Królewski Bellingham daje wygraną Realu w doliczonym czasie gry

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Królewski Bellingham daje wygraną Realu w doliczonym czasie gry
Zaktualizowany
Królewski Bellingham, daje wygraną Realu w doliczonym czasie gry
Królewski Bellingham, daje wygraną Realu w doliczonym czasie gryAFP / Flashscore
Nieobecni w pierwszej połowie i nie dość skuteczni w drugiej. Piłkarze Realu mogliby wracać do Madrytu bez punktów, gdyby nie on: Jude Bellingham najpierw z dystansu wyrównał, by w doliczonym czasie gry dać zwycięstwo Królewskim. Real górą na wzgórzu Montjuic!

Ostatnie ligowe derby na swoim stadionie – przegrane. Ostatnie pucharowe derby na swoim stadionie – wygrane. W sobotę Barcelona podejmowała jednak Real Madryt gdzie indziej, w tymczasowym domu na wzgórzu Montjuic. Bardziej od lokalizacji kibiców interesowały jednak składy. W największą europejską rywalizację klubową weszli młodzi Jude Bellingham czy Fermin Lopez, na ławce zaczął z kolei Robert Lewandowski.

Miejsce Polaka na środku ataku zajął zgodnie z oczekiwaniami Ferran Torres, ale to nie on błysnął jako pierwszy. Po pięciu minutach gry nieustępliwie za piłką w polu karnym Realu pognał Ilkay Gundogan i został nagrodzony: Alaba nie zdołał wybić mu futbolówki sprzed nóg i sam na sam z Arrizabalagą nie pomylił się! 

Nieco zagubieni w tej sytuacji zawodnicy Królewskich długo pracowali na jakąkolwiek odpowiedź. Niedługo przed kwadransem Rodrygo zdołał dograć Viniciusowi, ale ten uderzył niecelnie. Zdecydowanie większy apetyt mieli w pierwszych fragmentach Katalończycy. Dowód? Po kolejnym ograniu obrońcy Fermin Lopez trafił w słupek już w 16. minucie!

Dopiero po 20 minutach gry Królewscy pokazali pazur. Strzał Valverde został jednak zablokowany, a Rudiger moment później posłał petardę nad poprzeczką. Wybitne zagrania przeplatały się z ostrą grą – nikt tu nogi nie odstawiał nogi, co owocowało kontrowersjami. Gdy przed półgodziną padł wychodzący sam na sam Joao Felix, doszło nawet do dyskusji między Viniciusem a Xavim, która pewnie latami będzie żyć w mediach społecznościowych. 

To zresztą znamienne – Vini chwilami był myślami poza meczem, podobnie jak Aurelien Tchouameni, winowajca przy straconej bramce. Real tylko chwilami łapał wiatr w żagle, na co bez pardonu reagowali zawodnicy Dumy Katalonii, ucinając wszelkie próby. Efekt? Do szatni Los Blancos zeszli bez strzału w światło bramki.

Wyjściowe składy i noty za mecz Barcelona-Real
Wyjściowe składy i noty za mecz Barcelona-RealFlashscore

Mieli o czym myśleć przyjezdni z Madrytu i pierwsze wnioski zaprezentował tuż po przerwie Rodrygo. To on po rajdzie prawą stroną huknął nad poprzeczką. Rewanż nastąpił kilka minut później, gdy Inigo Martinez główkował w słupek, a dobitkę Araujo wybronił Arrizabalaga. I choć gola nie zdobyli, to Barca notowała kolejny celny strzał przy trwającej niemocy madrytczyków. Przełamał ją dopiero w 57. minucie Toni Kroos. Po swojemu huknął zza pola karnego pod słupek, ale Ter Stegen styl Kroosa zna doskonale.

Zgodnie z oczekiwaniami, po godzinie gry na boisku pojawił się Robert Lewandowski, a chwilę później ofensywę rywali wzmocnił Joselu. Wydawało się, że zneutralizowany w ataku Jude Bellingham będzie musiał zajmować się zatrzymywaniem Polaka – co faktycznie mu się udało przy pierwszej okazji – ale młody Anglik miał coś jeszcze w zanadrzu. 

Po nieudanych próbach z dystansu Rudigera i Kroosa to właśnie Bellingham pokazał, jak trzeba huknąć. Odchodzący strzał wylądował w siatce po rękawicy Ter Stegena i na 20 minut przed końcem wynik 1:1 najbardziej odpowiadał... Gironie, której pozwoliłby zachować sensacyjny prymat w lidze.

Na zadowalanie Girony nikt nie miał jednak ochoty. Królewscy szukali okazji na komplet punktów, Xavi w bój posłał Yamala i Raphinhę, którzy po chwili umożliwili Lewandowskiemu oddanie efektownego, acz nieznacznie niecelnego strzału. Moment później podobnie chybił Gavi. Okres jednostronnego naporu Realu udało się przerwać, a gra przenosiła się z jednej połowy na drugą. 

Na finiszu zdecydowanie bardziej pachniało jednak kolejnym golem Królewskich i stało się! Już w doliczonym czasie Carvajal doskonale wrzucił piłkę w pole karne, lekko zgasił ją Luka Modrić, a po koźle wpadła pod nogi Bellinghama. Nie zostało mu nic innego, jak dopełnić dzieła, wpuszczając piłkę między nogami Ter Stegena! Nawet on ruszył w pole karne Realu w ostatnich sekundach, ale ratunku nie było – Bellingham dał wygraną w El Clasico!