"Każdy ma swoją ścieżkę" - zaznaczyła Klimovicova na wstępie rozmowy. Jej jest taka, że pięć lat temu zaczęła trenować w Polsce, a dwa lata temu przeniosła się na stałe do Bielsko-Białej i została zawodniczką BKT.
"Mam tam swoje mieszkanie, trenerów od przygotowania fizycznego oraz sponsorów. W Czechach tego nie miałam, więc logicznym krokiem dla mnie było podjęcie decyzji o przyjęciu polskiego obywatelstwa" - przekazała.
Zaskoczyło to czeską federację, ale problemów młodej tenisistce nikt nie robił. Czechy są bowiem znane z ogromnej liczby tenisowych talentów.
"Wiąże się to z tym, że organizowane jest tam mnóstwo turniejów dla juniorek. Grałyśmy między sobą naprawdę bardzo często, co sprawia, że od początku zdobywane jest doświadczenie na wysokim poziomie" - tłumaczyła Klimovicova.
Urodziła się w Ołomuńcu - mieście, które uważa za równie piękne jak Bielsko-Biała. Jak zauważyła, dzięki temu ma teraz dwa domy. W Ołomuńcu wciąż mieszkają jej rodzice, którzy również nie mieli problemów z jej decyzją o zmianie barw narodowych.
"Zawsze są ze mną i zawsze mnie wspierają. Kiedy przed moim meczem będzie kiedyś odegrany hymn Polski, to będą dumni tak samo jak ja. To dla mnie wielki zaszczyt móc reprezentować Polskę" - wskazała.
Jej ulubioną nawierzchnią do gry w tenisa jest trawa. To właśnie na niej osiągnęła swój najlepszy wynik w juniorach, awansując do półfinału Wimbledonu w 2022 roku.
"Trawa jest świetna. Pasuje mi, bo można tam grać szybko i płasko. Zawsze mile wspominam półfinał Wimbledonu, ale marzę, aby kiedyś wygrać w Londynie turniej seniorów" - podkreśliła.
Na razie w "dorosłym” tenisie gra w mniejszej rangi turniejach WTA oraz kwalifikacjach do imprez Wielkiego Szlema. W maju we French Open doszła do 3. rundy, a w Wimbledonie odpadła po pierwszym meczu. Do Nowego Jorku, by walczyć o występ w US Open, przyleciała po dwutygodniowych przygotowaniach w Bielsko-Białej.
"Grać na tych kortach to wielki zaszczyt. Nowy Jork mi się podoba, ale tylko pod kątem wakacji. Jest tu zbyt chaotycznie i nie chciałabym tu mieszkać. Pierwsze dni były ciężkie, ale nie ze względu na jet lag, bo z tym nigdy nie mam problemu. Było bardzo gorąco, przez co piłki też latały szybciej. W miarę upływu czasu czułam się jednak coraz bardziej komfortowo" - powiedziała.
Na kortach Billie Jean King National Tennis Center rozegrała trzy mecze. Jak oceniła, wszystkie były z jej strony na wysokim poziomie. O porażce 3:6, 6:7 (0-7) w decydującej rundzie kwalifikacji z Darją Semenistają z Łotwy zdecydowały detale.
"Nie jestem smutna, bo rok temu w Nowym Jorku odpadłam już w 1. rundzie kwalifikacji, a teraz w ostatniej. Jest progres, a ja dopiero zaczynam karierę. Mój trener Jakub Cymorek - z którym pracuję od Wimbledonu - też był ze mnie dumny. Powiedział, że widział u mnie duży postęp w kwestii poruszania się po korcie oraz serwisu" - poinformowała.
Pod koniec pobytu w Nowym Jorku Klimovicova jednak gorzej się poczuła. Zdążyła się jeszcze przemieścić do Meksyku, gdyż w jej planach była impreza w Guadalajarze, ale już na miejscu całkiem ją rozłożyło.
"Boli mnie gardło i czuję się osłabiona. Niestety, lekarz przepisał antybiotyki i ten turniej odbędzie się beze mnie" - przekazała.
Z Meksyku poleci do Brazylii, gdzie powalczy o występ w kolejnym turnieju WTA 250 w Sao Paulo. Potem wróci do Polski, aby przygotowywać się do kolejnych startów.
"Nie planuję wakacji, bo te miałam dwa miesiące temu. Byłam z siostrą w Turcji. Poprzez najbliższe występy chcę awansować do czołowej 150-tki listy WTA, aby w przyszłym roku grać w Australian Open bez kwalifikacji. Wtedy też rozpocznę walkę o wejście "setki” rankingu" - zapowiedziała.
W najbliższych planach Klimovicovej są także... lekcje polskiego. Wszystko rozumie, a w swoim klubie stara się z każdym rozmawiać po polsku.
"Wychodzi w miarę ok, ale chcę się także nauczyć dobrze pisać" - podsumowała.