Zamiast piłkarskiego święta w Pucharze Polski Motor sprawił sobie problem

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Zamiast piłkarskiego święta w Pucharze Polski Motor sprawił sobie problem

Zamiast piłkarskiego święta w Pucharze Polski Motor sprawił sobie problem
Zamiast piłkarskiego święta w Pucharze Polski Motor sprawił sobie problemSzater, Wikimedia Commons
Zamiast wielkiego święta i historycznego sukcesu jest konflikt z kibicami i konieczność zarządzania kryzysem. To właśnie Motor Lublin zafundował sobie przed szlagierowym meczem z Rakowem Częstochowa.

1 marca Motor Lublin – niezależnie od wyniku – po 41 latach wyrówna swój największy sukces w Pucharze Polski, grając mecz ćwierćfinałowy. Jeśli uda się wygrać z Rakowem Częstochowa, będzie to nowe najlepsze osiągnięcie w historii. Ponieważ mecz zaplanowano na wieczór, niemal pewne wydawało się pobicie tegorocznego rekordu frekwencji, który padł w poprzedniej rundzie Pucharu Polski, przeciwko Wiśle Kraków (7561 osób).

Teraz, na kilka dni przed pojedynkiem, niewiele wskazuje, by udało się ten wynik poprawić. Motor Lublin wziął kibiców pod włos cenami biletów. Chcąc obecnie kupić wejściówkę, trzeba wyłożyć 65 złotych. Dla porównania, za tę cenę można w Poznaniu obejrzeć mecz fazy pucharowej Ligi Konferencji. Tyle samo płacą wszyscy, ulg nie ma nawet dla dzieci. Kibice skupieni wokół zorganizowanych grup ogłosili więc już w połowie lutego, że nie będą przykładać ręki do tego widowiska.

"W dzisiejszych czasach, gdzie każdy liczy pieniądze, cenami biletów Klub zamyka możliwość zobaczenia imprezy sportowej na żywo wielu kibicom. Solidaryzując się ze wszystkimi kibicami postanowiliśmy, że nie będziemy prowadzić żadnej promocji, ani zachęcać do licznego przybycia na stadion. O prowadzeniu dopingu również nie będzie mowy" – poinformowali początkowo kibice.

Zatrzymali się o krok przed bojkotem, jednak dla wielu stanowisko tzw. grup decyzyjnych stanowi wiążącą rekomendację i ma realny wpływ na frekwencję. Widać to zresztą w mediach społecznościowych, gdzie niemal każdy wpis Motoru generuje lawinę niepochlebnych komentarzy za próbę wyciągania pieniędzy od kibiców. Ci zresztą nie zatrzymują się na krytyce, przygotowali porównanie cen w różnych klubach, które wypada negatywnie dla Motoru.

Wydawałoby się, lubelski klub wyciągnie wnioski z jesieni. Wtedy również ustawiono ceny na mecz z Wisłą Kraków, które kibice uznali za zaporowe. Fani zagrozili bojkotem, klub progi cenowe zmienił i udało się przeprowadzić widowisko bez zgrzytów. Rekordu widowni nie było, ale spotkanie odbywało się o 14:30 w środku tygodnia, a i tak przyszło trzykrotnie więcej kibiców niż na potyczki ligowe.

Tym razem jednak zarząd nie ugiął się przed apelami kibiców o obniżenie cen. Wydał oświadczenie, w którym sprzeciw kibiców przyjął "z żalem, ale i zaskoczeniem", a ceny utrzymał na tym samym poziomie, ulg również nie wprowadził.

W efekcie, do 22 lutego włącznie Motor Lublin potwierdził rozdysponowanie zaledwie 4679 wejściówek, co oznacza prawie 10 tysięcy wolnych miejsc na Arenie Lublin. Do dnia meczu wynik się poprawi, ale trudno myśleć o historycznym rezultacie, jak mecz 1/8 finału z Legią z 2021, który pozostaje rekordem Motoru na Arenie (14 914 widzów).

Widać zresztą, że w klubie myślą o ratowaniu wizerunku. Ulg dla młodzieży wciąż nie ma, ale jeśli osoba w wieku do 15 lat kupi wejściówkę za 65 złotych, będzie mogła za darmo wejść na kolejne spotkanie. Motor zaoferował również darmowe zaproszenia na mecz dla wszystkich dzieci z lubelskich domów dziecka. Efekt? Żaden wpis w mediach społecznościowych nie wywołał tylu reakcji – w przytłaczającej większości negatywnych. Miało być piłkarskie święto, ale na trybunach nie należy się go spodziewać.