Raków gubi punkty po fatalnym meczu w Radomiu

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Raków gubi punkty po fatalnym meczu w Radomiu

Raków gubi punkty po fatalnym meczu w Radomiu
Raków gubi punkty po fatalnym meczu w RadomiuJakub Ziemianin, Raków Częstochowa
Radomiak Radom mógł – i według jego kibiców – powinien był wygrać poniedziałkowy mecz. Remis 0:0 to to nie jedyny problem Marka Papszuna, ponieważ w ofensywie jego zespołu nie działało nic.

Po porażce z Legią Warszawa liderzy polskiej ligi musieli pokazać, że nie stracili impetu i mogą dowieźć do końca sezonu pierwsze miejsce. Okazja do tego wydawała się dobra, ponieważ przyszło wyjechać do Radomia, gdzie gospodarze nie wygrali meczu od początku lutego. Radomiak może i ma słabą rundę wiosenną, ale wyniki bywają gorsze od gry. Zieloni potrafią grać głową, błyskawicznie zwiększać tempo i szukać drogi do bramki.

Zapowiadał się zatem mecz dwóch drużyn, które lubią agresywnie walczyć o swoje okazje. Tak też weszły w spotkanie oba zespoły, szukając szybkiego otwarcia wyniku. Ivi Lopez już w minutę zdążył oddać strzał, ale bardziej przypominał podanie do bramkarza. Choć więcej podejść w pierwszym kwadransie miał Raków, to najlepszą okazję zaliczyli gospodarze, gdy po 12. minucie szczęście ratowało Medaliki przed utratą bramki z rąk (a raczej nóg) Rochy. Za to szczęścia brakło, gdy po 20 minutach kontuzję złapał Rundić i musiał zejść, zastąpiony przez Petraska.

Po szybkim starcie gra wyrównała się dość szybko. I choć umiejętności wydawały się przemawiać za Rakowem, to Radomiak bardzo czujnie wyczekiwał ataków. Sami przyjezdni też pomagali, ponieważ i Lopez, i Gutkovskis, i Nowak gubili się w polu karnym, popełniając proste błędy lub strzelając niecelnie. Dopiero w 45. minucie Jean Carlos zwieńczył akcję celnym strzałem, ale ten wpadł wprost w rękawice Kobylaka.

Radomiak nie miał na co narzekać po pierwszej odsłonie, Raków wręcz przeciwnie. I, choć zmiany wydawały się konieczne w składzie Medalików, to zespół wyszedł w tym samym składzie. A w formie… jeszcze gorszej. Rwana gra bez żadnego (!) strzału trwała aż 20 minut drugiej połowy. Zawodnicy częstochowskiej ekipy chyba zbyt głęboko w głowach mieli ostatnią porażkę z Legią, bo bez problemu radzili sobie z nimi w defensywie gospodarze. To dawało trenerowi Mariuszowi Lewandowskiemu nadzieję, że może uda się ugrać nie tylko punkt, ale nawet komplet. 

I co najmniej przez dwie minuty wszyscy w Radomiu mogli w to wierzyć. W 76. minucie fantastycznie wyprzedził obronę Daniel Pik i wykończył akcję idącą lewym skrzydłem, pokonując Kovacevicia z łatwością. Na tablicy 1:0, na trybunach szał i dopiero chwilę później – po przepychankach w okolicach ławek rezerwowych – sędzia na ekranie oglądał faul w ataku przy akcji bramkowej. Gola anulował, choć postawę Pika trzeba pochwalić, 22-latek wszedł na boisko kilka minut wcześniej.

Na dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu Abramowicz był bliski wsunięcia piłki pod poprzeczkę, ale futbolówka przeszła nad bramką. Jeśli takie próby chwały nie przynoszą, to co można powiedzieć o Rakowie, pozostającym z jednym niecelnym strzałem aż do doliczonego czasu i broniącym remisu? Można śmiało postawić tezę, że to był najgorszy mecz częstochowian w 2023 roku.

Dopiero po kilku minutach doliczonego czasu gry Medaliki zaczęły przeważać, ale to było za mało i za późno. Marek Papszun wróci do domu z poważnym bólem głowy, bo jego drużyna nie miała żadnego z atutów z poprzednich meczów. Raków gubi punkty i daje Legii dodatkową motywację przed wieczornym meczem Miedź-Legia.

Statystyki meczu Radomiak-Raków
Statystyki meczu Radomiak-RakówOpta by Stats Perform