Dlaczego piłkarze, sztab i kibice stanęli po stronie trenera Motoru?

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Dlaczego piłkarze, sztab i kibice stanęli po stronie trenera Motoru?

Ta grafika z prostym hasłem "Motor United" stanowi esencję przekazu kibiców.
Ta grafika z prostym hasłem "Motor United" stanowi esencję przekazu kibiców.MotorLublin.com
Przemocy nic nie broni, więc dlaczego kibice, sztab, piłkarze, a nawet główny inwestor stoją murem za trenerem Goncalo Feio?

W czwartek Komisja Dyscyplinarna oficjalnie wszczęła dochodzenie w sprawie trenera Motoru Lublin, Portugalczyka Goncalo Feio. Zanim zapadną decyzje w jego sprawie, konieczne będą wyjaśnienia wszystkich uczestników zdarzenia, zaplanowane na 16 marca. Okazało się – zgodnie zresztą z oczekiwaniami – że pisemne wyjaśnienia są rozbieżne ze sobą i nie można na ich podstawie podjąć decyzji.

Sprawę przeciwko Portugalczykowi wszczął z urzędu rzecznik dyscyplinarny PZPN Adam Gilarski. Trenerowi Motoru grożą konsekwencje od grzywny i zawieszenia licencji trenerskiej po usunięcie z kursu trenerskiego UEFA Pro, co zamknęłoby mu drogę do profesjonalnej kariery trenerskiej.

Co się wydarzyło w Motorze?

W niedzielny wieczór portugalski trener Motoru nie tylko szarpał się z prezesem Pawłem Tomczykiem po konferencji, ale też kłócił się z nim w jego gabinecie, kopał z nerwów w biurko, a na koniec rzucił w kierunku prezesa kuwetą na dokumenty. Ta trafiła idealnie w łuk brwiowy, powodując gwałtowny krwotok, jazdę do szpitala i założenie szwów. Wcześniej Feio miał krzyczeć na rzeczniczkę prasową klubu Paulinę Maciążek do tego stopnia, że ta nie była w stanie poprowadzić konferencji prasowej po meczu z Jastrzębiem. W jej obronie pod koniec konferencji chciał stanąć prezes, konfrontując się z Feio, czego finałem był wspomniany rzut kuwetą.

Następnego dnia miała się odbyć konferencja związana z sytuacją w klubie, ale Feio zapowiedział z wyprzedzeniem, że nie przyjdzie, zaś po odwiezieniu prezesa do szpitala i on był niedostępny. Konferencja z udziałem głównego inwestora Motoru, Zbigniewa Jakubasa, odbyła się więc we wtorek, trener przyszedł i wygłosił krótkie przeprosiny. Do ostatniej chwili nie było pewności, co ogłosi Jakubas. Nieoczekiwanie dla wielu, ten postanowił zatrzymać Feio na stanowisku, za to zawiesić prezesa klubu, a rzeczniczce zaoferować inne stanowisko, by nie miała kontaktu z Portugalczykiem. Mało tego, podtrzymał swoje stanowisko, że jeśli odejdzie trener, to odejdzie i on.

"Kiedy zatrudniałem trenera Feio, to powiedziałem sobie tak. Jest do trzech razy sztuka. Jeśli z tym człowiekiem mi się nie powiedzie, to jest koniec mojego bytu w Lublinie. Dokąd będzie trener, ja też będę. Jeśli trenera nie będzie, moja rola w Lublinie się skończy. Trzymajcie kciuki za nas razem, bo jedziemy wszyscy na tym samym wózku" – powiedział główny inwestor lubelskiego klubu.

Nerwus, choleryk, furiat

Znamy relacje z klubów, w których pracował. Wszyscy w pierwszych słowach mówią jak jeden mąż: profesjonalista w każdym calu, perfekcjonista, gotowy zajechać się i pracować po nocach, jeśli sytuacja tego wymaga. Żyłby w klubie, gdyby to było możliwe. To nastawienie jest zresztą cytowane jako przyczyna sukcesu Motoru od jesieni. Gdy Feio przejmował drużynę we wrześniu, była na dnie tabeli. Teraz ma szansę powalczyć o awans, zdobywając średnio ponad dwa punkty na mecz.

Ale ma wyjątkowo krótki lont. Kiedy coś nie działa, nie zamiata pod dywan, tylko rzuca tym o ścianę. W każdym kolejnym klubie – a Feio pracował choćby w Legii, Wiśle Kraków czy Rakowie – to potwierdzają. Z takim człowiekiem trzeba odpowiednio umieć pracować, dając mu miejsce do działania i wiedząc, że nie ma z nim kompromisów. A że w język się nie gryzie, trzeba mieć zarządzanie kryzysowe i dystans w relacjach. Motor wiedział, kogo brał do szkolenia, zwłaszcza że są kluby, które dokładnie z tych powodów po Feio nie sięgnęły.

Sytuacja w tabeli II Ligi
Sytuacja w tabeli II LigiFlashscore

Szersze tło i strony konfliktu

W mediach sytuacja została przedstawiona jednoznacznie i trudno o inny rozwój sprawy. Jest agresor i dwójka poszkodowanych. Kiedy ktoś atakuje fizycznie swojego zwierzchnika i krzyczy na koleżankę, szukanie usprawiedliwienia wydaje się niewłaściwe. Jednak napięcie w Motorze nie było kwestią ostatnich dni, a tygodni, jeśli nie miesięcy.

Pod powierzchnią gotowało się i w końcu zaczęło kipieć. Na przykład na początku lutego, gdy Feio nie mógł zabrać drużyny na mecz na głównej płycie, choć miała być dostępna. To nie pierwsza sytuacja, kiedy potrzeby szkoleniowe zespołu – w jego ocenie – przegrały z polityką. Dla prezesa nieprzygotowanie głównego boiska nie było problemem. Feio zareagował wystąpieniem na żywo, w którym publicznie skrytykował działanie klubu.

Kwestii spornych było znacznie więcej, choć nie można uznać, że ktokolwiek działał w złej wierze. Ze strony Pawła Tomczyka dobre (choć złożone) relacje z MOSiR były bardzo istotne, w końcu klub korzysta z miejskich obiektów, dostaje od miasta fundusze, więc z jego spółkami musi jakoś żyć. Ze strony trenera to jeden z elementów – a jest ich wiele – które utrudniają profesjonalne funkcjonowanie Motoru. A że Feio z prezesem i głównym inwestorem obiecywali sobie budowanie silnej marki, to każdy do tego dążył, po swojemu.

Wizje się minęły, napięcie rosło, a do tego doszły układy personalne. Partnerka trenera jest jednocześnie dyrektorem administracyjnym Motoru, więc w klubie powstały niejako dwa obozy nastawione do siebie defensywnie. A że Goncalo Feio jest wybuchowy, o konfrontację było łatwo. Niedzielne przesilenie skończyło się hollywoodzko, ale to trener – a nie prezes i rzeczniczka – dostał drugą szansę. Nawet jeśli Zbigniew Jakubas za włożoną pracę chwalił wszystkich bohaterów tego dramatu, to dokonał wyboru.

Dlaczego piłkarze, sztab i kibice stanęli za Feio?

Byłoby błędem uproszczenie, że Goncalo Feio ma za sobą trybuny dzięki dobrym wynikom, jak sugerowały niektóre media. Zwłaszcza z kibicami Portugalczyk dzieli wizję tego, jak powinien działać klub. Ich też mierzi nieodśnieżone boisko czy fakt, że do niedawna Motor nie miał zaplecza do regeneracji, fizjoterapii czy nawet urządzeń treningowych na Arenie Lublin. Zanim Jakubas i miasto spełnili warunki stawiane przez Feio (dokumentacja, przetargi, itd.), sprzęt już był – wypożyczył go prywatnie trener Michał Zajko. Prezes w oczach fanów był powolny, by nie powiedzieć nieskuteczny. A trener co mówi, to robi – od razu.

Dodatkowym argumentem była niechęć kibiców do prezesa Tomczyka po tym, jak Motor dwukrotnie drastycznie podniósł ceny biletów na mecze Pucharu Polski. Za pierwszym razem z ruchu się wycofał, za drugim nie. Miasto wprowadziło też opłaty za parkowanie pod stadionem, co dolało oliwy do ognia drogich biletów. Fani nie czuli się blisko z prezesem, za to do trenera – za jego tytaniczną pracę – mają szacunek. Nic dziwnego, że główne grupy kibicowskie dziś mają Feio na sztandarze pod hasłem Motor United. 6 marca późnym wieczorem zorganizowali nawet na szybko demonstrację pod stadionem, skandując jego nazwisko.

Z kolei 8 marca po stronie Feio opowiedzieli się piłkarze i sztab szkoleniowy. Choć w zespole, według naszych informacji, nie ma jednomyślności w ocenie zachowań trenera, to zdecydowanie jest w ocenie jego pracy. Na profilach społecznościowych zawodników pojawiło się oświadczenie zakończone słowami "Trenerze jesteśmy z Tobą i mamy nadzieję na dalszą owocną współpracę".