Szósty etap, uważany za "królewski" odcinek tegorocznej edycji wyścigu nie był długi, ale najeżony podjazdami. Na trasie znalazło się aż pięć górskich premii, w tym blisko 15-kilometrowa wspinaczka na Col de Pradelli (1730 m n.p.m.).
Debiutujący w Katalonii Pogacar kolejny raz udowodnił, że zdecydowanie dominuje w stawce startujących. Przez większość trasy jechał na czołowych pozycjach w topniejącym peletonie, a na około 40 km przed metą, podczas podjazdu na przedostatnią górską premię, zaatakował samotnie i bez większego trudu zostawił rywali za plecami. Na metę przy sanktuarium maryjnym w Queralt wjechał samotnie, minutę przed kolejnymi zawodnikami.
W pościg za odjeżdżającym samotnie Pogacarem ruszył wicelider - Landa, a po kilku kilometrach dołączył do niego Kolumbijczyk Egan Bernal, odzyskujący wyraźnie formę po długiej przerwie w startach spowodowaną poważnym wypadkiem. Ta dwójka uzyskała ponad minutę przewagi nad kolejnymi zawodnikami, co przyniosło Bernalowi awans na trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej kosztem Aleksandra Własowa, który przyjechał na metę z większą stratą.
Siedmioetapowy wyścig zakończy się w niedzielę etapem ze starem i metą w Barcelonie.