Novak Djokovic, król finałów wielkoszlemowych, gotowy na mecz numer 35
Novak Djokovic jest zawodnikiem, który wygrał najwięcej turniejów wielkoszlemowych w historii tenisa, a w najbliższą niedzielę zmierzy się z młodzieńcem, który o tym marzy, żeby go pokonać. Nominacja do Wimbledonu daje mu fantastyczną okazję do zrehabilitowania się za to, że nie był w stanie zagrać na swoim poziomie w półfinale Rolanda Garrosa, kiedy to problemy fizyczne wynikające z napięcia i stresu uniemożliwiły mu kontynuowanie próby powrotu. Doszedł do remisu po przegranym secie otwarcia i uległ w czterech setach, nie będąc w stanie rywalizować.
Jako gracz, który wygrał najwięcej turniejów, nie jest zaskakujące, że jest tym, który rozegrał więcej finałów (35), ale dopóki nie pokonał w piątek Jannika Sinnera i nie zdobył kolejnego biletu, aby aspirować do kolejnego metalu, kiedy oczywiście był już – odkąd dotknął nieba Paryża – samotnym królem w tym sporcie, który wyzwala tak wiele emocji, nie pobił kolejnego rekordu, który mógłby dodać do swojego worka sukcesów. Chris Evert, z 34 meczami, pozostaje na drugim miejscu, a "Nole" ma najwięcej finałów.
Passa Serba jest niesamowita: nie przegrał od 17 maja i ma 14 zwycięstw z rzędu. Obejmuje to wszystkie jego występy na French Open, mecz pokazowy z Francesem Tiafoe i cały bieg w Londynie. Po drodze pokonał Karena Chaczanowa, Caspera Ruuda, Huberta Hurkacza, Andrieja Rublowa i samego Hiszpana, który zasłużył na prawo do rewanżu.
Djokovic, który ostatnio przegrał z Holgerem Rune w Rzymie, zamierza kontynuować spektakularny 2023 rok, w którym wygrał już dwa najważniejsze mistrzostwa (oprócz turnieju w Paryżu wygrał także Australian Open na początku roku). Wyzwaniem jest wygranie All England Club, a później US Open. Byłaby to perfekcja w wieku 36 lat, właśnie wtedy, gdy niejaki Alcaraz eksplodował ze swoją formą i może zatrzymał Djokovicia w drodze do tego wyczynu.