Ekstraklasa w niedzielę: Miało być podium, jest katastrofa Legii Warszawa

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Ekstraklasa w niedzielę: Miało być podium, jest katastrofa Legii Warszawa

Zaktualizowany
Tylko remis Korony z Piastem, kielczanie coraz bliżej spadku
Tylko remis Korony z Piastem, kielczanie coraz bliżej spadkuProfimedia
Dwie bardzo szybkie bramki pozwoliły Warcie Poznań pokonać zbyt nieskutecznego Widzewa w Grodzisku. Korona Kielce nie poradziła sobie z zadaniem pokonania Piasta. W ostatnim meczu niedzieli katastrofalną porażkę poniosła Legia Warszawa, która na swoim stadionie uległa Radomiakowi 0:3!

Legia Warszawa - Radomiak Radom (0:3)

Porażki Lecha, Rakowa i Jagiellonii stworzyły Legii doskonałą okazję, by wskoczyć na podium PKO BP Ekstraklasy i włączyć się do walki o najwyższy cel. Warunkiem koniecznym było pokonanie w meczu przyjaźni Radomiaka, ale poziom trudności wzrósł już po kilku minutach, gdy z czerwoną kartką z boiska wyleciał Bartosz Kapustka

Nie zmieniło to optyki – Legia wyglądała na głodniejszą wygranej, częściej goszcząc pod bramką Radomiaka. Ten okazji mógł szukać głównie z kontry i w 24. minucie Lisandro Semedo właśnie po rajdzie dośrodkował do Wolskiego przed bramką, a ten spudłował haniebnie. W tej akcji ucierpiał Patryk Kun, Legia straciła drugiego piłkarza. Wcześniej trener Kędziorek musiał wprowadzić Bruno Jordao za rannego Donisa. Dopiero w 35. minucie obejrzeliśmy celny strzał – to Semedo z dystansu sprawdzał czujność Hładuna. Do przerwy nikt nie zaoferował więcej.

Bolesny dla wszystkich widzów mecz nie prezentował się o wiele lepiej po powrocie z szatni. Próby ataków długo były neutralizowane po obu stronach i dopiero po 20 minutach drugiej odsłony doczekaliśmy się celnego strzału, gdy klepka Semedo i Vagnera wypuściła tego pierwszego przed bramkę i pozwoliła strzelić na 1:0. Wojskowi rzucili się do odrabiania strat, ale skończyło się tragicznie. Strata Morishity w ataku pozwoliła Jordao ruszyć z kontrą prawym skrzydłem. Zbyt łatwo doszedł pod pole karne i swobodnie dograł do Vagnera, a ten huknął pod poprzeczkę na wagę drugiego gola! I to nie było ostatnie słowo, jeszcze Luka Vusković przypomniał o swoim talencie, kąśliwym strzałem mieszcząc piłkę nad ręką Hładuna.

Statystyki meczu Legia - Radomiak
Statystyki meczu Legia - RadomiakFlashscore

Korona Kielce – Piast Gliwice (1:1)

Świadomi trudnej walki swoich piłkarzy o utrzymanie, kibice Korony tłumnie pojawili się w niedzielę na meczu z Piastem i przez ponad kwadrans wyglądało na to, że zobaczą gola Złocisto-Krwistych. Tylko kielczanie atakowali, a Piastunki ograniczały się do destrukcji. Najgroźniejsze okazje miejscowych przychodziły po stałych fragmentach, ale poza rozgrzaniem Frantiska Placha niewiele to dało. Zamiast radości z bramki przyszła gorycz jej straty – niższy o głowę Miłosz Szczepański z łatwością uciekł Piotrowi Malarczykowi, dograł do Ameyawa, a ten pierwszym strzałem Piasta dał 1:0. Ku ogromnej frustracji Suzuki Areny, do przerwy nie udało się tego zmienić.

Na drugą połowę z szatni wybiegli Krogstad i Dalmau, a Korona była zdeterminowana do odrobienia strat. Długo nie udawało się impasu przełamać, ale tuż po godzinie gry Mokwa niechcący faulował Dalmau w polu karnym i Hiszpan sam z wapna wymierzył sprawiedliwość. W kolejnych fragmentach kielczanie dominowali, a Piastunki cierpiały, broniąc wyniku i szukając okazji na jeden decydujący cios. W końcówce to właśnie przyjezdni naciskali, ale nie udało się zmienić wyniku. Kielce tkwią w strefie spadkowej jeszcze przed meczem Puszczy, co przybliża Koronę do spadku.

Wynik i statystyki meczu Korona-Piast
Wynik i statystyki meczu Korona-PiastFlashscore

Warta Poznań – Widzew Łódź (2:1)

Mimo wczesnej pory bardzo wielu widzów pofatygowało się do Grodziska Wielkopolskiego, w tym spory kontyngent z Łodzi. W otwierających fragmentach nagrodzeni zostali jednak tylko kibice Warty, bowiem łodzianie wydawali się zagubieni, a szybka i agresywna gra gospodarzy przyniosła zaskakująco dobre efekty. Już w 9. minucie Kajetan Szmyt wszedł pod bramkę z lewej i piłka wylądowała w siatce po nieoczekiwanej serii odbić od Szoty i Ciganiksa. Widzew jeszcze się dobrze nie otrząsnął, a nieoczekiwana strata Pawłowskiego otworzyła Warcie drogę do kolejnego ataku. Zza pola karnego chciał uderzał Szmyt, ale skiksował. Nic się nie stało, jego kiks wyłożył piłkę Kupczakowi, a ten uderzył piłkę doskonale – po strzale zewnętrzną częścią prawej stopy piłka wkręciła się do bramki i nie dała szans Gikiewiczowi

W 24. minucie łodzianie cieszyli się z kontaktowej bramki, ale przedwcześnie. Świetna główka Jordiego Sancheza po rzucie wolnym co prawda pokonała Grobelnego, ale Luis da Silva pod bramką był na spalonym. Tym samym Widzew pozostawał bez celnego uderzenia i wydawało się, że do przerwy stan się nie zmieni. Jordi Sanchez przypomniał jednak o sobie, raz jeszcze głową posyłając piłkę w tę samą część bramki, tym razem z akcji. Strata zmniejszona w 44. minucie, a pod koniec doliczonego czasu Klimek był bliski wyrównania. Druga część zaczęła się lepiej dla Warty, ale Zrelak skiksował przed bramką i nie udało się uciec na dwa gole. Problemy z celnością mieli też widzewiacy, jak choćby Pawłowski z wolnego posyłający piłkę wysoko nad bramką.  Z naporu Widzewa nie wynikało wyrównanie, za to w 93. minucie Tomas Prikryl był o włos od 3:1 w kontrze sam na sam. Przegrał jednak z Gikiewiczem, któremu tylko obił nogi.

Statystyki meczu Warta-Widzew
Statystyki meczu Warta-WidzewFlashscore