Borussia nie do zatrzymania, pewnie obejmuje fotel lidera

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Borussia nie do zatrzymania, pewnie obejmuje fotel lidera
Borussia nie do zatrzymania, pewnie obejmuje fotel lidera
Borussia nie do zatrzymania, pewnie obejmuje fotel lidera
AFP
Od początku roku nie tylko nie przegrali, ale dosłownie wszystko wygrywają. Borussia Dortmund wskakuje na pierwsze miejsce w tabeli. Choć RB Lipsk mógł wywieźć nawet trzy punkty, wraca z zachodu Niemiec z niczym.

W piątkowy wieczór Dortmund był miejscem klasycznego starcia o sześć punktów – każdy z zespołów potrzebował wygranej, by pozostawać w grze o mistrzostwo Niemiec. Zdecydowanie odważniej weszli w pojedynek przyjezdni z Lipska, co jednak nie przełożyło się na zdobycz bramkową.

Borussia zdołała odpowiedzieć skuteczniej. Najpierw w 13. minucie Bellingham – jeszcze na swojej połowie – doskonale dostrzegł wychodzącego Juliana Brandta, a ten po przyjęciu w powietrzu pokonał Blaswicha. Po analizie VAR gola nie uznano, Brandt piłkę przyjmował ciałem i ręką.

Kilka minut później ponownie strzelał Brandt, tym razem piłkę w ostatniej chwili w trybuny skierował Gvardiol. Do trzech razy sztuka? Najwyraźniej. Wbiegający samotnie Reus został trącony przez bramkarza i sam wymierzył mu sprawiedliwość z rzutu karnego. Blaswich wyczuł go idealnie, ale mocny strzał przy słupku był poza zasięgiem.

Choć gospodarze prowadzili, to wykorzystany karny długo pozostawał ich jedynym celnym strzałem. Tymczasem Czerwone Byki zaczęły coraz ciaśniej otaczać defensywę BVB, na szczęście dla miejscowych wciąż szczelną. Ponieważ Lipsk ponownie nie umiał wykorzystać przewagi w rozegraniu i ataku, to ponownie został skarcony. Tym razem po strzale Emre Cana z dystansu, który – jak w pinballu – rykoszetem od obrońcy i po rękach bramkarza wszedł pod poprzeczkę. Do końca pierwszej połowy RB Lipsk już tylko bronił się przed stratą trzeciego gola na rzecz uskrzydlonych gospodarzy, notując przy tym czwartą już żółtą kartkę.

W drugą odsłonę ponownie znacznie okazalej weszli przyjezdni, którzy musieli gonić wynik. Przez pierwszy kwadrans gospodarze mało kiedy mieli piłkę, ale efekt bramkowy się nie zmienił – nikt nie był w stanie oddać strzału na bramkę. Dopiero tuż przed 70. minutą ciosami pod każdą z bramek wymienili się Reus i Silva, dając szansę bramkarzom na pokazanie ich jakości.

Temperatura wzrosła ponownie w 74. minucie, gdy Emil Forsberg przeciął piłkę od Rauma i z bliska skierował do siatki. Nie było spalonego, za to była radość w sektorze gości. Lipsk złapał kontakt i Borussia musiała mieć się na baczności. Tyle że zamiast pójścia za ciosem doszło do spowolnienia, gospodarze rozpracowywali zapędy przyjezdnych skutecznie.

Szczególnie w końcówce umiejętności indywidualne – i spora szczypta szczęścia – ratowały dortmundczyków przed utratą punktów. W 94. i 95. minucie, w trakcie serii rzutów rożnych na bramkę Borussii, niebywałe interwencje obrońców i Meyera nie pozwoliły futbolówce zatrzepotać w siatce. Timo Werner po swoim idealnym strzale mógł tylko patrzeć w niebo i spytać: jakim prawem Schlotterbeck to wybił?! Statystyki potwierdzają obrazki z boiska: w ataku przeważali goście. Ale jak nie wchodziło, to nie wchodziło.

Borussia wygrała więc ósmy mecz ligowy z rzędu, co jest najlepszą serią od dekady. A ponieważ dołożyła do tego zwycięstwa w Pucharze Niemiec i Lidze Mistrzów, w 2023 pozostaje nie tylko niepokonana, ale notuje triumf za triumfem. Przynajmniej do sobotniego meczu Bayernu z VfB Stuttgart pozostanie na pierwszym miejscu w Bundeslidze.

Mecz Borussia-RB Lipsk w statystykach
Opta by Stats Perform