W pierwszym ćwierćfinale w środę Włoszki pokonały reprezentację USA i mogły ze spokojem zasiąść do oglądania drugiego meczu ćwierfćinałowego, między Polską i Chinami. Oba tegoroczne mecze udało się wygrać, jednak ten pojedynek nie miał u bukmacherów – w odróżnieniu od serc polskich kibiców – wyraźnego faworyta.
Sprawdź szczegóły meczu Polska - Chiny
0:1 - Od świetnego startu do szybkiej ucieczki Chin
Środowy pojedynek rozpoczął się obiecująco, po asie Korneluk było już 5:2, a otwierające punkty przychodziły Polkom gładko. Bufor trzech punktów wyparował jednak szybko, gdy z prowadzenia 8:5 zrobiła się strata 8:10. W tej fazie Xiangyu Gong była kluczowa i w bloku, i w ataku, wymuszając pierwszą przerwę Stefano Lavariniego.
Polki miały wyraźnie problemy z zaskoczeniem rywalek na tym etapie, ataki Stysiak trzymały nas w grze. U progu decydującej fazy seta przewaga Chinek była już jednak wyraźna: świetna zagrywka i gotowość do kontrowania do skutku dawały im efekty. Było 19:14, gdy selekcjoner Polski ponownie wziął czas, ale na niewiele się to zdało. Udany atak Martyny Czyrniańskiej pozwolił obronić pierwszą piłkę setową, tyle że zaraz potem pokaźny aut Wenerskiej na zagrywce zamknął seta.
1:1 - Polki odbudowały się w trudnej chwili
Widoczna pod koniec pierwszej partii przewaga Azjatek utrzymywała się na starcie drugiej. Punkty przychodziły Polkom wyjątkowo trudno, dlatego pierwszy punktowy blok Korneluk czy pierwszy punkty serwisem Wenerskiej wzbudzały zrozumiały entuzjazm w polskiej drużynie. Wola walki była, ale były też nerwy, które utrudniały płynne rozgrywanie piłki. Dopiero odrobienie strat na 13:14 skłoniło Zhao Yonga do przerwania gry.
To nie zgasiło impetu Polek. Atak Łukasik i blok Czyrniańskiej dały pierwsze prowadzenie Polski w secie (16:15), a potężny atak Stysiak – drugą przerwę trenera Chin. Biało-Czerwone urosły w oczach, ku coraz większym problemom Chinek. Gdy Korneluk przedarła się środkiem, a Stysiak znów obiła ręce rywalkom w bloku, było 21:18. Jeszcze kiwka Stysiak, Łukasik ostro po skosie i była piłka setowa. To właśnie skuteczny atak Łukasik zamknął seta.
1:2 - Rywalki prawie bezbłędne
Trzecia partia zaczęła się pod dyktando zdyscyplinowanych Chinek. Atak w antenkę oznaczał 3:7 i Lavarini chciał brać czas. Zrezygnował, Łukasik poprawiła piorunującą piłką, ale obraz gry się nie zmienił i dopiero przy stanie 5:11 Włoch wezwał zawodniczki do siebie. Choć apelował o czujność i spokój zawodniczek, to rywalki z prawie każdej opresji wychodziły, uciekając aż na osiem punktów (8:16).
Gdy Stysiak i Korneluk zapunktowały i zmniejszyły stratę, trener Yong przerwał grę. Nie chciał pozwolić, by Polki złapały rytm i ta decyzja przyniosła owoce. Przy wyniku 12:20 Stefano Lavarini po raz ostatni przegrupował siły, a wprowadzona na boisko Paulina Damaske wniosła ożywienie. Gdy atakiem z drugiej linii przełamała blok na 17:23, trener Chin ponownie przerwał grę. Prawie bezbłędne Chinki wygrały 25:19 po zepsutej zagrywce Czyrniańskiej.
2:2 - Damaske dała sygnał, Smarzek pomogła
Gdy czwarty set zaczął się od dalszych kłopotów, Alicja Grabka weszła na rozegranie i to właśnie jej kiwka dała wyrównanie na 8:8 w momencie dużego stresu. Jeszcze zepsuty atak Mengjie Wu i udana riposta Stysiak – tyle wystarczyło do przerwania gry przez trenera Chinek. Dwa bloki Stysiak i Korneluk utrzymały Grabkę na zagrywce, a po kolejnych atakach Stysiak i bloku Jurczyk Polki odjechały na pięć punktów (16:11).
Po asie Damaske bufor był ogromny. Przy 21:15 Biało-Czerwone wydawały się myślami w tie-breaku, więc trzy punkty Chin oraz time-out Lavariniego przypomniały o dokończeniu seta. Fantastyczny blok i atak Smarzek oznaczały jej znakomitą zmianę, a as serwisowy Czyrniańskiej – piłkę setową. Jedna wystarczyła, Damaske i Korneluk w bloku zamknęły seta.
3:2 - Damaske miała ostatnie słowo!
Ostatni, skrócony set rozpoczął się niepokojąco – po dwóch błędach Polek rywalki objęły prowadzenie 3:1 i dopiero długa walka zakończona blokiem Korneluk dała oddech ulgi. Polski blok rósł jak skała i po serii było 5:3 dla Biało-Czerwonych, ku wściekłości Yonga. Nerwy były też na parkiecie – autowy atak po chińskiej stronie, zepsuty serwis Korneluk zaniżały chwilowo jakość niesamowitego widowiska.
Gdy pomyliła się nawet prawie bezbłędna Zhuang, przewaga Polek urosła do czterech punktów (9:6). Yuhan Dong fatalnie zepsuła zagrywkę i było 10:6, jednak rywalki – jak pokazały przez cały mecz – walczyły o każdą piłkę i był kontakt. Ucieczkę dał potężny atak Łukasik z lewej, a po bloku Damaske było 13:10. Chinki nie zdołały obronić ataku Stysiak, co oznaczało piłkę meczową. Pierwsza nie dała rozstrzygnięcia, za to druga okazja skończyła się ostrym atakiem Damaske, który przeciął obronę Chinek i obił parkiet.