FPL przed 12. kolejką: Czas na transfery. Plaga kontuzji i mniejszych urazów wśród gwiazd

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

FPL przed 12. kolejką: Czas na transfery. Plaga kontuzji i mniejszych urazów wśród gwiazd

Jakie oczekiwania przed następną kolejką FPL?
Jakie oczekiwania przed następną kolejką FPL?Flashscore
I po co były ty wszystkie nerwy i analizy? Mohamed Salah nie zrobił przeciwko Luton zupełnie nic, a do tego stracił czyste konto. Mogło być gorzej? Mogło - Erling Haaland nie zrobił nic i w przerwie został zmieniony. Nikomu nie poszło, oba obozy kapitanów mogą sobie podać ręce. Ale tylko do czasu, przed nami kolejna bitwa.

I po raz kolejny możemy spodziewać się zaciętego starcia między Norwegiem i Egipcjaninem. Wobec obydwu z nich jest kilka powodów, by dać im opaskę, ale jest też kilka sugerujących, by jednak tego nie robić. 

Kto na kapitana?

Oczywiście w poprzedniej kolejce Haaland (14,0) wygrał rywalizację z Salahem (12,9) i to zawodnika Manchesteru City miało na kapitanie najwięcej menedżerów w grze. Szybko przekonali się oni jednak, że dzięki tej decyzji nie zyskają sporo miejsc w światowych rankingach. 

City prowadziło z Bournemouth 3:0 po pierwszej połowie, ale Norweg nie miał żadnego udziału przy bramkach, a swój mecz życia rozgrywał Jeremy Doku (6,6), który w całym spotkaniu zaliczył aż cztery asysty. Mało tego, Haaland nie mógł polepszyć swojego dorobku po przerwie, bo został w niej zmieniony i ostatecznie zapisał na swoim koncie tylko jeden punkt. Jego posiadacze mogli za to obawiać się kontuzji, bo właśnie to był rzekomy powód takiej decyzji Guardioli. 

W tygodniu okazało się jednak, że nie ma czym się martwić. Przed spotkaniem z Young Boys w Lidze Mistrzów Hiszpan mówił, że nie wie, czy Haaland będzie gotowy do gry i że prawdopodobnie w jego miejscu zagra Julian Alvarez (7,2). Jeżeli tak by się stało, gracze FPL mogliby się zacząć martwić o swoją gwiazdę. Nic takiego nie miało jednak miejsca - Haaland wyszedł w pierwszym składzie, zagrał 60 minut i zdobył dwie bramki. W tej kolejce zagra jednak na wyjeździe z Chelsea, co pewnie nie jest wymarzonym scenariuszem dla jego posiadaczy. 

Zadowoleni nie mogą być także ci, którzy opaskę zamierzają powierzyć Salahowi. Egipcjanin co prawda nie ma na przeciwko siebie natrudniejszego rywala, bo zmierzy się u siebie z Brentford, ale za to ostatnie dni w Liverpoolu nie gwarantują jego dobrego wyniku. 

The Reds przed tygodniem sensacyjnie zaledwie zremisowali z Luton, a Salah nie popisał się ani bramką, ani asystą, choć wielu menedżerów od kilku kolejek czekało na jego występ właśnie przeciwko tej drużynie, ponieważ należy ona do najgorszych w lidze. Żeby tego było mało, w środku tygodnia podopieczni Jurgena Kloppa przegrali w Lidze Europy z Toulousą 2:3.

Niemiec w przerwie przeprowadził małą rewolucję i wprowadził na boisko trzy swoje gwiazdy, w tym Salaha, który pewnie miał tego dnia odpocząć. Mimo zmiany składu The Reds nie byli w stanie zdobyć trzech punktów, więc w czerwonej części Liverpoolu mamy mały kryzys. Nie sprawia on jednak, że Salah nie może solidnie zapunktować w najbliższej kolejce. 

Kontuzje, kontuzje i słaba forma

Gdy przed tygodniem przeglądałem mój skład na najbliższy weekend, w głowie pojawiła mi się myśl wykorzystania Bench Boosta. Bardzo nie lubię tego chipa, często zostawiam go na sam koniec sezonu, bo nie mam zupełnie pomysłu na jego użycie, a potem używam go w bezsesowny sposób w jednej z dwóch ostatnich kolejek. Tym razem wyglądało na to, że będę miał do gry 15 zawodników, którzy zagrają w większości u siebie z nieco gorszymi zespołami. Cóż, płonna to była nadzieja. Teraz do gry mam 12 zawodników, a może tak naprawdę 11. 

Najpierw przyszedł poniedziałek i bardzo bolesne spotkanie dla fanów Tottenhamu. Skupmy się jednak na jego konsekwencjach w FPL. Destiny Udogie (4,8) i Cristian Romero (5,0) zostali ukarani czerwonymi kartkami, więc czeka ich pauza. Micky Van De Ven (4,7) złapał kontuzję mięśniową, która eliminuje go z gry do końca roku. Najgorsze jednak przed nami - kostkę uszkodził sobie James Maddison (8,1) i prawdopodobnie również nie zobaczymy go w grze do końca grudnia. Przypomnijmy posiadanie Anglika - na ten moment 34,4%. Jak najszybciej trzeba go sprzedać.

Idźmy dalej. W spotkaniu Arsenalu z Sevillą w Lidze Mistrzów kolejnego urazu nabawił się Bukayo Saka (8,6). Lider Kanonierów zszedł z murawy kilka minut przed końcem meczu, a Mikel Arteta na piątkowej konferencji prasowej powiedział, że jego podopieczny brał udział w treningu, ale zobaczy przed meczem, czy zdecyduje się wystawić go do gry. W przeszłości Hiszpan odważnie na niego stawiał, ale znak zapytania wisi nad jego nazwiskiem. 

Wreszcie nadszedł czwartek i spotkanie w Lidze Europy Liverpoolu. Jurgen Kloop zdecydował się posłać od pierwszej minuty Konstantinosa Tsimikasa (4,6), choć w weekend zagrał graczom FPL na nosie i posadził go na ławce. Cóż, po 45 minutach spotkania z Toulouse Grek opuścił boisko i nie jest to dobra informacja dla jego posiadaczy. Niemiecki menedżer w przerwie chciał wstrząsnąć drużyną i wpuścił na boisko trzech liderów, a ściągnął z niego trzech najsłabszych zawodników. Nie daje to zbyt dużych szans na występ Tsimikasa z Brentford. 

Kogo kupić?

Jak zwykle zastanawiamy się kogo można zaproponować do składu na najbliższą kolejkę.

Jarrod Bowen (7,5) - zacznijmy od opcji dość popularnej jak na ten segment. W składach ma go około 23% menedżerów w grze, co moim zdaniem nie dyskwalifikuje go z obecności w tym miejscu. Z siedmioma bramkami Bowen ma ponad trzy razy więcej trafień niż drugi najlepszy strzelec West Hamu w Premier League. Oddaje też ponad dwa razy więcej strzałów od drugiego w tej klasyfikacji zawodnika Młotów, a także ma dwa razy więcej strzałów celnych od kolejnego zawodnika na liście. Do tego terminarz West Hamu cały świeci się na zielono. Naprawdę warto. 

Anthony Gordon (5,7) - przy swojej cenie i kolejnych kontuzjach w ekipie Srok, Gordon wyłania się jako najciekawsza opcja ofensywna z tego zespołu. Przed tygodniem zdobył bramkę przeciwko bardzo mocnemu rywalowi, w tym sezonie Premier League oddał najwięcej strzałów na bramkę rywali spośród zawodników Newcastle, a tylko Callum Wilson ma od niego więcej punktów w klubowej klasyfikacji kanadyjskiej. Najbliższy rywal drużyny Gordona także zachęca do kupna - jest to Bournemouth.

Simon Adingra (5,0) - opcja obarczona ryzykiem, ale godna spróbowania. Terminarz Brighton zachęca, ponieważ w ciągu nahbliższych pięciu kolejek Mewy zagrają z Sheffield, Nottingham i Burnley. Jeżeli ktoś ma w składzie Kaoru Mitomę (6,5), to podwajanie Brighton jest raczej zbędne, ale jeśli ktoś go nie ma, może zaryzykować z Adingrą, by liczyć na jego przewagę względem Japończyka. Kosztuje bardzo mało, zdobył gola w ostatnim spotkaniu w Lidze Europy, a do tego ma raczej pewne miejsce w składzie (jak na drużynę Roberto De Zerbiego). 

Radim Horák (jeden z najlepszych Czechów grających w FPL)

Eberechi Eze (6,1) - Anglik, który po odejściu Wilfrieda Zahy stał się jednym z kluczowych zawodników Crystal Palace, wraca po kontuzji. Początek sezonu nie był dla niego udany, ponieważ mimo dobrych występów zdobył tylko jednego gola i zanotował jedną asystę. W wyniku pozbywania się go przez graczy jego cena wynosi obecnie zaledwie 6,1 mln, przez co staje się on dobrą opcją w grze, patrząc na terminarz Orłów w najbliższych kolejkach: zmierzą się oni wówczas z Evertonem, Luton i Bournemouth. W poprzedniej kolejce wystarczyły mu 32 minuty do zaliczenia asysty, a w składach ma go obecnie tylko 3% graczy.

Gabriel Martinelli (7,7) - Kanonierzy zmierzą się z Burnley u siebie w ostatnim meczu przed przerwą reprezentacyjną, a Mikel Arteta będzie czekał na wieści dotyczące stanu zdrowia swoich ofensywnych zawodników. Można spodziewać się absencji Eddiego Nketiaha (5,7), a to paradoksalnie może pomóc Martinellemu. W środowym meczu Ligi Mistrzów z Sevillą zaliczył on asystę i potwierdził zwyżkę formy. Uważam, że mecz z Burnley powinien odpowiadać jego stylowi gry, a biorąc pod uwagę także kolejne mecze Arsenalu z Wolves i Luton, uważam Martinellego za dobrą alternatywę dla Bukayo Saki, który zmaga się z problemami zdrowotnymi.

Anthony Gordon (5,7) - strzelec kontrowersyjnego gola, który w poprzedniej kolejce zapewnił Newcastle zwycięstwo nad Arsenalem. Przy kontuzji Alexandra Isaka oraz Callumie Wilsonie, który po 45 minutach w Dortmundzie został zmieniony, bardzo prawdopodobne, że Eddie Howe zaufa Gordonowi w roli napastnika. Sroki czeka długa podróż na samo południe Anglii, gdzie zmierzą się z Bournemouth, które wciąż znajduje się w strefie spadkowej Premier League. Przy cenie 5,7 mln nie bałbym się zaufać Gordonowi, który w tym sezonie strzelił już cztery bramki i ma tyle samo asyst.