Choć to Brazylia zdominowała tegoroczne rozgrywki Ligi Narodów w fazie zasadniczej, to w półfinale faworytami do zwycięstwa byli Biało-Czerwoni. Po świetnym ćwierćfinale z Japonią trudno się dziwić, ale doświadczenie nie pozwalało skreślać bardzo groźnych rywali.
Sprawdź szczegóły meczu Brazylia – Polska w Ningbo
1:0. Od komfortu do wygranej na przewagi
Mecz zaczął się od serii błędów Fornala i Honorato, dopiero Flavio zapunktował atakiem na 2:2. Po polskiej stronie perfekcyjny atak Kewina Sasaka był pierwszym własnym punktem, a właśnie na tego zawodnika liczyliśmy po półfinale. Polski serwis początkowo kompletnie nie działał, dopiero Kochanowski po taśmie zapunktował na 7:6. W ekipie Canarinhos szwankował z kolei atak, co trzymało wynik na styku. Ratunkowym po polskiej stronie był Sasak w ataku, a wejście Wilfredo Leona na zagrywkę skończyło się prowadzeniem 16:13, wymuszając przerwę trenera Bernardo Rezende.
Zatrzymanie Polaków uniemożliwiał nasz świetny blok, a po autowym ataku Darlana (19:14) Rezende znów przerwał grę. Udało się zredukować stratę do trzech oczek (22:19), na co czasem zareagował Nikola Grbić. Nie zadziałało – gra na Sasaka była zbyt czytelna, Leon nie kończył i zrobiło się 22:22 mimo kolejnej przerwy Grbicia. Wreszcie odblokował się Wilfredo i wydarł pierwszą piłkę setową. Drugą dał atak Sasaka, trzecią – Fornala. Dopiero Leon atakiem zamknął partię przy wyniku 28:26.
2:0. Przewaga udokumentowana bez nerwów
Jak szybko Brazylijczycy podnieśli skuteczność w finale pierwszego seta, tak szybko w drugim spadła ponownie. Dwa błędy w ataku dały nam przewagę, a z Wilfredo na zagrywce udało się uciec na 7:3 i wymusić czas na Rezende. Nie tylko rywale zdołali Polaków dogonić (7:7), ale moment później udany atak Fornala (9:7) kosztował go bolesne zgięcie kostki. Zdołał wrócić do gry po opatrzeniu, błędy rywali pomogły znów odjechać (13:9), a sam Fornal asem jeszcze zwiększył bufor do pięciu oczek.
Było już nawet 16:10, ale Brazylia doskonale czytała Leona i szybko zredukowali dystans do 16:13, na co Grbić zareagował czasem i wprowadzeniem Semeniuka za Wilfredo. Znów polska reprezentacja mogła oprzeć się na Sasaku, którego ataki dały 20:16 i przerwę dla Rezende. Nawet zmiany nie pomogły – as Kochanowskiego i jeszcze dwie rakiety Sasaka oznaczały 23:16. Fornal po prostej zapewnił setbola, zaś prosty błąd zagrywki Judsona Juniora zamknął seta.
3:0. "Na Sasaka" dalej działało
Pierwszą istotną informacją trzeciego seta była konieczność zejścia Tomasza Fornala, który po pierwszych punktach nie mógł jednak dalej grać. Trener Rezende też nie miał łatwo – kogo by nie wprowadził i jak nie grał ustawieniem, nic nie dawało trwałego efektu. Trzymali się z wynikiem, ale to był już trzeci set, w którym ani na moment nie mieli więcej niż punktu przewagi. Gra na wysokim ryzyku oznaczała efektowne ataki, ale i kolejne błędy. Nieudany atak Bergmanna znów dał Polakom dwa punkty oddechu (14:12).
Gdyby jeszcze Leon złapał swój wysoki rytm, mecz zmierzałby ku szybkiemu końcowi. Gdy Canarinhos znów odrobili stratę, Sasak (atak i blok) i Kochanowski (blok) ponownie odrobili stratę. Ten drugi asem zapewnił 20:17 i znów wygrana była na wyciągnięcie ręki. Nic z tego, punktowe zagrywki Matheusa zapewniły remis 20:20 i dopiero Sasak atakiem złapał rękę rywala i wymusił przejście. Kochanowski znów zapunktował blokiem i Rezende musiał wezwać zawodników. Czego Leon nie robił atakiem, to odpłacił na zagrywce w ostatniej fazie – dwie kolejne kończyły się błędami rywali i było 24:20. Pierwszy meczbol obroniony, ale przy drugim Darlan wyrzucił zagrywkę i zakończył mecz.
Dzięki zwycięstwu w półfinale już w niedzielę o 13:00 Polacy zagrają z Włochami w finale Ligi Narodów! Canarinhos pojawią się na boisku w Ningbo przed południem (09:00), by powalczyć o trzecie miejsce ze Słowenią.