Gdy Bayer Leverkusen niestrudzenie śrubuje swoją serię bez porażki, Bayern Tomasa Tuchela wpadł w marazm, który w niedzielę próbował przełamać na północy, w Bochum. Trener wypowiadał się o tym, że drużyna musi lepiej uruchamiać Harry'ego Kane'a i ma nad czym pracować, trzeba było to jednak wdrożyć na Ruhrstadionie.
Sprawdź przebieg i statystyki meczu Bochum-Bayern
Początek wskazywał, że to zadanie może zostać zrealizowane stosunkowo niewielkim nakładem sił. Jeszcze przed upływem pierwszego kwadransa gry siódmą bramkę w sezonie zaliczył Jamal Musiala. Co prawda za pierwszym razem piłka wróciła od słupka, ale poprawka pod poprzeczkę okazała się nie do zatrzymania.
Po pierwszym kwadransie szczelnie wypełniony sektor przyjezdnych w Bochum mógł wynik świętować, ale po drugim kwadransie zaczęły się schody. Indywidualny rajd Takumy Asano dał Japończykowi gola, a tuż przed przerwą modelowo wykonany rzut rożny zwieńczył główką Keven Schlotterbeck, wprawiając w euforię niebieskie sektory stadionu.
Druga połowa upływała głównie na frustracji Bayernu, której kumulacja nastąpiła na kwadrans przed końcem. Po drugiej żółtej kartce z boiska wyleciał Dayot Upamecano, a rzut karny na gola zamienił Kevin Stoger. Jak mało komu należało mu się dopisanie do listy strzelców, to on odpowiadał za większość akcji gospodarzy.
Wydawało się, że Bawarczycy są na kolanach, ale takiego rywala do końca nie można lekceważyć. Potwierdzili to w 87. minucie Mathys Tel i Harry Kane. Pierwszy asystował, a drugi przełamał się golem kontaktowym, który przywrócił nadzieję tym bardziej, że kolejne protesty kibiców oznaczały doliczenie znacznej porcji dodatkowego czasu.
Na nadziei tym razem się skończyło, Bochum dowiozło zwycięstwo i uciekło do środka tabeli kosztem pociągnięcia w dół mistrzów Niemiec. Zapowiada się, że po 11 mistrzostwach Niemiec z rzędu pałeczkę trzeba będzie oddać Bayerowi Leverkusen.
