Ponieważ Iga Świątek (3. WTA) jest drugą najwyżej rozstawioną zawodniczką rozpoczynających się zmagań, w pierwszej rundzie tysięcznika w Montrealu mogła liczyć na wolny los. W drugiej czekać na nią miała Julia Putincewa (46. WTA) lub Hanyu Guo (259. WTA).
Z Kazaszką Polka rozegrała już pięć oficjalnych meczów i wygrała wszystkie poza ostatnim. Na początku lipca zeszłego roku Putincewa okazała się lepsza podczas Wimbledonu, który w tym roku raszynianka zdominowała. Z 27-letnią Chinką Świątek jeszcze nie miała przyjemności mierzyć się na korcie.
Chinka błysnęła zwycięstwem 6:0, 6:0 w zaledwie 52 minuty nad Mihaelą Buzarnescu (1011. WTA) podczas kwalifikacji. Mimo to bukmacherzy nie dawali jej prawie żadnych szans z Putincewą, której wygraną uznano za pewnik. Tymczasem pierwszy set miał bardzo jednostronny przebieg. Chinka obroniła się przed przełamaniem, by wkrótce wygrać cztery gemy z rzędu i mieć już 5:1 na tablicy wyników. Faworytka odrobiła część straty, ale przy wyniku 3:6 musiała skapitulować.
Putincewa szukała szybkiego przejęcia kontroli od startu drugiej odsłony, co zdawało się działać. Przełamania na 2:0 nie udało się jednak potwierdzić. Mało tego, obrona kolejnych break pointów oznaczała stratę gema na 3:4, a moment później Chinka na sucho uzyskała prowadzenie 5:3. Ostatniej szansy na pozostanie w grze Kazaszka nie wykorzustała, kolejna strata podania kosztowała ją mecz.
Zwycięstwo 6:3, 6:3 nad faworytką zajęło Chince godzinę i 27 minut. Grająca głównie w turniejach ITF zawodniczka stanie przed szansą na historyczne zwycięstwo, jeśli postawi się Idze Świątek. Spotkanie z Polką w drugiej rundzie przed nami już w środę.
