Ligowy semafor: Doceniając Śląsk, niepokojąc się Lechem oraz duża lupa na pucharowiczach

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Ligowy semafor: Doceniając Śląsk, niepokojąc się Lechem oraz duża lupa na pucharowiczach

Ligowy semafor: Doceniając Śląsk, niepokojąc się Lechem oraz duża lupa na pucharowiczach
Ligowy semafor: Doceniając Śląsk, niepokojąc się Lechem oraz duża lupa na pucharowiczachFlashscore/Profimedia
Za nami 5. kolejka PKO BP Ekstraklasy. Sporo emocji i materiału do analizy zapewniło przede wszystkim spotkanie Lecha Poznań ze Śląskiem Wrocław. I to z wielu powodów. Przyjrzeliśmy się także formie pucharowiczów (także byłych), która stała się chwiejna i nieprzewidywalna. Słusznie prawimy czy marudzimy?

Światło czerwone. Lechu, rób to z głową!

Jeszcze w piątek w tym miejscu ponownie znalazłby się Górnik. Nie dość, że spotkanie w Zabrzu znów było dość męczące dla widza, to gospodarze wypuścili z rąk minimalne zwycięstwo po golu Jordiego Sancheza w doliczonym czasie gry. Jednak nadeszła niedziela, a wraz z nią mecz Lecha Poznań...

Zawodnicy Kolejorza po ogromnej i mam wrażenie wciąż mocno przeżywanej wpadce ze Spartkiem Trnava mieli okazję, by choć trochę otrzeć łzy swoim fanom. A dodatkowo pokazać, że skoro odpadły puchary, to trudno - od tej chwili zaczynają rajd po mistrzostwo. Nic z tego. 

Tak jak przewidywaliśmy w zapowiedzi kolejki, piłkarze Johna van den Broma niestety nie unieśli mentalnie ostatnich wydarzeń i na boisko we Wrocławiu wyszli jedynie nogami, bo głowy wciąż były gdzieś indziej (jeszcze na Słowacji). Oczywiście, należy im oddać, że niemal przez całe spotkanie próbowali tworzyć sobie dogodne okazje.

Mieli znaczącą przewagę w posiadaniu piłki, sporą w sytuacjach bramkowych oraz niemal trzykrotnie większą liczbę podań. Zawodziła jednak ostatnia decyzja, dokładność oraz precyzja przy strzale. Czyli brakowało zimnej krwi przy wykończeniu akcji. A jednym określeniem, szwankowała psychika. Zapewne w każdym innym meczu z takimi statystykami Lech zainkasowałby trzy punkty, ale w tym przypadku było inaczej.

Niewielkim usprawiedliwieniem dla ekipy z Poznania jest na pewno fakt, że trafiła na idealny dzień Erika Exposito oraz świetnego taktyka, jakim jest Jacek Magiera, o czym za chwilę.

A kto jest odważny i nie boi się nocnych koszmarów, powinien wrócić do meczu z Trnavą, by zobaczyć go z zupełnie innej strony. Piłkarski podróżnik o pseudonimie "Branik" specjalnie dla Flashscore Wiadomości oprowadza widzów po stadionie i pokazuje przebieg wydarzeń wprost z kibicowskiego kotła. Mocna rzecz!

Światło pomarańczowe. Załatać dziury przed Ligą Konferencji.

Kontynuujemy narzekanie na pucharowiczów, choć trochę mniejsze. Pogoń Szczecin w czwartek bardzo godnie pożegnała się z Ligą Konferencji, prezentując ofensywny futbol i wygrywając z KAA Gent w rewanżowym spotkaniu 3. rundy eliminacji.

Jasne, w dwumeczu zawodnicy Jensa Gustafssona byli słabsi, ale po pierwsze, z rywalem bogatszym i bardziej doświadczonym, a po drugie, w starciu u siebie zrobili wszystko, aby polski kibic mógł uznać ten wieczór za całkiem udany i podtrzymać płomień nadziei na lepsze czasy.

Ten został jednak nieco przygaszony w ligowym spotkaniu z ŁKS. Wydawało się, że podobnie jak Lech i zgodnie z przedsezonowymi wypowiedziami, Portowcy skierują wszystkie siły na walkę o mistrzostwo kraju. Jednak jak pokazały ostatnie lata, kluczem do takiej chwały są solidne występy i zbieranie punktów w każdym spotkaniu, zwłaszcza z outsiderami. Dlatego przegrana ze słabym ŁKS-em może być oczywiście jedynie wpadką, ale w kontekście wyścigu o tytuł bardzo kosztowną.

Niby trochę głupio narzekać na Legię, która przecież z Koroną wygrała. Tego właśnie oczekują kibice Ekstraklasy od pucharowiczów. Aby pokazywali, że da się z powodzeniem rozgrywać spotkania co 3-4 dni, a kiedy zwycięstwo trzeba wyszarpać, robią to.

W kontekście dwumeczu z FC Midtjylland niepkoi postawa Wojskowych w defensywie, bowiem podopieczni Kamila Kuzery stworzyli sobie kilka dogodnych sytuacji i tylko nieskuteczności napastników "zawdzięczają" brak choćby remisu. Do tego odwołany karny i nerwowa postawa doświadczonego Artura Jędrzejczyka. Oby to były ostatnie poślizgnięcia, bo najbliżsi rywale mogą tego nie wybaczyć.

Do pozytywów należy zaliczyć przebudzenie Makany Baku. Dynamiczny, efektowny, a przy tym skuteczny i głodny gry. Może Niemiec w spotkaniach z Duńczykami zastąpi Ernesta Muciego w roli bohatera?

Światło zielone. Jak Magiera zbudował Exposito w trzech prostych krokach.

A jakie inne dla Śląska, prawda? O ile zdarzyliśmy zganić Lecha za ich postawę w tym spotkaniu, o tyle teraz przyszedł czas na pochwały dla zwycięzców. Fani z Wrocławia czekali na pierwszą wygraną swoich ulubieńców z tym sezonie i doczekali się jej chyba w idealnym momencie. Piąta kolejka to przecież wciąż wczesny etap rozgrywek, a triumf w takim stylu z trzecią drużyną ostatniego sezonu może napędzić ich na kolejne tygodnie ligowej batalii. 

Spodziewaliśmy się, że to idealny czas i starcie dla doskonałego motywatora Jacka Magiery. Szkoleniowiec z Częstochowy wielokrotnie pokazywał, że na polskim podwórku pod tym względem jest jednym z najlepszych specjalistów. Zrobił to choćby w poprzednim sezonie, w którym w dość niezręcznej dla siebie sytuacji przejął zespół na dnie i utrzymał go w PKO BP Ekstraklasie. 

Kiedy przed tą kampanią odsunął na chwilę od drużyny Erika Exposito, publicznie krytykował zawodnika w mediach, a następnie dał mu opaskę kapitańską, wielu mogło pomyśleć, że delikatnie mówiąc, zwariował. On jednak wiedział, co robi.

Zauważył, że najlepszy piłkarz w zespole nie prezentuje najlepszej postawy, więc zmusił go do wytężonego wysiłku, grając nieco na ambicji. A dodatkowo pokazał reszcie zawodników, że nikt nie ma pewnego miejsca na boisku, czy nawet na ławce, ze względu na nazwisko, wartość rynkową czy poprzednie dokonania, co dla wszystkich było pozytywną informacją, a jednocześnie ostrzeżeniem.

I wygrał - oddanie całej drużyny, odzyskanie formy przez snajpera oraz uwielbienie trybun. Tylko co dalej? Wciąż uważam, że Jacek Magiera powinien kierować drużyną walczącą o większe cele. Jeśli wbrew pierwszym symptomom Śląsk takową się okaże, świetnie. Ale jeśli nie, czas na inne wyzwania.

Autor: Joachim Lamch
Autor: Joachim LamchFlashscore