Rozpoczęty w rzęsistym deszczu ostatni sobotni mecz hiszpańskiej LaLigi połączył wiceliderów ze średniakami o niemal dwukrotnie niższym dorobku punktowym. Barcelona była i musiała być jednoznacznym faworytem, a jednak wywiązanie się z tej roli nie przyszło łatwo.
Sprawdź komplet statystyk meczu Barcelona-Las Palmas
Optyczna przewaga Dumy Katalonii była niepodważalna, za to tablica wyników pozostawała nieubłagana, choć chwilami stadion wierzył w uzyskane prowadzenie. Pierwsza sytuacja przyszła w piątej minucie, gdy Robert Lewandowski celnie dobijał, ale bramkę odebrała mu sygnalizacja spalonego. Niecały kwadrans później Raphinha przeżył dokładnie to samo – on tez strzelił gola, on też był na spalonym.
Zadanie pozornie stało się łatwe po czerwonej kartce dla bramkarza Alvaro Vallesa już w 25. minucie, ale Las Palmas broniło się konsekwentnie, czasem z pomocą szczęścia. Przykładem jest kolejna świetna próba Polaka w 34. minucie, gdy główką obił poprzeczkę. Czasem sprzyjały też rozregulowane celowniki – to kamyczek do ogródka Raphinhy, którego niecelne uderzenie obok słupka zwieńczyło bezbramkową pierwszą połowę.
Tylko szaleniec obstawiałby w tym momencie punkty dla Las Palmas – Barca miała prawie 70 proc. posiadania, goście nie oddali strzału wymagającego obrony i coraz niżej cofali się do defensywy. A jednak dopiero po kwadransie drugiej połowy Duma Katalonii zdołała osiągnąć prowadzenie, gdy fantastycznie miękką wrzutką Joao Felix obsłużył Raphinhę, który przeciął defensywę i główką przeniósł piłkę nad bezradnym Aaronem Escandellem.
Wyraźnie pogodzeni z ustalonym już podziałem punktów, piłkarze obu jedenastek toczyli spokojny, by nie powiedzieć senny mecz w kolejnych fragmentach: Blaugrana nie forsowała tempa, Kanaryjczycy nie śmieli nawet szukać wyrównania. Prowadzenie powinno było zostać podwojone po 77 minutach, gdy sam na sam przed bramką Joao Felix przesadził i posłał piłkę w poprzeczkę. Piłka obiła jeszcze dwukrotnie bramkarza, ale nie wtoczyła się do bramki.
Na dziewięć minut przed końcem Xavi zdjął Roberta Lewandowskiego, a Polak dosadnymi komentarzami zapracował na żółtą kartkę, która wyklucza go z kolejnego meczu. Barcelona uwierzyła na tyle w zwycięstwo, że mogła je stracić na własne życzenie. W 87. minucie Alberto Moleiro z łatwością oszukał Romeu i uderzył kąśliwie. Trafił tylko w boczną siatkę, ale Ter Stegen wykrzyczał kolegom kilka uwag. Podziałało – do końca doliczonego czasu zagrożenia już nie było.