Orły Sylvinho nie boją się Orłów Santosa i to może być ich siłą

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Orły Sylvinho nie boją się Orłów Santosa i to może być ich siłą
Orły Sylvinho nie boją się Orłów Santosa i to może być ich siłą
Orły Sylvinho nie boją się Orłów Santosa i to może być ich siłąFSHF.org
Niektórzy w Albanii już wieszczą zwolnienie Fernando Santosa po porażce ze Shqipërią. Czarno-Czerwoni do Warszawy jadą po komplet punktów. Polacy muszą pokazać, że są na to gotowi.

Przed debiutem Fernando Santosa sporo mówiło się w Polsce o tym, że nasza kadra jest większą niewiadomą od Czechów. Bo i czego spodziewać się po drużynie, której nie oglądaliśmy od miesięcy, która z mundialem żegnała się w fatalnej atmosferze, a którą objął nowy, niezbyt wylewny trener? Albańczycy w meczu z Polską są w zbliżonej sytuacji, tyle że w zdecydowanie odmiennych nastrojach.

Oczekiwania wobec Sylvinho są niemałe, ale i nastroje bojowe. O ile sam selekcjoner przed poniedziałkowym meczem z Polską wypowiadał się dyplomatycznie i z szacunkiem dla rywali, o tyle w albańskich mediach i w wypowiedziach innych zaangażowanych osób – od byłych piłkarzy po prezesa federacji piłkarskiej (FSHF) – czuć przeświadczenie, że Shqipëria do Warszawy jedzie po komplet punktów.

Prezes FSHF Armand Duka, pytany na dzień przed meczem, czy zadowoli się remisem, odpowiada: "Nie wiem, naprawdę lubię wygrywać. Wszyscy lubią. Szczerze wierzę w zwycięstwo, nie mówię tego bez powodu. Ale wiem, jak przyjąć każdy rezultat na boisku. Jeśli wygramy, będziemy bardzo szczęśliwi. Remis też byłby do przyjęcia. A nawet jeśli nie osiągniemy żadnego z tych wyników, to droga jest długa i liczę na sukces" – mówił dla kanału SuperSport. Według jego optyki Albania jest w gronie trzech faworytów do dwóch miejsc dających awans, czemu trudno odmówić sensu.

Dla Polski to problem nie dlatego, że Albania jest buńczuczna, lecz dlatego, że chce wygranej i jednocześnie nie boi się porażki. Rywal jest zdeterminowany i Polski nie lekceważy. Gdy apetyty na wygraną w Warszawie wzrosły po naszej porażce w Pradze, a część dziennikarzy zaczęła zwiastować zwolnienie Santosa już we wtorek, Duka studził emocje. Tłumaczył, że Polska będzie tym groźniejsza, skoro musi się zrehabilitować i udowodnić jakość przed pełnym PGE Narodowym.

Na Albanii tego brzemienia nie ma, bo poza determinacją i wolą walki nic za nimi nie przemawia. Miejsca rankingowe? Są o 40 pozycji niżej od Polski. Wartość drużyny to 62 miliony euro przy ponad 240 milionów Biało-Czerwonych. Jasne, Uzuni jest liderem strzelców Segunda Division, ale Lewandowski jest liderem o ligę wyżej. Bilans meczów? Jeden jedyny raz wygrali z nami 70 lat temu w Tiranie, a ostatni remis notowali jeszcze w 1984 roku.

Nominalnie silniejsi rywale nie są im straszni, strzelali gole Hiszpanii czy Włochom. Zresztą, pamiętając oba spotkania z 2021 pomiędzy naszymi krajami wiemy, że wynik był korzystniejszy dla Polski niż obraz gry na boisku. Pozostaje zatem liczyć, że Fernando Santos i jego sztab zdołali przepracować już porażkę z Czechami, a zawodnicy polskiej jedenastki wykażą się determinacją nie mniejszą od tej u przyjezdnych. Zwłaszcza że właśnie w przygotowaniu mentalnym Albańczycy będą upatrywać swojej szansy.

"W ich obozie jest raczej pesymistycznie, panuje przeświadczenie, że porażka z Czechami może ich sporo kosztować. Jest więcej powodów: nowy sztab, kontuzje czy nawet forma strzelecka Lewandowskiego, więc nie są optymistami w sprawie wyniku. Jednak wszystko pokaże boisko" – mówił już dziś, na kilka godzin przed meczem, rzecznik FSHF Erand Ibrahimi.

Relacja z meczu Polska-Albania już o 20:45 na Flashscore w wersji tekstowej i audio