Katastrofa Krafta, triumf Lovro Kosa, wysoka klasa Zniszczoła

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Katastrofa Krafta, triumf Lovro Kosa, wysoka klasa Zniszczoła
Katastrofa Krafta, triumf Lovro Kosa, wysoka klasa Zniszczoła
Katastrofa Krafta, triumf Lovro Kosa, wysoka klasa ZniszczołaProfimedia
Ósme miejsce zajął podczas pierwszego konkursu w Lahti Aleksander Zniszczoł. Jak stary wyjadacz nie przejmował się loteryjnymi warunkami i skakał równo. Nieoczekiwanym triumatorem został Lovro Kos po tym, jak kilku czołowych zawodników – z 49. Stefanem Kraftem! – nie dało rady wygrać z wiatrem.

Po przeprowadzonych bez komplikacji kwalifikacjach, w późne piątkowe popołudnie rozpoczął się w fińskim Lahti pierwszy z dwóch zaplanowanych konkursów indywidualnych. Nieoczekiwanie dobre skoki po 14 próbach sprawiły, że jury zdecydowało się obniżyć rozbieg z 8. na 7. belkę. A że zbiegło się to ze zmianą wiatru, nagle warunki z bardzo dobrych stały się wyjątkowo trudne, zwłaszcza dla zawodników z wolnym najazdem i słabszym odbiciem.

Tylko Zniszczoł z Polaków

W tak trudnych okolicznościach nie poradzili sobie Kamil Stoch i Piotr Żyła. Stoch, który jeszcze w 2019 wygrywał tutejszy konkurs, doleciał tylko do 114. metra. Żyła co prawda miał odległość lepszą o trzy metry, ale gorszy styl i lepszy odczyt wiatru, przez co skończył za Stochem. Obaj zajęli miejsca 36-37, minimalnie tylko wyprzedzając 51-letniego Noriakiego Kasai.

Skaczący jeszcze z dłuższego rozbiegu Paweł Wąsek również nie zdołał zmieścić się w finałowej serii, jego 115 metrów wystarczyło tylko na 41. miejsce. Za to znaczącą poprawę względem kwalifikacji zanotował Maciej Kot, który w tej samej grupie uleciał 119 metrów. To jednak wciąż było za mało na serię finałową, był na miejscu 33.

W tej sytuacji ostoją polskiej drużyny ponownie okazał się Aleksander Zniszczoł, który mimo krótkiego rozbiegu i nieoptymalnych warunkach pewnie doleciał do 124,5 metra, co pozwoliło mu zmieścić się w pierwszej dziesiątce, na 9. pozycji.

Niespodziewana katastrofa Krafta

Najbardziej nieoczekiwana sytuacja miała jednak miejsce przy 50. skoku – lidera Pucharu Świata, Stefana Krafta. Gdy wydawało się, że warunki się poprawiają (pięciu ostatnich skoczków miało wyższe odczyty), Krafta niepokojąco przechyliło zaraz po wyjściu z progu, przez co spadł na 105. metr i najgorsze w sezonie 49. miejsce! 

"To był silny podmuch wiatru, szczerze mówiąc czułem podmuchy już na rozbiegu. To nie powinno się wydarzyć. Szkoda, bo ze zwyczajnym skokiem wygrałem tu kwalifikacje" – relacjonował Kraft po skoku, cytowany przez Kacpra Merka.

Wietrzna druga seria 

Prowadzona już stale z 7. belki druga seria okazała się bardzo trudna do przeprowadzenia, ponieważ początkowy wiatr pod narty szybko zmienił się na boczny z lewej, który zepchnął czwartego ze skoczków, Żaka Mogla, tuż pod bandę. Zrobiło się niepokojąco i niektórzy długo czekali na swoje zielone światło, co zaowocowało sporym rozrzutem w wynikach. Aleksander Zniszczoł pokazał swoją klasę i pewnie dociągnął do 126,5 metra. Po fatalnie krótkim skoku Michaela Hayboecka (114 m) Polak nawet awansował na ósme miejsce!

Nie miał jednak szczęścia do wiatru porównywalnego z Janem Hoerlem, któremu wiatr rozłożył czerwony dywan… aż zbyt długi! Przy 136 metrach musiał podeprzeć lądowanie. Sędziowie szybko obniżyli belkę, ale Lovro Kosa to nie zatrzymało – Słoweniec doleciał do 134 metrów i wyprzedził prowadzącego Ryoyu Kobayashiego (131 m), ostatecznie wygrywając konkurs! Tak wysoko zawieszonej poprzeczki nie przeskoczył Andreas Wellinger, który wyrównał skok Zniszczoła (126,5). Zmieścił się za plecami Kosa na drugim miejscu i przed Japończykiem Kobayashim!