Pierwszy kwadrans spotkania rozgrywanego na Tarczyński Arena to całkowita dominacja piłkarzy Śląska Wrocław. W tym czasie ich przewaga w posiadaniu piłki wynosiła 75%. Oczywiście nie było w tym żadnego przypadku. Trener Kamil Kuzera wiedział, że zbyt odważna gra z tak rozpędzonym liderem to prosta droga do skomplikowania sobie sytuacji już na początku meczu.
Zawodnicy Korony skoncentrowali się zatem na defensywie, odcinając od podań osamotnionego Erika Exposito, najlepszego strzelca drużyny z Wrocławia i całych rozgrywek. Kiedy sami wyprowadzali kontrataki, nie budowali ich przesadną liczbą podań i dbali, by każdy z nich zakończył się strzałem. W ten sposób drogi do bramki szukali m.in. Dalibor Takac i Martin Remacle, bohater niedawnego starcia z Legią Warszawa w Pucharze Polski. W bramce jednak świetnie spisywał się Rafał Leszczyński, który w piątek podpisał z klubem nowy kontrakt.
Hiszpański snajper Trójkolorowych nie chciał jedynie bezczynnie biegać po murawie, dlatego z upływem czasu sam starał się cofać po piłkę w głąb boiska. W 30. minucie po jednym z takich odbiorów w efektowny sposób minął Piotra Malarczyka, ale po rozegraniu akcji z Piotrem Samcem-Talarem zabrakło mu dokładności przy przyjęciu podania.
W końcówce pierwszej połowy Złocisto-Krwiści ruszyli jeszcze nieco odważniej pod pole karne gospodarzy, ale wciąż brakowało im pomysłu na przedarcie się przez ich dobrze zorganizowaną defensywę.
Forenc ratuje punkt
W drugiej odsłonie obraz gry nie zmieniał się. Na boisku wciąż dominował Śląsk, ale z tej znacznej przewagi nadal wynikało niewiele. W końcu na mocny strzał sprzed pola karnego zdecydował się Mateusz Żukowski, ale Konrad Forenc nie dał się zaskoczyć.
W 55. minucie trener gości, widząc szansę na osiągnięcie korzystnego rezultatu, postanowił wzmocnić ofensywę swojej drużyny. Na boisku jednocześnie pojawili się Ronaldo Deaconu oraz Yevgeniy Shikavka. W drużynie Śląska również doszło do zmian. Jacek Magiera postanowił wprowadzić na murawę Yegora Matsenko oraz Buraka Ince. I to właśnie drugi z nich w 77. minucie miał świetną okazję na zapewnienie swojej drużynie prowadzenia, ale golkiper Korony kolejny raz uratował swój zespół, broniąc strzał Turka z bliskiej odległości po zamieszaniu w polu karnym.
Mimo naporu w ostatnich minutach Śląsk nie zdołał znaleźć sposobu na umieszczenie piłki w siatce. Bezbramkowy remis oznacza, że zakończyła się seria 21. meczów ligowych gospodarzy ze zdobytą bramką. W tabeli PKO BP Ekstraklasy nadal mają jednak czteropunktową przewagę nad Jagiellonią, która swój mecz z Rakowem Częstochowa rozgrywa w niedzielę.