Opinia: Czy Lewandowski da radę wypić piwo, którego nawarzył?

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Opinia: Czy Lewandowski da radę wypić piwo, którego nawarzył?

Opinia: Czy Lewandowski da radę wypić piwo, którego nawarzył?
Opinia: Czy Lewandowski da radę wypić piwo, którego nawarzył?Profimedia
Gdy los awansu na Euro 2024 wisi na włosku, kapitan reprezentacji udziela wywiadu. Oskarża w nim reprezentacyjnego kolegę publicznie o kłamstwo i krytykuje młodszych członków drużyny za brak charakteru. Następnie na konferencji jest kompletnie nieprzygotowany na pytania o te kwestie i próbuje je uciąć. Skoro jego RL9 Team ma czas ścigać memy w sieci, to może znajdzie chwilę na przygotowanie medialne gwiazdy?

W wybuchowym wywiadzie opublikowanym w sobotę przez Meczyki.pl, Robert Lewandowski nie gryzł się w język. M.in. zarzucił kłamstwo Łukaszowi Skorupskiemu, który dzień później nabawił się co najmniej podejrzanie brzmiącej kilkudniowej kontuzji kostki i nie przyjechał na zgrupowanie, choć niedyspozycja Wojciecha Szczęsnego zwiększała jego szansę na grę.

Na tym nie koniec, ponieważ kapitan reprezentacji ze szczegółami (wybranymi, ale wciąż) w wywiadzie wywlekł ponownie na światło dzienne nie tylko wypowiedź "Skorupa", ale całą niesławną aferę premiową. Tę samą aferę, którą – jak sam przekonywał – chciał zamknąć raz na zawsze podczas konferencji przed meczem w Pradze. A przecież już wtedy zabrał głos dopiero po trzech miesiącach, zmuszony słowami Skorupskiego, za co był krytykowany.

Taki był wówczas jego wybór, sam prosił o potraktowanie sprawy jako zamkniętej i zapewnił o jedności w drużynie. Więc co miał na celu, wyciągając to publicznie pół roku później? Odpowiedź (odnosząca się również do piłkarzy młodego pokolenia krytykowanych w wywiadzie – przyp.) nie napawa optymizmem. "Wierzę w to, że ten wstrząs, i przede wszystkim powiedzenie prawdy, ma sens. Żeby reprezentacja po trudnym meczu z Mołdawią ukształtowała charakter, żeby to był moment przełomowy. (…) Po to też udzieliłem tego wywiadu, żeby teraz nie odpowiadać na pytania o mecz z Mołdawią, tylko skupić się na dwóch najbliższych meczach".

Czy udzielenie wywiadu było konsultowane z selekcjonerem reprezentacji? Nie, nie było. Czy wypowiedzi były przemyślane, nie były zbyt mocne? "Nie zastanawiałem się nad każdym słowem i nie mam takiego zamiaru (…) niczego nie żałuję" – odparł kapitan. Zapewnił jednocześnie, że kiedy tylko spotka się z Łukaszem Skorupskim, to sobie porozmawiają, a w sprawie nie ma nic osobistego. Jak przyznał, "jesteśmy na tyle dorośli, że wiemy jak załatwiać między sobą takie sprawy i to na pewno nie wpłynie na to, jak będziemy wyglądali w tych dwóch kolejnych meczach. Czasami trzeba sobie coś powiedzieć, żeby pójść do przodu". 

I właśnie o to "powiedzenie sobie" dopytał po chwili Szymon Borczuch z TVP. Skoro zawodnicy potrafią rozmawiać ze sobą, dlaczego Lewandowski postanowił wypowiedzieć się publicznie, uderzając w kilka osób w jednym wywiadzie? "A czemu nie? Czułem wewnętrzną potrzebę wypowiedzenia tego na głos, wiedząc też, że będzie chwila na to, żeby się nad tym zastanowić, pomyśleć. Bo tak naprawdę mamy dwa dni i mamy mecz. Zdawałem sobie sprawę, że czasami słowa wypowiedziane głośno mają większy efekt. Wiele rzeczy leżało mi na sercu, bolało mnie, dlatego uznałem, że warto to powiedzieć. Więc wierzę w to, że efekt będzie pozytywny" – wyznał napastnik, następnie wskazując, że liczy na grubą kreskę i nowe otwarcie w kolejnych meczach. Swoje wnioski z wywiadu określił jako próbę szukania rozwiązania dla problemów wokół kadry, uznając je za zbieżne z tymi Fernando Santosa. 

Jeśli ta konferencja prasowa miała kogoś przed meczem z Wyspami Owczymi i wyjazdem do Albanii uspokoić, to efekt mogła odnieść tylko odwrotny. Słuchanie nieprzygotowanego na pytania, bardzo defensywnego i pozbawionego autorefleksji kapitana drużyny zdecydowanie nie dodaje pewności, że ten ma kontrolę nad sytuacją.

Choć zaczął od zarzucenia dziennikarzowi Faktu mijania się z prawdą (nie mijał się, choć faktycznie uderzył z grubej rury – video poniżej), to dziennikarze byli wobec sprawy i samego piłkarza delikatni. Że dopytywali? Trudno wyobrazić sobie inne zachowanie, gdy wywiad Roberta Lewandowskiego od dwóch dni jest głównym tematem. I jeśli ten fakt 35-letniego piłkarskiego weterana (który na co dzień bryluje w mediach) dziwi, to mamy jeszcze większy problem. 

Po wszystkim żałuję, że widziałem konferencję w całości. Gdybym tylko czytał zredagowane słowa Lewandowskiego, doszukiwałbym się okoliczności łagodzących. Nie dostrzegłbym skali jego nieprzygotowania i dezorientacji, niezrozumienia o co ludziom właściwie chodzi. Powiedział? To powiedział, po co drążyć. I oby nie było po co 10 września koło 23:00, gdy skończy się mecz w Tiranie.

Autor
AutorFlashscore