Spurs roztrwonili przewagę w ostatnich sekundach, piękny blok Sochana nie pomógł wygrać

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Spurs roztrwonili przewagę w ostatnich sekundach, piękny blok Sochana nie pomógł wygrać
Jeremy Sochan w starciu z Sacramento Kings
Jeremy Sochan w starciu z Sacramento KingsAFP
Koszykarze San Antonio Spurs przegrali na wyjeździe 129:131 z Sacramento Kings. Na kilkadziesiąt sekund przed końcem podopieczni Gregga Popovicha prowadzili 129:124, ale to nie wystarczyło do zwycięstwa. 

Początek meczu wskazywał, że możemy być świadkami ciekawego i wyrównanego widowiska. Przez większość pierwszej kwarty z przodu byli koszykarze Spurs, ale ostatecznie po dwunastu minutach prowadzili jednym punktem (31:30). 

Druga przyniosła dominację gospodarzy na parkiecie i na przerwę koszykarze Sacramento Kings schodzili z prowadzeniem 71:59. Trzecia kwarta należała do przyjezdnych, którzy zdołali zmniejszyć różnicę przed decydującą odsłoną. 

Wydawało się, że rozpędzonych graczy Spurs nie da się zatrzymać, kiedy od stanu 105:105 wyszli na prowadzenie 118:110 i wyglądali bardzo dobrze na parkiecie. Kiedy Jeremy Sochan zablokował rzut przy obręczy na 1:40 do końca, a za moment Malaki Branham dwukrotnie trafił rzuty wolne i Spurs prowadzili 129:124, wydawało się, że gracze Kings już nie wrócą do tego meczu. 

Do końca meczu pozostawało 57 sekund. Sacramento przeprowadziło bardzo szybką akcję, a pod koszem najlepiej zachował się Harrison Barnes, zmniejszając różnicę (129:126). Podopieczni Gregga Popovicha starali się rozegrać akcję jak najdłużej, ale pod koszem pomylił się Branham, piłki w ofensywie nie zebrał Sochan, a z dystansu trafił Malik Monk i na 23 sekundy przed końcem był remis 129:129. Spurs mieli jednak "ostatnią" akcję w swoich rękach. 

Branham fatalnie próbował podawać piłkę do kolegi z zespołu, przejął ją Domantas Sabonis i na 9 sekund przed końcem Kings prowadzili 131:129. Spurs mogli jeszcze doprowadzić do dogrywki, Jeremy Sochan zebrał piłkę w ofensywie, ale nie zdołał trafić do kosza równo z syreną, co oznaczało porażkę. 

Kolejne świetne zawody i double-double zanotował Sabonis, który rzucił 31 punktów i miał 17 zbiórek oraz 9 asyst. Jeremy Sochan na parkiecie spędził blisko 36 minut, grał dobrze w defensywie, ale w ofensywnie zawodził. Trafił tylko 3 z 10 rzutów z gry i dołożył do tego 3/3 z rzutów wolnych. Łącznie Polak zdobył 9 punktów, miał 8 zbiórek i 2 asysty, a z nim na parkiecie Spurs zanotowali +10 punktów.