Zwycięstwo Anglii w rzutach karnych otwiera historię kobiecej Finalissimy

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Zwycięstwo Anglii w rzutach karnych otwiera historię kobiecej Finalissimy

Ella Toone, która zdobyła bramkę, ale miała pecha nie trafić w rzutach karnych.
Ella Toone, która zdobyła bramkę, ale miała pecha nie trafić w rzutach karnych.AFP
Anglia prowadziła i dominowała w meczu, ale Brazylijki wydarły wyrównanie w doliczonym czasie gry. Jednak to Angielki doprowadziły do wyrównania w rzutach karnych i jako pierwsze w historii wygrały Finalissimę!

Kobieca wersja Finalissimy po raz pierwszy odbyła się na Wembley. Nie żeby męska edycja była weszła już do podręczników z historii, ale na pewno jest bardziej rozpoznawalna. Anglia miała nadzieję, że wykorzysta wsparcie wypełnionych niemal po brzegi trybun i znajdzie się na pierwszym miejscu listy zwycięzców. Pytanie brzmiało, jak poradzi sobie Brazylia, która w lutym dwukrotnie przegrała w SheBelieves Cup.

Ze Stephanie Frappart jako sędzią i przy głośnym wsparciu widowni obie drużyny ruszyły do walki. Zgodnie z oczekiwaniami, Lwice szybko zaczęły wywierać presję, zwiększając swoją dominację z minuty na minutę. Jedyne, czego brakowało, to czystej sytuacji, która pojawiła się w kwadransie. Lucy Bronze posłała strzał z pierwszej piłki, który trafił w Lele.

Brazylia przechodziła do kontrataku i prawie zdobyła bramkę, gdy Geyse dokonała ucieczki. To jednak nie przełamało brytyjskiej dominacji. Gospodynie parły do przodu i stało się to, co musiało się stać, gdy Lucy Bronze rozegrała piłkę z Alessią Russo i podała do Elli Toone, a ta nie popełniła błędu.

Brazylijki znalazły się w kłlopotach, a dobrze uruchomiona na środku Lauren James szybko podwoiła prowadzenie. Niestety dla świętujących angielskich kibiców, flaga została podniesiona. Po 45 minutach sprawiedliwie było widzieć Anglię z przodu i trudno było znaleźć pomysł, jak przyjezdne mogą odwrócić grę.

Koniec napięcia

Brazylijki wróciły jednak wyraźnie zdeterminowane, zwłaszcza Andressa, która dopiero co weszła na boisko i oddała płaski strzał. Gościnie były znacznie bardziej pomysłowe, zwłaszcza Geyse. Zwiodła swoją przeciwniczkę z prawej strony i idealnie dośrodkowała, ale Ary Borges nie trafiła w cel, gdy najtrudniejsze zadanie było już wykonane. Earps musiała jeszcze ratować się przed pięknym uderzeniem Luany Bertolucci.

Geyse siała zamęt, ale to nie ona została bohaterką Brazylii
Geyse siała zamęt, ale to nie ona została bohaterką BrazyliiAFP

Strona angielska, świadoma zagrożenia, ruszyła do przodu i strzał Georgii Stanway obudził Wembley. Jednak niebezpieczeństwo zostało spotęgowane, gdy Geyse ponownie znalazła się pod bramką. Lwice w obronie były blisko i wykorzystały rozgoryczenie Brazylii, by wrócić do piłki.

Intensywność gry nieco spadła, ale Anglia kontrolowała sytuację. Kontroli brakło dopiero w doliczonym czasie gdy. W jednym z ostatnich wysiłków Brazylijek Earps dotknęła piłki ręką i Andressa nie popełniła błędu, zamieniając prezent. Ponieważ w Finalissimie nie ma dogrywki, ten gol zdecydował o rzutach karnych.

Napięcie, którego brakowało w drugiej połowie, nagle wróciło w niewidzianych wcześniej proporcjach. Ella Toone spudłowała jako pierwsza, ale Tamires natychmiast się zrewanżowała. Potem losy spotkania odwróciły się, gdy kapitanka Rafaelle Souza trafiła w poprzeczkę. Jej vis-a-vis Chloe Kelly nie popełniła błędu. Anglia wygrała w karnych po remisie 1-1 i tym samym wygrała pierwszy w historii finał kobiet. Mecz do kart historii, niemałe widowisko, a wszystko to przed 83 132 widzami w rocznicę powstania pierwszego Wembley.