Pod wieloma względami w czwartkowy wieczór był to szalony mecz na Stamford Bridge. Zgromadzeni kibice zobaczyli ofensywną galę, siedem goli, dramatyczną końcówkę spotkania, pierwszego hat-tricka Palmera i mnóstwo statystycznych ciekawostek.
Jedną z nich jest bez wątpienia specjalność Chelsea. W ostatnich dwóch meczach The Blues statystycy naliczyli 47 lub więcej strzałów. Konkretnie wydarzyło się to w sobotę przeciwko Burnley (51) i właśnie w czwartek przeciwko Manchesterowi United (47). Taka liczba pojawiła się w Premier League dokładnie i tylko w tych dwóch przypadkach w ciągu ostatnich dziewięciu sezonów.
A to jeszcze nie wszystko. W meczach The Blues i Czerwonych Diabłów oddano w tym sezonie 88 strzałów, najwięcej od czasu dwóch spotkań Queens Park Rangers z Leicester (92) w sezonie 2014/2015.
Obecny stan Chelsea doskonale podsumowuje pomeczowa wypowiedź Palmera: "Szaleństwo". On i jego koledzy z drużyny są są nie do odczytania pod wodzą trenera Mauricio Pochettino. Czasami grają znakomicie, czasami fatalnie. Ich wyniki przypominają przejażdżkę kolejką górską. Ale jednego nie można im odmówić - są niesamowicie ofensywnie nastawieni (18 goli strzelonych w ostatnich sześciu meczach).
Według Opty, firmy zajmującej się szczegółowymi statystykami, Palmer zakończył zwrot z największą liczbą późnych goli w historii Premier League (a dokładniej od sezonu 2006/2007, kiedy zaczęto zbierać podobne dane). Co więcej, jego rzut karny w 101. minucie oznaczał także, że świeżo upieczony reprezentant Anglii zaliczył swojego pierwszego hat-tricka w najsłynniejszych klubowych rozgrywkach. "Hat-trick to hat-trick. Jestem naprawdę szczęśliwy z jego powodu" - cieszył się młody zawodnik.
Ale cofnijmy się o krok lub dwa. Po pierwsze, Palmer wykorzystał dwa rzuty karne - kolejny wyjątkowy wyczyn pod względem statystycznym, ponieważ wychowanek The Citizens był drugim najmłodszym zawodnikiem, który dokonał tego w Premier League (Mario Balotelli miał zaledwie 20 lat w 2010 roku). "Wykorzystałem już w tym sezonie kilka rzutów karnych. I w przyszłości postaram się je wykorzystać… Oczywiście" - wtrącił z typowym dla siebie lodowatym spokojem wychowanek Obywateli. Przydomek "Cold" ("Zimny") Palmer zawdzięcza nie tylko swojemu imieniu.
Wciąż zaledwie 21-letni Anglik nie zapomniał w czwartek o swojej tradycyjnej celebracji, podczas której trzęsie się z zimna. Pokazał to już przy pierwszym rzucie karnym, który wyprowadził Chelsea na prowadzenie 2:0. Po kolejnych dwóch golach nie było już na to miejsca. "Nie wiedziałem, co robić. Po prostu biegałem" - powiedział Palmer o euforii po trzecim golu.
"To wielka wygrana, ogromny impuls. Wprawia wszystkich w dobry nastrój. Mam nadzieję, że doda nam to pozytywnej energii" - podsumował piłkarz, którego występy w bieżącym sezonie (19 goli i 12 asyst) stawiają go w gronie kandydatów do powołania do reprezentacji Anglii na zbliżające się Euro.
Bo czy trener Albionu Gareth Southgate może pominąć zawodnika, który tylko w czwartkowy wieczór oddał dziewięć strzałów (pięć celnych) i stworzył osiem szans? A wszystko to jako pierwszy zawodnik w Premier League od początku sezonu 2016/2017...