Ligowy semafor: Powrót na tor Lecha, wykolejenie się Śląska i zwrot koszulek w Łodzi

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Ligowy semafor: Powrót na tor Lecha, wykolejenie się Śląska i zwrot koszulek w Łodzi
Ligowy semafor: Powrót na tor Lecha, wykolejenie się Śląska i zwrot koszulek w Łodzi
Ligowy semafor: Powrót na tor Lecha, wykolejenie się Śląska i zwrot koszulek w ŁodziProfimedia/Flashscore
W 21. kolejce PKO BP Ekstraklasy nie zabrakło niespodzianek oraz wartych uwagi momentów. Oto nasz subiektywny przegląd boiskowych wydarzeń minionego (w poniedziałek) weekendu.

Światło zielone. Niebieski to kolor zrównoważony

Dwa mecze, sześć punktów i gole wychowanków, którzy emanują pewnością siebie. Lech Poznań dość niespodziewanie chyba nawet dla swoich kibiców włączył się w walkę o mistrzostwo Polski. A przy tym nie czaił się gdzieś w kącie, tylko wszedł do towarzystwa w brawurowy sposób, bez kompleksów ogrywając lidera tabeli na jego własnym terenie. Jakby powodów do zadowolenia było mało, uczynił to z nowym-starym trenerem na ławce, który przecież jest związany z Kolejorzem od początku swojej kariery. 

Zdaję sobie sprawę, że ta bajka może równie szybko się zakończyć, ale życzę wszystkim sympatykom ligi, aby tak się nie stało. Nie dlatego, że jestem kibicem drużyny z Poznania, ale z dwóch oczywistych już dla wszystkich powodów. Pierwszy, to atrakcyjność rozgrywek - im większy ścisk na czele tabeli, tym ciekawiej. Drugi to filozofia i system funkcjonowania klubu, który powinien być przykładem dla reszty. Dość już kompleksów, budowania zespołów na marnych obcokrajowcach (w tym trenerskich) i zmiana kierunku co dwa sezony.

Lech Poznań to wciąż kandydat do mistrzostwa Polski
Lech Poznań to wciąż kandydat do mistrzostwa PolskiFlashscore

Własna akademia, młodzi gracze otoczeni jakościowymi zawodnikami zza granicy plus trener, który współpracuje, a nie walczy z właścicielami, to jest właściwa droga dla wszystkich polskich klubów. Mariusz Rumak tchnął w zespół nowego ducha i wiarę we własne możliwości, bez szarpania się na ławce czy zbędnych gestów. Warto iść podobną drogą, nawet jeśli zaczyna się z innego pułapu. 

Światło pomarańczowe. Zagubiona montera torreadora

14 goli i 3 asysty rundzie jesiennej, pięć meczów i jedno trafienie w 2024 roku. Jasne, za nami dopiero dwie kolejki ligowe, ale forma Erika Exposito już może martwić. Hiszpański napastnik był symbolem Śląska Wrocław i jego dotychczasowego sukcesu. Od odsunięcia od drużyny po odzyskanie miana lidera. Jak całemu zespołowi, jemu także do tej pory sprzyjało szczęście, niemal każde dotknięcie piłki w polu karnym oznaczało zagrożenie lub po prostu zdobycz bramkową. To wszystko zapewnia ogromny splendor, ale przy tym jeszcze większą odpowiedzialność. 

Czy to już kryzys Śląska Wrocław?
Czy to już kryzys Śląska Wrocław?Flashscore

Były gracz Las Palmas czy Cordoby musiał zdawać sobie sprawę, że taki moment może nadejść, a teraz jego rola w drużynie staje się jeszcze ważniejsza. Wygrywamy i przegrywamy razem; ważna jest drużyna; nieistotne, kto trafi do bramki, ważne są punkty - to gadka przed telewizyjne kamery, rzeczywistość jest nieco inna. Magiczny napój od trenera Magiery w końcu przestał działać, teraz czas na kapitana. W kolejnym meczu musi wziąć sprawy w swoje ręce, odsunąć na bok banały o grze zespołowej i po prostu indywidualnym popisem przywrócić Trójkolorowych na właściwy tor, kiedy odchylenie jest jeszcze niewielkie.

Dorobek Erika Exposito w obecnym sezonie PKO BP Ekstraklasy
Dorobek Erika Exposito w obecnym sezonie PKO BP EkstraklasyFlashscore

To przecież być może jego jedyna szansa na tytuł mistrzowski w karierze, przygodę w europejskich pucharach, transfer do lepszej ligi i kontrakt życia. Czas zatem przejąć batutę i poprowadzić przedstawienie do końca, zapewniając kibicom show i emocje, na które zasługują. Sama liga potrzebuje wyrazistych postaci, zwłaszcza w ofensywie, to one budują jej koloryt.

W razie wątpliwości można podejrzeć Kamila Grosickiego w Pogoni.

Światło czerwone. Mentalność przegranych

Łódź ma swój specyficzny piłkarski klimat, trudny do opisania w kilku zdaniach, a zwycięstwo w derbach jest oczywiście dla fanów obu zespół kluczowym momentem sezonu. Wydawało się, że cała ta atmosfera zaczyna się naprawdę cywilizować. Powstały nowe stadiony, na trybunach pojawiają się całe rodziny, a mimo zawsze napiętych relacji ogólnie jest coraz bezpieczniej i po prostu tak normalnie, sportowo. Jednak raz na jakiś czas okazuje się, że stare demony wciąż straszą.

Trudno zrozumieć zachowanie części fanów ŁKS-u, którzy po przegranej zawołali zawodników swojej drużyny i kazali im oddawać koszulki. Nie była to przecież przegrana "po frajersku" ani bez zaangażowania, po prostu wynik odzwierciedlający aktualną dyspozycję drużyn. Nie wiem zatem, jaki jest cel upokarzania własnych piłkarzy, dodatkowo w tak publiczny sposób. Ani nie napełni ich to pewnością siebie, nie natchnie wiarą w utrzymanie i nie pozwoli im funkcjonować spokojniej, wiedząc, że cokolwiek stanie się na boisku, nic złego ze strony własnych kibiców im nie grozi. Wiadomo, że piłka nie jest logiczna, ale takie postępowanie wykracza już daleko poza jej ramy. A może ktoś ma na to jakieś wytłumaczenie?

Autor: Joachim Lamch
Autor: Joachim LamchFlashscore