UFC. Kategoria półciężka dalej bez mistrza. Remis punktowy Błachowicza z Ankalaevem!
Obaj zawodnicy walczyli o zwakowany przez Jiriego Prochazkę pas mistrzowski kategorii półciężkiej. Czech miał bronić dzisiaj tytułu mistrza, ale na ponad dwa tygodnie przed galą wycofał się z powodu kontuzji, a UFC podjęło decyzję, że o pas zawalczą Polak z Rosjaninem.
Pierwsza runda starcia była bardzo trudna do oceny. Zawodnicy unikali mocniejszych wejść w rywala i badali się nawzajem. Padło w niej stosunkowo mało ciosów i żaden z zawodników nie mógł być pewny, że to on bardziej przekonał do siebie sędziów.
W drugiej i trzeciej odsłonie lepiej prezentował się Błachowicz, który rozbijał Ankalaeva mocnymi kopnięciami w nogi. Polak słynie z ogromnej siły w nogach, a ochrona tej części ciała to jeden z największych mankamentów Rosjanina. Próbował on atakować przede wszystkim głowę Polaka, ale żaden z ciosów nie zrobił na nim większego wrażenia.
Kilkukrotnie dochodziło do sytuacji, w której na twarzy Ankalaeva pojawiał się grymas po kolejnym kopnięciu ze strony Błachowicza. Zmieniał on nogi wykroczne, tak by chronić tę na ten moment bardziej zbolałą, ale po trzeciej rundzie śmiało można było stwierdzić, że obie są bardzo mocno obite.
To do Ankalaeva należały z kolei dwie ostatnie rundy. To o tyle zaskakujące, że pojedynek miał pierwotnie trwać trzy rundy, a dopiero od kilkunastu dni było wiadomo, że jednak został wydłużony. Dla Polaka nie mogła to być jednak żadna nowość, bo ma on spore doświadczenie w mistrzowskich walkach.
Dla Rosjanina była to zupełna nowość, ale i tak dobrze wykorzystał końcowe minuty starcia. Już od końcówki trzeciej rundy, gdy nie układała mu się walka w stójce, spróbował prób obaleń. Z początku były one nieskuteczne, bo udało się to dopiero za siódmym razem.
Gdy jednak w czwartej odsłonie doszło do zejścia do parteru, to Ankalaev przeleżał na Błachowiczu niemal całą czwartą rundę. Wydawało się, że do piątej odsłony obaj przystępują przy remisie punktowym. Tym bardziej niefortunne były dla Polaka wydarzenia z pierwszych sekund tej rundy.
Uciekał on przed próbą obalenia, by ostatecznie skończyć na dole i wstać dopiero po pięciu minutach, po ostatnim gongu. W tym czasie Rosjanin pracował nad nim w parterze i regularnie obijał mu głowę. Zarówno widzom, jak i komentatorom wydawało się, że przy werdykcie punktowym to Ankalaev będzie górą.
Michael Buffer zaczął czytać wyniki - pierwszy sędzia niespodziewanie dał 48-47 dla Polaka, drugi 48-46 dla Rosjanina, a trzeci... 47-47! Oznaczało to, że doszło do remisu, a stojący za plecami zawodników Dana White, szef organizacji UFC, nie mógł wręczyć żadnemu z nich pasa mistrzowskiego.
Błachowicz w wywiadzie po walce był bardzo zakłopotany i nie wiedział jak skomentować wyniki. Gdy do głosu doszedł Ankalaev, powiedział on, że zdecydowanie to mu należy się wygrana. W tym momencie w całą sytuację wmieszał się Polak, który powiedział, żeby organizacja dała pasa Rosjaninowi.
Kontrowersje wzbudza nie tylko wynik ogólny, ale też punktowanie poszczególnych sędziów. Co ciekawe, wszyscy trzej przyznali pierwszą rundę Polakowi. Jego przewaga w niej musiała być jednak minimalna i nie miała żadnego porówniania z piątą odsłoną, w której Rosjanin zupełnie zdominował rywala.
Jeden z sędziów zdecydował z kolei, że trzecia runda powędrowała na konto Ankalaeva, a to właśnie w niej Polak rozbijał jego nogi i powodował grymas na jego twarzy.
Nie wiadomo co dalej postanowią z oboma zawodnikami władze UFC. White zapowiedział na konferencji po gali, że o zwakowany pas na kolejnym evencie głównym zmierzą się Glover Teixeira i Jamahal Hill.
Był to dopiero piąty remis punktowy w walce mistrzowskiej w historii UFC.