Gol niezmordowanego Świderskiego na wagę wygranej z Albanią

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Gol niezmordowanego Świderskiego na wagę wygranej z Albanią
Zaktualizowany
Gol niezmordowanego Świderskiego na wagę wygranej z Albanią
Gol niezmordowanego Świderskiego na wagę wygranej z AlbaniąAFP
Pięknej piłki było jak na lekarstwo, ale komplet punktów zostaje w Warszawie. Albańczyków zdołał pokonać tylko Karol Świderski, ale Fernando Santos może być zadowolony nie tylko z niego.

Ponieważ w Pradze już pierwsze dwie minuty wprawiły całą Polskę w osłupienie, fakt błyskawicznego przeniesienia gry na połowę Albanii w Warszawie był pierwszym – choć czysto symbolicznym – powodem do ulgi. Zmieniony przed drugim meczem grupowym skład Biało-Czerwonych robił w otwierających minutach dokładnie to, co zapowiadał Fernando Santos: kontrolował mecz.

Z kontroli nie wynikało jednak wiele, na pierwszy strzał w meczu przyszło czekać prawie kwadrans. Uderzał z dystansu Nicola Zalewski. Kąśliwie i celnie, ale bez zagrożenia. W kolejnych minutach inicjatywa przeniosła się na stronę Orłów w czerwono-czarnych strojach. Pierwszy celny strzał Albańczyków – również z dystansu – obejrzeliśmy po niewiele ponad 20 minutach. Na bezrybiu i rak ryba, ale zachwycać się nie było czym. Polscy kibice musieli czekać na kolejną próbę do 32. minuty, a nieprzygotowany strzał Świderskiego nie miał szans przestraszyć Strakoshy.

Nie tak miała wyglądać rehabilitacja ze znacznie słabszym rywalem. W końcu jednak, pod koniec 40. minuty, przyszedł ten stały fragment, który otworzył wynik. Najpierw z dystansu strzelał Jakub Kamiński, który pechowo obił słupek. Piłka padła jednak łupem Świderskiego, a ten ofiarnie przyjął ją i wsunął za plecy padającego Strakoshy. Niemal dokładnie dwa lata od debiutu w kadrze Karol Świderski zanotował dziewiątą bramkę, trzymając średnią godną podziwu – 1 gol na niewiele ponad 100 minut gry.

O ile w pierwszej połowie Albańczycy nie forsowali tempa i zdawali się szanować remis, o tyle w drugą weszli z kopyta. Budowanie zagrożenia pod bramką szło im mozolnie, ale gdy w końcu doszli do dwóch z rzędu sytuacji strzeleckich, tylko Wojciech Szczęsny w bramce pozwolił Polsce zachować czyste konto.

Sytuację mógł uspokoić Robert Lewandowski, gdy w 63. minucie niespodziewanie wszedł z piłką na tuż przed bramkę. Bramkarza pomimo bardzo trudnej sytuacji pokonał, ale piłkę sprzed linii bramkowej wybił w ostatniej chwili obrońca. Czyżby Lewy chciał udowodnić, że nie tylko Świderski w tym meczu ma wkład w ofensywę?

Gdy wydawało się, że Orły Santosa przeniosły skutecznie ciężar gry na stronę Albanii, przyjezdni zaczęli coraz mocniej naciskać na zdobycie bramki wyrównującej. Pomagały im chwile sporej niefrasobliwości w defensywie, które na szczęście ukróciła seria polskich rajdów pod bramkę Albanii. Próbował z dystansu Lewandowski, po nim Kamiński – obaj nad bramką.

Gdy mogło się już wydawać, że końcówkę Biało-Czerwoni mają bezpieczną, na trzy minuty przed końcem Uzuni strzałem minimalnie minął słupek. Jeszcze na kilkanaście sekund przed końcem Czarno-Czerwoni mogli zagrozić bramce, ale remis udało się dowieźć po kolejnej interwencji Wojciecha Szczęsnego. Styl zdecydowanie nie zachwyca, ale poszczególni zawodnicy potwierdzili, że zasługują na miejsce w składzie.

Statystyki meczu Polska-Albania
Statystyki meczu Polska-AlbaniaFlashscore