Strzelanina w Dortmundzie, Augsburg na tarczy po pięknej walce

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strzelanina w Dortmundzie, Augsburg na tarczy po pięknej walce
Strzelanina w Dortmundzie, Augsburg na tarczy po pięknej walce
Strzelanina w Dortmundzie, Augsburg na tarczy po pięknej walceAFP
Choć trudno w to uwierzyć, to pomimo wyniku 4:3 największe pretensje można mieć do nieskutecznych napastników. Fantastyczny do oglądania mecz Borussii z Augsburgiem mógł skończyć się znacznie wyższym wynikiem z obu stron.

Władzom Borussii udało się nieco uspokoić nastroje wśród kibiców wiadomością o zatrzymaniu Moukoko w zespole, jednak do komfortowej sytuacji konieczne było zwycięstwo w niedzielnym meczu z outsiderem z Augsburga. W końcu remis RB Lipska z Bayernem dawał szansę na wyprzedzenie Saksończyków i wskoczenie ponownie na miejsca pucharowe, sześć oczek za liderem.

Najpierw jednak trzeba było ten nieszczęsny Augsburg ograć. A Rafał Gikiewicz, Robert Gumny i ich koledzy nie zamierzali przecież położyć się na Westfalenstadionie plackiem. Przeciwnie, doskonale wiedzieli, że BVB ruszy na nich od pierwszych minut. Skupili się więc na defensywie, starając się powstrzymać ofensywę dortmundczyków i znaleźć moment na kontrę.

Prawie udało się przetrwać pół godziny, gdy Jude Bellingham bezlitośnie pokonał Gikiewicza z granicy pola karnego. Polak nie miał wielkich szans, zresztą mało kto liczył, że wróci z czystym kontem. Augsburg zachował jednak zimną krew do końca pierwszej połowy i opłaciło się! W 40. minucie wyrównał Arne Maier po doskonałym wykończeniu.

Dwie minuty później Schlotterbeck idealnie wyskoczył do główki po rzucie wolnym i ponownie cieszyli się gospodarze. Nie miał się z czego cieszyć Gikiewicz, ponieważ polski bramkarz mógł odnaleźć się lepiej. Grać trzeba jednak do końca, co Augsburg udowodnił w doliczonym czasie. Piłka wpadła co prawda do bramki po przypadkowym kontakcie obrońcy BVB, ale to Augsburg schodził do szatni w dobrych nastrojach. Akcji mieli czterokrotnie mniej (4 do 16), a bramek tyle samo.

Nieźle w tym meczu prezentował się Robert Gumny, który w drugiej części śmielej zapuszczał się na połowę rywali. Zaczął od wywalczenia potencjalnie ważnego rzutu wolnego przed polem karnym w 47. minucie, a w 72. minucie wyprowadzał akcję i dośrodkowywał. Niestety, dwie minuty później położył go atakujący Jamie Bynoe-Gittens, który kilka kroków później zza pola karnego pokonał również Gikiewicza.

Trybuny wybuchły radością po prowadzeniu 3:2, ale uśmiechy znikły ponownie po kilkudziesięciu sekundach. Oto Kelvin Yeboah trafił w słupek bramki Kobla, a poprawka Coliny wyrównała stan meczu na 3:3. I znów nie minęły nawet dwie pełne minuty, a wynik się zmienił. Tym razem Reyna postanowił nie mijać obrońców, tylko podciętym strzałem pod poprzeczkę pokonał paradującego Gikiewicza.

Polski bramkarz padł na murawę po ostatnim gwizdku i trudno mu się dziwić, bo jeszcze w ostatnich sekundach musiał bronić. I choć to nie on wyjął piłkę z linii bramkowej, to napracował się solidnie. Bilans mógł zresztą mieć znacznie gorszy, gdyby nie bardzo rozczarowująca gra ofensywy Borussii. W tym meczu dla gospodarzy strzelali tylko obrońcy i zmiennicy, a Moukoko zszedł po godzinie z zaledwie jednym strzałem.

Zresztą, Gregor Kobel w bramce Borussii też nie ma prawa narzekać. Gdyby nie koszmarnie rozregulowany celownik Demirovicia, to Bośniak mógł ustrzelić i hat-tricka w tym meczu. Najbliżej był w 61. minucie, gdy jego strzał minimalnie minął słupek. W 89. minucie nie zdołał z kolei wpisać się na listę strzelców w sytuacji sam na sam. A okazji miał znacznie więcej...

Statystyki meczu Borussia - Augsburg
Statystyki meczu Borussia - AugsburgFashscore