Wyrachowana i pragmatyczna Barcelona obroniła prowadzenie 1:0 w Porto

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wyrachowana i pragmatyczna Barcelona obroniła prowadzenie 1:0 w Porto
Wyrachowana i pragmatyczna Barcelona obroniła 1:0 w Porto
Wyrachowana i pragmatyczna Barcelona obroniła 1:0 w PortoAFP
Portugalczycy mieli karnego, ale został anulowany. Mieli gola z przewrotki, ale padł ze spalonego. I żadna z fal ataków nie przyniosła gospodarzom z Estadio Dragao powodzenia. Barcelona po dwóch kolejkach Ligi Mistrzów ma komplet punktów i bilans goli 6:0.

FC Porto ostatnie zwycięstwo z Barceloną notowało w 1985 roku, zatem przynajmniej dwa pokolenia kibiców wyczekują na powtórkę tamtego sukcesu. Niestety, każde kolejne starcie kończyło się porażką i dokładnie tak typowano w środowym meczu 2. kolejki Ligi Mistrzów. Mistrzowie Hiszpanii przyjechali do wicemistrzów Portugalii po komplet punktów i w pierwszych minutach widać było taki właśnie układ sił.

Barcelona prowadziła grę, a Smoki szybko się cofały, niewiele jednak z tego wynikało. Po kwadransie optycznej przewagi, miejscowi doszli do głosu i postanowili pomóc szczęściu w polu karnym gości. Doskonale do sytuacji strzeleckiej doszedł Mehdi Taremi, jednak huknął w ręce Ter Stegena. Niewiele później ten sam zawodnik padł w polu karnym ciągnięty za koszulkę, ale gwizdek Anthony’ego Taylora milczał. 

Milczał również, gdy Robert Lewandowski padł jak rażony piorunem po wślizgu Carmo. Polak musiał zejść z boiska na nieco ponad 10 minut przed końcem pierwszej połowy, zastąpiony przez Ferrana Torresa. W kolejnych fragmentach Blaugrana co prawda dominowała, ale bez konkretów. Aktywny był – wygwizdywany bezlitośnie – Joao Felix czy Lamine Yamal, żaden z nich jednak nie był blisko pokonania Diogo Costy. Przeciwnie, to rzadziej dochodzący do piłki gospodarze wyglądali na bliższych powodzenia. 

Gorąco zrobiło się dopiero przed samą przerwą. Najpierw Ferran Torres huknął wprost w bramkarza w 44. minucie, by przy drugiej próbie nie popełnić już błędu. Błąd przydarzył się za to Romario Baro, który stracił piłkę i pozwolił Dumie Katalonii ruszyć z błyskawiczną kontrą. Gundogan dograł Torresowi, który wyszedł sam na sam i strzałem minął interweniującego Costę. Sędzia nie pozwolił już wznowić gry, Porto schodziło do szatni z bagażem.

Chcąc otworzyć konto z drugiej strony boiska, gospodarze wyszli już bez kompleksów i szukali sposobu na otwarcie. Najbliżej w pierwszej godzinie gry był 26-letni Pepe Aquino, który rozpoczął ponad 30-metrowy rajd z piłką i znalazł się sam przed bramką. Zbyt długo jednak czekał na oddanie strzału i wchodzący z tyłu Jules Kounde wybił mu piłkę.

Tuż po godzinie gry Wendell z bliska szukał szczęścia, zatrzymany przez Ter Stegena – miejscowi absolutnie nie zamierzali składać broni, a Duma Katalonii dawała podstawy do wiary, że tego meczu nie trzeba przegrywać. Duma Katalonii coraz rzadziej zbliżała się do bramki Porto, tymczasem po drugiej stronie raz po raz popisy dawali obrońcy katalońskiej drużyny.

Nie popisał się za to Joao Cancelo, który na kwadrans przed końcem meczu zagrał piłkę ręką w polu karnym. Piłkarz nie mógł uwierzyć we wskazanie sędziego na wapno i po chwili ogromny ciężar spadł mu z barków: VAR przywołał arbitra, a ten unieważnił własną decyzję, uznając rękę Eustaquio w ataku jeszcze przed kontaktem z kończyną Cancelo.

Limit pecha Porto wyczerpany? Niestety, jeszcze nie. W 83. minucie Taremi zdobył przepiękną bramkę przewrotką, tyle że ze spalonego. W końcówce Smoki walczyły do ostatniej kropli potu, jednak ani sześć doliczonych minut, ani czerwona kartka dla Gaviego nie pomogły – w bramce Barcelony stał zaparkowany autobus. Przez całą drugą połowę Katalończycy nie oddali nawet celnego strzału, ale cóż z tego? Wyjeżdżają z kompletem punktów.

Wynik i statystyki meczu Porto-Barcelona
Wynik i statystyki meczu Porto-BarcelonaOpta by Stats Perform