Jak spór o mecz na stadionie Steauy Bukareszt podzielił Rumunię

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Jak spór o mecz na stadionie Steauy Bukareszt podzielił Rumunię

Jak spór o mecz na stadionie Steauy Bukareszt podzielił Rumunię
Jak spór o mecz na stadionie Steauy Bukareszt podzielił RumunięProfimedia
W rumuńskiej piłce dzieje się sporo, ale od początku sezonu 2023/24 cały kraj żyje sporem o stadion między Steauą a FCSB. Wszystko wskazuje na to, że FCSB dopięło swego – presja polityczna wymusiła ustępstwa. Nawet premier zabrał głos w sprawie.

Niedzielny mecz FCSB z CFR Cluj odbędzie się na Stadionul Ghencea w Bukareszcie. Z pozoru żadna historia, ale to będzie pierwszy mecz bezdomnego dziś FCSB na tym stadionie od chwili, gdy osiem lat temu wygnano uzurpatorski klub z Ghencei z wilczym biletem.

Od tego momentu FCSB wyrokami sądowymi musiało zmienić nazwę (wcześniej używało bezprawnie nazwy Steaua) i herb, który również nie był jego własnością. Trwa jeszcze walka w najwyższym trybunale Rumunii o prawa do historycznych sukcesów Steauy Bukareszt (w tym Puchar Europy z 1986), ale jedną bitwę odbudowana Steaua Bukareszt przegrała: FCSB wróci na Ghenceę pomimo prób zablokowania tego ruchu.

Powrót ne Ghenceę przesądzony

Pozbawiony stadionu klub prowadzony przez kontrowersyjnego milionera Gigiego Becallego dotąd grał na nowym stadionie narodowym w innej części Bukaresztu. Tego lata jednak nie może, ponieważ terminy na arenie są zarezerwowane na wydarzenia pozasportowe. Dlatego już od pierwszej kolejki FCSB zapowiadało powrót na Ghenceę. To historyczny stadion Steauy, odbudowany w ostatnich latach, i święta ziemia jej kibiców

Pod ich presją władze drugoligowego CSA Steaua próbowały zatrzymać ewentualny wynajem. W pierwszej kolejce się udało. Ponieważ pojedynek FCSB z Dinamem Bukareszt był meczem podwyższonego ryzyka, Steaua zażądała miliona euro kaucji na poczet ew. zniszczeń. FCSB nie zrealizowało żądania i musiało wynająć mniejszy Stadionul Arc de Triumf, narodowy stadion rugby.

W poniedziałek FCSB ogłosiło jednak, że tym razem się uda i po paru godzinach ich wersję potwierdziła również CSA Steaua. Ponieważ wszystkie wymogi zostały spełnione, odmowa wynajęcia publicznego stadionu legalnie działającemu podmiotowi byłaby złamaniem prawa. A ponieważ Steaua Bukareszt to klub ministerialny, sam premier Rumunii interweniował, by przełamać opór Steauy.

Temat podzielił Rumunię

W sporze pomiędzy FCSB z Steauą prawo raz stoi po stronie jednych, raz drugich. Sądy zmusiły już FCSB do zmiany herbu i nazwy, ale klub Becallego od symboliki nie odszedł. Barwy są te same, inicjały FCSB w głowie tworzą FC Steaua Bukareszt (choć FCSB to nie skrót, ten jest absurdalny: SC FC FCSB SA). Nawet spiker, choć nie ma prawa używać na meczu nazwy Steaua, buduje wypowiedzi tak, by kibice wykrzykiwali słowo Steaua. Im wolno.

Tym razem prawo jest po stronie FCSB. Skoro stadion powstał z pieniędzy podatników i jest zarządzany przez ministerstwo, to Steaua nie ma prawa blokować wynajmu choćby najgorszemu wrogowi. Obiekt musi na siebie zarabiać. 

Co nie znaczy, że kibice Steauy nic z tym nie robią. Od tygodni prowadzą kampanię „In Ghencea doar Steaua” (w Ghencei tylko Steaua), w ramach której na kilkuset stadionach w Rumunii i Europie pojawiły się transparenty z tym właśnie hasłem. Mają za sobą sympatię części Rumunów, ale większość wydaje się być zdania, że FCSB powinno zostać dopuszczone na Ghenceę. 

Od początku lipca temat sporu poruszały wszystkie znaczące media w Rumunii, powstało kilkaset felietonów, debaty w telewizji, a rozmówcy - od emerytowanych piłkarzy po wspomnianego już premiera Marcela Ciolacu - są proszeni o głos w sprawie, którą żyje kraj. Przed niedzielą jednym z ostatnich pytań pozostaje, czy uda się przeprowadzić mecz bez incydentów.