Więcej

Majchrzak: Byłem na tabletkach, ale i tak ból był zbyt duży

Majchrzak: Byłem na tabletkach, ale i tak ból był zbyt duży
Majchrzak: Byłem na tabletkach, ale i tak ból był zbyt dużyPhoto by ISHIKA SAMANT / GETTY IMAGES NORTH AMERICA / Getty Images via AFP
Przygoda Kamila Majchrzaka z US Open zakończyła się, gdy w treciej rundzie odpadł po kreczu w starciu z Leandro Riedim. Polski tenisista czuje żal, bo mógł na Queensie osiągnąć historyczny wynik oraz dlatego, że zapewne zabraknie go w meczu Pucharu Davisa z Wielką Brytanią.

O Majchrzaku było ostatnio bardzo głośno i to wyłącznie w bardzo pozytywnym kontekście. Nie dość, że po kapitalnym, trwającym ponad 4,5 godziny spotkaniu z Karenem Chaczanowem awansował do trzeciej rundy US Open, to jeszcze spełnił dobry uczynek. Odnalazł bowiem chłopca, któremu inny dorosły kibic sprzątnął sprzed nosa czapeczkę, którą Majchrzak zamierzał mu wręczyć po starciu z Rosjaninem.

"Ma na imię Brock. Jego mama napisała do mnie na Instagramie. Spotkałem się z nim i jego bratem. Brock dostał czapeczkę, a jego brat frotkę. Obaj otrzymali także po koszulce. Mam nadzieję, że dzięki tym pamiątkom mieli fajniejszy dzień. Mam także nadzieję, że dalej są na kortach i oglądają mecze. Trzeba szerzyć dobro w świecie, bo jest go coraz mniej" - powiedział.

Sport bywa jednak brutalny i niesprawiedliwy, bo zamiast wynagrodzić Polakowi tę piękną postawę, zabrał mu historyczną szansę na awans do czwartej rundy US Open. Wszystko dlatego, że pod koniec trzeciego seta meczu z Chaczanowem Majchrzak doznał kontuzji mięśni międzyżebrowych.

"Przy jednym z moich serwisów wyrzuciłem piłkę w górę. Wiatr ją zdjął, a ja chcąc ją złapać zaserwowałem z dość niewygodnej pozycji. Zaserwowałem, szarpnąłem i od razu poczułem ból, więc wiedziałem, że coś jest nie tak. Od tamtej pory grałem z bólem i trochę ucierpiał na tym mój serwis. Ale było dużo adrenaliny, dzięki której mogłem serwować na 80-90 procent. Wiedziałem, jak zaserwować, żeby nie dostać winnera. To było wystarczające" - tłumaczy Majchrzak.

Mimo środków przeciwbólowych ból nie ustąpił. Spało mu się fatalnie, bo budził się przy każdej zmianie pozycji.

"Miałem nadzieję, że uraz będzie do rozpracowania, ale niestety trzeba dać temu czas. Wyszedłem na kort w meczu z Riedim, ale nie byłem w stanie robić żadnych skrętów. Byłem na tabletkach, ale i tak ból był zbyt duży. Rywal wiedział, że nie jestem w pełni zdrowy i na początku był tak zestresowany, że udało mi się wyjść na prowadzenie 3:0. Potem zaczął normalnie grać i uderzać, na co nie miałem odpowiedzi. Więc wobec braku możliwości oddania normalnego zagrania przy serwisie poddałem mecz. Jak ktoś oglądał mecz, to widział jak to wyglądało" - wyznał Polak.

Jego rywal z pewnością nie spodziewał się, że w tak prosty sposób wywalczy upragniony awans do czwartej rundy US Open. Szwajcar już na pewno zgarnie w Nowym Jorku przynajmniej 400 tysięcy dolarów, a Polak wyjedzie z USA z kwotą 237 tysięcy dolarów.

"Po meczu porozmawialiśmy chwilę pod siatką. Powiedziałem mu, że cieszę się, że jest zdrowy i życzyłem powodzenia. On życzył mi szybkiego powrotu do zdrowia i ubolewał, że poddałem mecz w takich okolicznościach. Czuł się niezręcznie, bo nie są to przyjemne mecze. Jesteśmy sportowcami, rywalizujemy, ale każdy chce się sprawdzić i rzucić wyzwanie drugiemu, więc on wolałby ten mecz wygrać po walce. Oczywiście lepiej jest być po drugiej stronie - dostać krecza niż go dać. Ale wszyscy się szanujemy, mamy do siebie respekt. Mimo iż dotychczas nie graliśmy ze sobą bardzo go szanuję. Prezentował dobry poziom" - powiedział piotrkowianin.

Mimo porażki Polak wróci do domu z podniesionym czołem.

"W ostatnich miesiącach zacząłem grać coraz równiej, coraz lepsze mecze z coraz lepszymi zawodnikami. O to tu chodzi, aby grać, rywalizować i przebywać z takimi graczami jak Chaczanow, Korda czy inni. Wszystkim wysyłam sygnał, że jest szansa, że tam dołączę. A jak nie, to że trzeba się ze mną liczyć. Na pewno to ze sobą wezmę z Nowego Jorku. Plus ten magiczny - jak dla mnie - powrót z Chaczanowem. Pierwszy raz wróciłem z 0:2 w setach. Pierwszy raz pokonałem zawodnika z Top 10, który regularnie ogrywał mnie w turniejach. Mimo iż dalej jestem rozgoryczony i zaraz się rozryczę, to wyciągnę z tego mnóstwo pozytywów, dobrych rzeczy i wrócę silniejszy" - podsumował Majchrzak.

Raczej wątpliwe jest, że Majchrzak wróci na starcie z Wielką Brytanią w Pucharze Davisa, które odbędzie się 12-13 września w Gdyni. Jego stawką będzie prawo gry w kwalifikacjach 2026 o miejsce w Davis Cup Final 8.

"Wstępnie czeka mnie minimum trzy tygodnie przerwy. Będę robić wszystko, żeby zdążyć, ale na razie diagnoza wyprzedza niestety czas, który pozostał do meczu z Wielką Brytanią" - zakończył Polak.