Polki były oczywiście murowanymi faworytkami spotkania z Kenijkami, które na arenie międzynarodowej pojawiają się tylko w tych największych światowych imprezach, jako jedna z najlepszych reprezentacji w Afryce. Biało-czerwonym wcale nie szło jednak dzisiaj łatwo - wręcz przeciwnie, było zaskakująco ciężko.
W pierwszym secie podopieczne Stefano Lavariniego szybko wyszły na prowadzenie 12:5 i kontrolowały przebieg seta, ale jednocześnie były bardzo nieskuteczne. Tak naprawdę obie ekipy zdobywały głównie punkty po błędach rywalek. Słabe wejście w mecz miała Martyna Czyrniańska, która atakowała po autach, oraz Magdalena Stysiak, która bardzo długo nie mogła przełamać kenijskiej obrony.
Afrykanki grały za to bardzo nieprzewidywalnie. Ich siatkówka była bardzo chaotyczna i wymykała się standardom na tak wysokim poziomie. Atakowały bardzo mocno, ale w pierwszym secie bardzo rzadko trafiały w boisko. Rywalkom Polek zdarzył się też zupełnie nieudany serwis, który pofrunął wysoko nad siatką i wylądował daleko poza polem gry, a raz jednak z Kenijek za długo celebrowała wykonanie serwisu i sędzia przyznał za to punkt Polkom.
Po wielu błędach obu stron biało-czerwone zgodnie z planem spokojnie zamknęły pierwszego seta 25:17, ale wtedy jeszcze mało kto był gotowy na szokujące wydarzenia drugiej odsłony meczu.
Drugą partię Afrykanki zaczęły bowiem od prowadzenia 4:0, które potem podwyższyły do stanu 11:3. Biorąc pod uwagę dysproporcję w jakości zawodniczek po obu stronach siatki, był to wynik bardzo trudny do przyjęcia. Oczywiście wciąż istniała spora szansa, że Polki odrobią straty, ale taki stan na tablicy wyników był głośnym sygnałem alarmowym.
Niespodziewanie sytuacja się jednak nie zmieniała i to Kenijki dyktowały tempo drugiego seta. Grały jak natchnione, korzystały z nieszablonownych rozwiązań, pokazywały ogromne poświęcenie w obronie, a także niemal tańcząc na parkiecie świętowały zdobycie każdego punktu.
Trener Lavarini wyglądał na bezradnego, korzystał z kolejnych przerw, ale przewaga nie malała, a Afrykanki zapracowały sobie na piłkę setową przy stanie 24:14. Ostatecznie wygrały seta do 15, a Polki musiały odbyć ze sobą bardzo poważną rozmowę, ponieważ ewidentnie musiały coś zmienić w swojej grze, by mecz nie wymknął im się spod kontroli.
W trzecim secie sprawy przybrały bardziej oczekiwany przed meczem obrót. To Polki szybko wyszły na prowadzenie 7:2 i już do końca seta nie dawały się zbliżyć rywalkom na mniej niż kilka punktów, a w końcówce partii przewaga ta wzrosła nawet do dwucyfrowej liczby oczek.
Zdecydowanie lepiej wyglądała gra na środku w polskiej ekipie, gdzie więcej piłek dostawała Agnieszka Korneluk. Na jej ataki Kenijki nie miały odpowiedzi, w odwrotności chociażby do prób Stysiak, której wciąż bardzo ciężko było przebić się przez kenijską defensywę.
Rywalki spuściły jednak z tonu w porównaniu do drugiego seta, przegrały 15:25 i mogliśmy odetchnąć z ulgą.
W czwartej partii na początku zapowiadało się na kolejną ciężką przeprawę, ponieważ to Kenijki prowadziły 5:2, a potem 8:5. Dalej jednak kontrolę przejęły Polki, a trener Lavarini rotował swoimi podopiecznymi, dając zagrać już na turnieju wszystkim swoim zawodniczkom.
Na zagrywce dobrze prezentowała się Czyrniańska, która napsuła sporo krwi przeciwniczkom, a Polki w mocno eksperymetnalnym składzie doprowadziły do piłek meczowych przy stanie 24:14. W końcówce w Kenijkach nie było już tyle woli walki, ponieważ przegrały ostatnie osiem piłek spotkania.
Mogą być jednak dumne, że wygrały seta przeciwko jednej z najlepszych ekip świata, a Polki drugi mecz z rzędu nie zdołały wygrać do zera ze słabszym rywalem.