Po takim występie trudno o optymizm. Iga Świątek przyjechała do Rzymu bronić tytułu, ale wraca po dwóch meczach. Przegrana w 3. rundzie byłaby pewnie wliczona w koszty, gdyby nie regularność, z jaką ostatnio Polka taci kontrolę na korcie.
W sobotę pierwszego seta przegrała nie tyle z Danielle Collins (35. WTA), co ze sobą. W drugim podniosła poziom, wrócił serwis i agresywna gra przynosiła lepsze efekty, lecz wciąż daleko było od formy, którą Polka imponowała od lat.
A że raszynianka straci punkty za rzymski turniej WTA 1000 sprzed roku, w poniedziałek czeka ją spadek co najmniej na czwarte miejsce w rankingu po raz pierwszy od marca 2022 roku. To już poważny kryzys, dlatego Świątek nie zamierza budować oczekiwań przed jej koronnym turniejem w Paryżu, gdzie wygrała cztery z pięciu ostatnich edycji.
"Byłoby głupie mieć duże ambicje, skoro nie jestem w stanie grać tenisa na swoim poziomie. To oczywiste, że w tym, co robię, jest coś nie tak. Są rzeczy, które muszę zmienić" - powiedziała najlepsza polska zawodniczka.
"Skupiłam się na błędach i to jest mój błąd, że niektóre rzeczy robię źle. Skupiona jestem na złych rzeczach z mojej strony i postaram się to zmienić" - wyjaśniła. Świątek mówiła, że musi zmienić nastawienie, "odbudować się" i wprowadzić trochę zmian.
"Usłyszałam od zespołu trochę pomysłów, więc postaram się to zrobić w najbliższych tygodniach" - podkreśliła.