Jagiellonia pewnie pokonuje Zagłębie i umacnia się na fotelu lidera Ekstraklasy

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Jagiellonia pewnie pokonuje Zagłębie i umacnia się na fotelu lidera Ekstraklasy
Zaktualizowany
Jagiellonia pewnie pokonuje Zagłębie i umacnia się na fotelu lidera Ekstraklasy
Jagiellonia pewnie pokonuje Zagłębie i umacnia się na fotelu lidera EkstraklasyProfimedia
W pierwszym sobotnim meczu 29. kolejki PKO BP Ekstraklasy Pogoń Szczecin przegrała z Piastem Gliwice 0:2. W kolejnym spotkaniu Widzew Łódź wygrał na wyjeździe z Ruchem Chorzów 3:2 po festiwalu błędów w obronie. Na zakończenie sobotniej rywalizacji Jagiellonia Białystok pokonała Zagłębie Lubin i umocniła się na pozycji lidera Ekstraklasy.

Zagłębie Lubin - Jagiellonia Białystok (1:2)

W ostatnim sobotnim meczu Ekstraklasy Jagiellonia Białystok mierzyła się z Zagłębiem Lubin. Podopiecznym Adriana Siemieńca zależało na zmazaniu plamy z ostatniej kolejki, kiedy to piłkarze z Podlasia niespodziewanie musieli uznać wyższość Cracovii. Od początku meczu obserwowaliśmy więc otwarte spotkanie, w którym nie brakowało sytuacji podbramkowych. Już w 15. minucie rywalizacji worek z bramkami otworzył Kristoffer Hansen, który wykorzystał precyzyjne dośrodkowanie z lewej strony od Bartłomieja Wdowika.

Zagłębie było mocno podrażnione po stracie gola i chciało jak najszybciej wyrównać. W dobrej okazji znalazł się Dawid Kurminowski, który jednak nie zdołał pokonać Zlatana Alomerovicia, który w sobotę był świetnie dysponowany. Finalnie do końca pierwszej połowy wynik już się nie zmienił. W drugiej odsłonie trudno było wskazać stronę przeważającą w tym meczu. Oglądaliśmy sporo walki w środkowej części boiska, a obie strony nie ustrzegały się strat. W 74. minucie Jagiellonia dopięła jednak swego. Aktywny Afimico Pululu precyzyjnie podał do Hansena, a były piłkarz Widzewa nie miał problemów z umieszczeniem piłki w siatce.

Gospodarze starali się do samego końca, a ich starania zostały nagrodzone honorowym golem Juana Munozy w 90. minucie. Na więcej nie było ich jednak stać, dzięki czemu Jagiellonia zdobyła niezwykle ważny komplet punktów, umacniając się na pozycji lidera Ekstraklasy. 

Ruch Chorzów - Widzew Łódź (2:3)

Ruch Chorzów podczas meczu 29. kolejki PKO BP Ekstraklasy z Widzwem Łódź świętował 104-lecie istnienia. Na trybunach obecnych było ponad 50 tysięcy widzów, co oznaczało, że mieliśmy do czynienia z najlepszą frekwencją w lidze w pojedynczym spotkaniu od 45 lat. Ruch do meczu z Widzewem przystąpił więc mocno zmobilizowany, mając za sobą zarówno wsparcie fanów, jak i konieczność walki o utrzymanie w lidze.

W mecz o wiele lepiej weszli jednak zawodnicy Widzewa, którzy już w czwartej minucie rywalizacji wyszli na prowadzenie za sprawą Luisa Silvy, który wykorzystał fatalne ustawienie chorzowian w obronie. Ruch po tym ciosie starał się o gola wyrównującego, jednak znacznie bliżej zdobycia bramki był Widzew. W 18. minucie spotkania Bartłomiej Pawłowski groźnie uderzył na bramkę Stipicy, jednak ten popisał się dobrą interwencją, dzięki czemu obie ekipy zeszły do szatni z wynikiem 1:0 dla Widzewa.

W drugiej odsłonie Ruch już w 49. minucie popełnił fatalny błąd. Patryk Stępiński zagrał niedokładnie do Dante Stipicy. Bramkarz chorzowian próbował opanować piłkę, jednak zrobił to na tyle nieporadnie, że do futbolówki dopadł Jordi Sanchez, który z bliskiej odległości skierował ją do pustej siatki. Wtedy stało się już jasne, że Ruchowi będzie w tym meczu niezwykle ciężko o korzystny rezultat.

Mimo tego piłkarze Janusza Niedźwiedzia naciskali i zostali nagrodzeni bramką Miłosza Kozaka, który wykorzystał dobre podanie Adama Vlkanovy. Mecz w końcówce był przerywany z powodu pokazów pirotechnicznych ze strony kibiców gości. Finalnie spotkanie zostało przedłużone o 15 minut i kibice nie mogli na to narzekać. W końcówce zobaczyliśmy bowiem jeszcze dwie bramki. Najpierw rzut karny za zagranie piłki ręką wykorzystał Bartłomiej Pawłowski, a wynik na 2:3 ustalił Miłosz Kozak. Finalnie to Widzew mógł więc cieszyć się z dwunastej wygranej w sezonie, a Ruch jest coraz bliżej spadku do Fortuna 1. Ligi.

Pogoń Szczecin - Piast Gliwice (0:2)

Kibice zgromadzeni w komplecie na stadionie w Szczecinie od samego początku podziwiali ofensywną grę obu drużyn. Już w pierwszych minutach po strzałach rywali musieli wykazać się obaj bramkarze i przy dwóch groźnych sytuacjach zachowali czujność. W 12. minucie Valentin Cojocaru był już jednak zmuszony wyciągnąć piłkę z siatki. Po świetnie wykonanym wyrzucie z autu i zgraniu Jorge Felixa strzałem głową pokonał go bowiem Tomas Huk. Po kilku chwilach asystent zamienił się w strzelca - tym razem Hiszpan otrzymał podanie od Arkadiusza Pyrki i potężnym uderzeniem sprzed pola karnego podwyższył prowadzenie gości. 

Podopieczni Jensa Gustafssona ruszyli do odrabiania strat. Sygnał do ataku mocnym strzałem z dystansu dał Kamil Grosicki, ale Frantisek Plach popisał się pewną interwencją. 

W przerwie meczu uhonorowany został kibic nr 3 miliony w obecnym sezonie Ekstraklasy, którym okazała się fanka gospodarzy. Z pewnością liczyła, że Portowcy szybko wykorzystają przewagę, jako zdobyli w pierwszych minutach drugiej odsłony. Gracze Pogoni zepchnęli przeciwników do głębokiej defensywy, ale ich liczne strzały okazywały się niecelne.

W końcu szwedzki szkoleniowiec zdecydował się na serię zmian, posyłając na boisko m.in. Vahana Bichakhchyana i Marcela Wędrychowskiego. Gospodarze dzielnie walczyli do samego końca spotkania, a w 90. minucie otrzymali rzut karny. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Grosicki, ale nie trafił w bramkę. Pech nie opuszczał zespołu, gdyż po chwili sędzia ze względu na pozycję spaloną anulował także gola Koulourisa. Mimo aż sześciu doliczonych minut Pogoń nie zdołała zmienić wyniku i niespodziewana porażka stała się faktem.