Rollercoaster na Anfield, Liverpool ratuje wygraną w ostatnich sekundach

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Rollercoaster na Anfield, Liverpool ratuje wygraną w ostatnich sekundach

Rollercoaster na Anfield, Liverpool ratuje wygraną w ostatnich sekundach
Rollercoaster na Anfield, Liverpool ratuje wygraną w ostatnich sekundachAFP
Diogo Jota strzelił zwycięską bramkę w 95. minucie po tym, jak Tottenham wyrównał sekundy wcześniej. A to tylko początek historii tego meczu. Liverpool wyprzedza Koguty w tabeli, a na Anfield przegrał tylko jeden z ostatnich 39 meczów!

Tydzień po katastrofalnej porażce w Newcastle, Tottenham ponownie pojechał na północ i znów zanosiło się, że piłkarze będą musieli zwracać koszty wyjazdu tysiącom fanów. Po trzech minutach niedzielnego meczu przegrywali już 0:1 po woleju Curtisa Jonesa, znalezionego podaniem przez Trenta Alexander-Arnolda. Dosłownie dwie minuty później Cody Gakpo podaniem obsłużył Luisa Diaza, a ten bez wysiłku podwoił prowadzenie.

Anfield już świętowało, a trener i drużyna Tottenhamu właśnie przeżywali najgorszy możliwy dzień świstaka. Jeszcze nie zdołali się pozbierać i stworzyć zagrożenia, gdy sędzia wskazał na wapno w ich polu karnym. Cristian Romero faulował Gakpo, a do piłki podszedł Mohamed Salah i bez problemu oszukał Forstera.

Tottenhamu nie było w grze przez ponad 20 minut, jednak Liverpool pozwolił rywalom złapać oddech i wrócić do rywalizacji. Im bliżej przerwy, tym groźniej było pod bramką gospodarzy. W 38. minucie Heung-Min Son wpakował piłkę do siatki, ale ze spalonego.

The Reds powinni byli potraktować to jako ostrzeżenie, ale zlekceważyli sytuację i sekundy później płacili pierwszą cenę. Harry Kane jeszcze przed 40. minutą przyjął krosowe zagranie Perisicia i strzelił na 1:3. Chwilę później Alisson końcem nogi bronił strzał Kulusevskiego, po kolejnych sekundach Son trafił w słupek. W kilka minut Koguty narobiły więcej szkód niż przez prawie 40 pierwszych.

Po powrocie z szatni Tottenham walczył dalej, choć już bez impetu z końcówki pierwszej części. Tempo spadło zresztą po obu stronach, Liverpool przez cały regulaminowy czas gry nie oddał już celnego strzału. Londyńczycy wykazali się determinacją i charakterem, których brakowało im tydzień wcześniej, co dało efekt. W 77. minucie Son w końcu strzelił bramkę, posyłając piłkę pod wychodzącym Alissonem.

Przy stanie 3:2 obie drużyny weszły w doliczony czas, w którym Richarlison w końcu zdobył swojego pierwszego ligowego gola w barwach Tottenhamu. Była 94. minuta i wyglądało na to, że Brazylijczyk właśnie wydarł remis po tym, jak jego zespół przegrywał 0:3. Tyle że nie wydarł nic, ponieważ wprowadzony pod koniec meczu Lucas Moura przypadkiem oddał piłkę czujnemu Diogo Jocie, a ten już w 95. minucie przywrócił Liverpoolowi komplet punktów.

The Reds po świetnym początku dali się zdominować i uratowali wygraną w końcówce, a Koguty wracają do domu ponownie z niczym, choć tym razem po naprawdę efektownej walce. Wygrana LFC na Anfield oznacza, że to Liverpool wskakuje za plecy najlepszej czwórki w tabeli Premier League, zachowując minimalną szansę na grę w Lidze Mistrzów 2023/24.

Statystyki meczu Liverpool-Tottenham
Statystyki meczu Liverpool-TottenhamOpta by Stats Perform