Goście ani przez moment nie prowadzili w dzisiejszym spotkaniu. Już od pierwszych minut musieli gonić wynik, a pierwszą kwartę przegrali 28:44. Przewaga gospodarzy systematycznie rosła - do przerwy wynosiła 25 punktów, po trzeciej kwarcie były to 32 oczka, a ostatecznie różnica między oboma ekipa wyniosła aż 41 punktów.
Jeremy Sochan zanotował z kolei drugie niezbyt udane spotkanie z rzędu. Spędził na parkiecie zaledwie 20 minut, w trakcie których zdobył sześć punktów, trzy zbiórki i jedną asystę. Trafił trzy na dziewięć prób z gry i nie oddał żadnego rzutu z dystansu.
O dyspozycji Spurs wiele mówi fakt, że ich liderem w tym spotkaniu był Doug McDermott, który zdobył 17 punktów, a jest wchodzącym z ławki zadaniowcem głównie odpowiedzialnym o trafianie zza łuku. Victor Wembanyama zapisał za to na swoim koncie 13 punktów oraz 10 zbiórek.
Mimo aż 152 zdobytych punktów przez gospodarzy, ciężko wyróżnić jednego zawodnika w szeregach Pacers. Ich najjaśniejszą gwiazdą był dziś Tyrese Haliburton - autor 23 punktów i ośmiu asyst. W ekipie Ricka Carlisle'a doszło jednak do niespotykanej sytuacji, w której aż 11 zawodników zdobyło minum siedem punktów. Rozłożyły się więc one na wielu graczy.