać ostatnie mistrzostwo Ruchu), ale klasyk. Przecież w 2017 roku, gdy spotkali się po raz ostatni, różnica potencjałów też była kolosalna. Legia była mistrzem, Ruch czerwoną latarnią, a chorzowianie wygrali na Łazienkowskiej w dziesiątkę 3:1. Da się? Da. Ale serce swoje, a umysł swoje: Legia weźmie komplet punktów.

Autor
AutorFlashscore