Warta Poznań przed wyborami przypomina o nowym stadionie, miasto dalekie od konkretów

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Warta Poznań przed wyborami przypomina o nowym stadionie, miasto dalekie od konkretów
Zaktualizowany
Warta Poznań przed wyborami przypomina o nowym stadionie, miasto dalekie od konkretów
Warta Poznań przed wyborami przypomina o nowym stadionie, miasto dalekie od konkretówWarta Poznań SA
Lech otrzymał od samorządu stadion za setki milionów, Warta Poznań nowego stadionu nie może doczekać się od dekad. Niewiele ponad dwa tygodnie przed wyborami samorządowymi miasto ruszyło z konsultacjami, od których bardzo daleko do inwestycji.

Warta, pomimo wyjątkowo skromnego budżetu, konsekwentnie trzyma się w Ekstraklasie i tylko jednego jej brakuje: stadionu. To brak o fundamentalnym przełożeniu i na budżet, i na grę. Zmuszeni do grania w Grodzisku Wielkopolskim Zieloni są pozbawieni realnej przewagi własnego boiska, a drogę z Poznania pokonuje niewielu kibiców.

Mimo to samorząd stolicy Wielkopolski do dziś nie znalazł sposobu, by sfinansować budowę stadionu dziesięciokrotnie mniejszego niż ten postawiony dla Lecha Poznań. Warta nie potrzebuje wszak wielkich trybun, a jedynie obiektu spełniającego minimalne wymogi Ekstraklasy (ok. 4,5 tys. miejsc) i oferującego optymalne zaplecze medialne czy biznesowe. 

Warta Poznań wciąż wisi nad strefą spadkową, ale pod względem posiadanych środków powinna być jeszcze niżej
Warta Poznań wciąż wisi nad strefą spadkową, ale pod względem posiadanych środków powinna być jeszcze niżejFlashscore

Inwestor sfinansuje, miasto zwróci?

Ponieważ przez lata władze Poznania nie zrobiły w tym kierunku nic konkretnego, dziś wycena stadionu spęczniała do ogromnej – choć wciąż tylko szacunkowej – kwoty 258,2 mln zł. Ta suma byłaby nie do pomyślenia jeszcze przed pandemią, ale późniejsze zmiany na rynku budowlanym i gwałtowna inflacja sprawiają, że dziś trzeba mówić o znacznie większych wydatkach niż przed laty. 

Półtora tygodnia temu Poznańskie Inwestycje Miejskie rozpoczęły proces konsultacji, w którym zamierzają ustalić, czy są podmioty prywatne chętne współfinansować taki projekt w ramach tzw. partnerstwa publiczno-prywatnego (PPP). To model, w którym inwestor prywatny ponosi część kosztów, a w zamian czerpie korzyści przez lata.

Ponieważ przy tak małym stadionie nie ma mowy o zwrocie ćwierci miliona złotych, to miasto musi zobowiązać się do płacenia inwestorowi za budowę (trzy lata) i użytkowanie stadionu przez 20 kolejnych lat. W ten sposób samorząd nie byłby obciążony wielkim kosztem inwestycji naraz, ale podjąłby zobowiązanie długoterminowe do spłaty projektu. 

Stadion, zaplecze parkingowe i boiska boczne - to chciałaby stworzyć Warta w Ogródku prrzy Drodzę Dębińskiej
Stadion, zaplecze parkingowe i boiska boczne - to chciałaby stworzyć Warta w Ogródku prrzy Drodzę DębińskiejWarta Poznań SA

PPP nigdzie w Polsce (dotąd) nie wypaliło

Konsultacje mogą być powodem do entuzjazmu wśród kibiców Warty, w końcu coś się przecież dzieje. Tyle że na razie dzieje się bardzo niewiele, a efektem może być rozłożenie rąk. Jeśli dotychczasowe próby budowy stadionów w formule PPP mają służyć za prognostyk, to efekty mogą być bardzo ponure dla Warty. 

W Polsce PPP miało być rozwiązaniem przyszłości, wzorem choćby Francji. Tak zapowiadano półtorej dekady temu, ale od tego czasu wszystkie podejścia skończyły się fiaskiem. Próbowały n.in. Łódź (Widzew), Olsztyn, Sosnowiec, Rzeszów, Świętochłowice, Radzionków. I co? Stadiony albo powstały bez partnera - finansowane przez samorząd - albo nie powstały wcale. Zresztą, nawet w samej Francji PPP okazało się kulą u nogi dla części władz publicznych, które po latach zaczęły szukać ucieczki z tego układu.

Być może najbliżej realizacji w ramach PPP jest nowy stadion Polonii Warszawa. Tam jednak mówimy o wyższym prawdopodobieństwie otrzymania zwrotu inwestycji. To centrum Warszawy, a ma powstać kompleks o znacznie szerszej palecie zastosowań. A mimo to również w Warszawie na efekty wszyscy czekają dłużej niż sądzono.

Warta chciałaby chociaż jedną trybunę 

Poznański klub pozostaje wyrzutem sumienia swojego samorządu i tylko w piątek, niewiele ponad tydzień przed wyborami samorządowymi, dwukrotnie odnosił się do kwestii budowy stadionu. W mediach społecznościowych Warta opublikowała uliczną ankietę i oświadczenie prezesa. 

W tym drugim czytamy: "Warta nie potrzebuje od razu całego stadionu, aby wrócić do Poznania – do tego wystarczy nam jedna trybuna. Koszt, który trzeba ponieść, aby Zieloni znów mogli grać w Poznaniu, to ok. 100 mln zł. Na dodatek obiekt będzie służył młodzieży z Akademii. Proces można rozłożyć na lata, więc nie jest to suma, która byłaby nie do udźwignięcia przy finansowaniu z budżetu lokalnego i centralnego" – mówi Artur Meissner.

Wspomniana jedna trybuna to wschodnia część planowanej areny, która miałaby pomieścić ok. 2158 widzów. Jej koszt jest bardzo wysoki, ponieważ musiałaby również powstać infrastruktura medialna, zaplecze dla zawodników czy strefa VIP. Dodatkowo w oficjalnej koncepcji planowane są trybuna zachodnia (2348 miejsc) oraz południowa (146 miejsc), po których utworzeniu stadion spełniałby już komplet wymogów.

Nawet jednej trybuny nie ma na horyzoncie

Zmuszeni do tułaczki fani Warty muszą uzbroić się w ogromną cierpliwość. Nawet jeśli postępowanie związane z poszukiwaniem partnera okaże się sukcesem, nawet jeśli nie będzie żadnych opóźnień, to droga do rozpoczęcia budowy przy Drodze Dębińskiej jest bardzo, bardzo długa. 

Wyłonienie prywatnego partnera Poznańskie Inwestycje Miejskie planują na koniec 2026 roku. Od tego momentu aż trzy lata trzeba by czekać na wykonanie prac, zatem nowy stadion nie byłby gotowy wcześniej niż na początku 2030 roku. To data najbardziej optymistyczna w przypadku powodzenia PPP.