Po bardzo obiecujących sygnałach od Kamila Stocha czy Aleksandra Zniszczoła z kwalifikacji i skoków treningowych mieliśmy spore apetyty przed przedostatnim konkursem indywidualnym tego sezonu. Pogoda w Planicy nie rozpieszczała, a brak słońca połączony z deszczem zwiastował walkę o odległość.
Polacy wciąż tłem, słoweński dublet przed finałem
W przypadku polskich skoczków walki o dystans faktycznie było sporo i nikomu nie udało się doskoczyć do progu 215 metrów. Jakub Wolny odnotował niezły skok jak na oczekiwania (203,5 m), o metr dalej lądował Aleksander Zniszczoł, choć w jego przypadku warunki były bardzo niekorzystne. Na odległość 206,5 m poleciał Kamil Stoch, a metr dalej lądował Piotr Żyła, choć wynik punktowy obaj mieli identyczny. I tylko Paweł Wąsek, tradycyjnie, osiągnął bardziej imponujący rezultat – 214,5 m.
Wszystko to oznaczało najwyżej miejsca tylko w drugiej i trzeciej dziesiątce przed serią finałową, podczas gdy o pierwsze miejsce walczyli głównie Słoweńcy. Wprawdzie gospodarze dostali dwa poważne ciosy w postaci dyskwalifikacji Zaka Mogela i słabszego skoku Timiego Zajca (215,5), za to 234,5 m Domena Prevca i aż 242 m Anze Laniska oznaczały dwa pierwsze miejsca dla nich. W pierwszym od wielu lat konkursie bez Norwegów piątkę przed finałem zamykali Ryoyu Kobayashi (232 m), Stefan Kraft (234 m) i Daniel Tschofenig (234,5 m).
Mieszane wrażenia Polaków po finale
Po rozpoczęciu konkursu z 14 belki, organizatorzy przed finałem podnieśli ją o jeden stopień. W tej sytuacji znacznie lepiej poradzili sobie Kamil Stoch (215,5 m) i Piotr Żyła (214,5 m), co miało spore znaczenie przy ciasnocie punktowej w drugiej i trzeciej serii. Jakub Wolny skończył finałową serię jako ostatni po lądowaniu na dystansie 199,5 m, natomiast spory niepokój wzbudził Aleksander Zniszczoł. Lądował wprawdzie 10 metrów dalej od Wolnego, ale w ostatniej fazie lotu wiatr zaczął nim poważnie szarpać i miał problemy z lądowaniem.
O ile więc Wolny (30.) i Zniszczoł (28.) zanotowali spore spadki, o tyle Kamil Stoch zapewnił sobie awans aż o 10 lokat, osiągając najlepsze w sezonie miejsce 14. Piotr Żyła wspiął się o siedem lokat, na 17. Paweł Wąsek pozostał najbardziej regularnym z Polaków w finale i jego 217 m było najdłuższym polskim lotem piątku, dając 11. miejsce.
Tschofenig z dużym kryształem, Prevc z małym
Walka finałowa dostarczyła o tyle, że warunki dla najlepszej dziesiątki zaczęły się zmieniać. Pierwszym rozstrzygnięciem był finałowy skok Daniela Tschofeniga na 233,5 m, który sędziowie – nieco chyba na wyrost – odznaczyli pięcioma notami po 20 pkt! To wystarczyło, by Austriak zapewnił sobie Kryształową Kulę na sezon 2024/25. Trudno o lepszy prezent w dniu 23. urodzin.
Tuż po Austriaku skakał Ryoyu Kobayashi, którego 239,5 m natychmiast spowodowało obniżenie belki znów na 14. belkę. To nic, Domen Prevc poleciał na 237,5 m, czym zapewnił sobie triumf w piątkowym konkursie. Skaczący po nim Anze Lanisek uleciał 227,5, co oznaczało drugie miejsce przed Japończykiem. Domenowi Prevcowi zwycięstwo wystarcza do zdobycia Małej Kryształowej Kuli za loty 24/25.
Chociaż kluczowe rozstrzygnięcia już znamy, to emocje Pucharu Świata 2024/25 nie kończą się w piątkowe popołudnie. W sobotę o 9:30 rozpocznie się ostatni drużynowy konkurs tego sezonu, zaś w niedzielę o tej samej porze ostatni konkurs indywidualny.