Wystarczył piękny i potężny wolej Antonina Baraka, by otworzyć Fiorentinie drzwi do ćwierćfinału Pucharu Włoch. Nie oznacza to, że Viola tylko na jednego gola miała szansę, przeciwnie. Na Stadio Artemio Franchi próbowali trzynastokrotnie, z czego trzy razy w bramkę. Dwa strzały wybronił nieźle dysponowany Nikita Contini, trzeciego już nie. Czwarty nie został zaliczony, bowiem Luka Jovic trafił do bramki ze spalonego.
Sampdoria swoimi brakami pozwalała gospodarzom na bardzo wiele i – obiektywnie – nie zasłużyła na wygraną. Futbol oczywiście obiektywny nie jest i liczy się tylko liczba bramek, a nie podania, posiadanie czy finezja gry.
Pod tym względem wcale nie musiało być tak jednostronnie, ponieważ Tomas Rincon zdołał na początku 21. minuty huknąć w poprzeczkę. Gdyby trafił ciut niżej, do pięknego gola Violi z 25. minuty pewnie by nie doszło. Inną okazję piłkarze Dorii mieli dzięki niefrasobliwości Amrabata w obronie, a więc było blisko. To jednak oczywiste, przy 1:0 nigdy nie jest daleko od zmiany wyniku.
Podobnie jak w ostatnim meczu ligowym, piłkarze Sampdorii w obliczu bezradności grali ostro, co zaowocowało pięcioma żółtymi kartkami. A że dwie z nich zobaczył Jeison Murillo, musiał opuścić boisko przed końcem meczu. Na szczęście dla zespołu z Genui, miało to miejsce już w doliczonym czasie gry i nie wpłynęło na przebieg gry.