Powracająca do gry Venus Williams (45), najlepszy faworyt singla Carlos Alcaraz, rekordzista Novak Djoković: te i inne wielkie nazwiska odpadły przedwcześnie na kilka dni przed rozpoczęciem zawodów singlowych. Dotyczyło to również Zvereva, któremu wyraźnie brakowało wigoru w przegranym 0:4, 3:5 meczu ze Szwajcarką Belindą Bencic przeciwko amerykańskiemu duetowi Danielle Collins/Christian Harrison. Niemniej, atmosfera wśród uczestników i widzów była doskonała. Przynajmniej dla większości z nich.
Największe gwiazdy i show zamiast rywalizacji najlepszych
Podczas gdy Alcaraz śmiał się i żartował pomimo zbliżającej się porażki, napięcie było znacznie większe gdzie indziej: "Gramy również dla wszystkich deblistów, którzy nie mogli tu być" - powiedział Andrea Vavassori. Ponieważ dla Włocha i jego partnerki deblowej Sary Errani nie chodziło tylko o dobrą zabawę.
Po punkcie meczowym w ćwierćfinale przeciwko Andriejowi Rublowowi i Karolinie Muchovej, duet wykrzyczał swoją ulgę. "Staraliśmy się dać z siebie wszystko" - podkreślił Vavassori. W końcu obydwoje Włosi są prawie jedynymi tego typu uczestnikami w Nowym Jorku: nie są gwiazdami singla, nie są tenisowymi celebrytami - ale specjalistami od gry podwójnej.
Vavassori jest wściekły: "Głęboka niesprawiedliwość"
W rzeczywistości nie ma dla nich miejsca w Nowym Jorku, przynajmniej nie w nowym formacie: Amerykański Związek Tenisowy (USTA) całkowicie zreorganizował zawody mieszane, rozgrywając je w ciągu zaledwie dwóch dni ze skróconymi setami przed zawodami singlowymi rozpoczynającymi się w niedzielę.
Kryteria nominacji były kontrowersyjne: W sumie było 16 miejsc startowych, z których połowa została przyznana na podstawie rankingów singlowych, a pozostałe osiem na podstawie dzikich kart. W ten sposób odcięto drogę do rozgrywek m.in. Janowi Zielińskiemu i Su-Wei Hsieh.
Duet, który przystąpił do zawodów jako obrońcy tytułu, już w okresie poprzedzającym imprezę określił tę decyzję jako "głęboką niesprawiedliwość". Teraz w półfinale zagrają z Collins i Harrisonem w walce o drastycznie zwiększoną nagrodę pieniężną w wysokości miliona dolarów.
Napięte harmonogramy eksploatują gwiazdy do granic
A Zverev, Świątek i spółka? Pomimo dobrego nastroju, impreza nie jest bynajmniej zabawnym wydarzeniem dla największych gwiazd, ale także dużą ilością dodatkowej pracy w i tak już bezlitosnym harmonogramie. Zaledwie kilka dni wcześniej Sascha Zverev zaprezentował się w półfinale w Cincinnati w całkowicie wyczerpującym występie. Światowy numer jeden Jannik Sinner musiał przerwać finał, a następnie wycofał się z turnieju mieszanego. Iga Świątek w ciągu 24 godzin musiała rozegrać trzy mecze.
Kto więc mógłby winić Zvereva, że jego porażka nie spowodowała zbyt dużego smutku? Być może Vavassori i Errani - ale oni również uderzyli w pojednawczą nutę: "Miło" było pokazać swoje umiejętności "na dużej scenie", powiedział Vavassori: "To będzie dobra rzecz na przyszłość".