"Ici c’est Paris" – tak głosi słynny napis na Parc des Princes. Przekaz jest banalny: tu jest Paryż. Stadion Paris Saint-Germain to faktycznie jedyny duży obiekt piłkarski w samym Paryżu, a granica administracyjna pomiędzy stolicą a jej gminami-satelitami przebiega dosłownie przy zachodniej ścianie obiektu. Lokalizacja to kwestia prestiżu, tylko dwa istotne kluby mogą poszczycić się siedzibą w granicach stolicy (drugie jest Paris FC, które gra na stadionie lekkoatletycznym).
Sytuację może jednak zmienić spór pomiędzy katarskimi inwestorami a władzami francuskiej stolicy. Trwa od ponad dekady, poczynając od przejęcia PSG przez Qatar Sports Investments. Gdy arabscy inwestorzy wchodzili do klubu, zaznaczali, że stadion jest stanowczo za mały na ich ambicje. Celują nawet w 80 000 miejsc, a jeśli to będzie niemożliwe – na pewno powyżej 60 000. Inaczej nie nawiążą pod względem budżetu rywalizacji z europejską czołówką, a zasady finansowego fair play utrudniają dalsze dosypywanie pieniędzy.
Niestety, od lat nie doszło do porozumienia z urzędem miasta, który jest wyłącznym właścicielem stadionu i nie chce go sprzedać. W ostatnich dniach doszło do rekordowej eskalacji, wraz z pierwszą publiczną groźbą wyprowadzki PSG poza Paryż. Na pewno klub wciąż byłby w okolicach aglomeracji paryskiej, ale nie w samej stolicy.
"Jesteśmy w grze blefów. Zobaczymy, co się wydarzy w negocjacjach. Nie jestem zwolennikiem sprzedawania obiektów dziedzictwa prywatnym właścicielom, a zwłaszcza Katarowi. Parc des Princes jest jednym z nich. Musimy zachować kontrolę nad szczególnie prestiżowymi dobrami. Parc des Princes nie należy do Kataru, należy do paryżan i – w szerszym sensie – do Francuzek i Francuzów. Mam nadzieję, że tak zostanie – ogłosił David Belliard, zastępca mer Paryża, Anne Hidalgo. Sama Hidalgo wypowiada się w podobnym tonie. Co istotne, stanowisko władz Paryża nie zmienia się już trzecią kadencję.
Czego chcą Katarczycy w Paryżu?
Mieszczący 48 000 widzów Parc des Princes już w chwili inwestycji w PSG był w okolicach zapotrzebowania na kluczowe mecze. Dziś potencjał przerasta pojemność bardzo wyraźnie. Do tego jest przestarzały, ma nieoptymalny układ, a nade wszystko – jest zabytkiem od parteru aż po dach i trudno uzyskać zgodę na jakiekolwiek znaczące zmiany.
W ciągu ostatniej dekady QSI zainwestowało już ok. 75 milionów euro w modernizację infrastruktury technologicznej i rozbudowę strefy premium. Katarczycy są gotowi wpompować w obiekt kolejne 400-500, a może i więcej milionów. W zamian wymagają jednak prawa własności do stadionu i swobody działania. Na to Paryż kategorycznie nie chce się zgodzić. Sytuacji nie ułatwia strategiczne położenie areny piłkarskiej, bezpośrednio pod którą przebiega obwodnica Paryża. Co więcej, dosłownie kilkanaście metrów obok stoi kolejny stadion, w bryłę którego nie można ingerować.

Blefują czy nie?
Magistrat twierdzi, że to gra blefów. Faktycznie, trudno wyobrazić sobie PSG grające poza Paryżem. A jednak wystarczyło zaognienie sporu pomiędzy stronami, by pojawiły się propozycje. Mer odległego Poissy, na obrzeżach aglomeracji, już pokazał wizualizację i zaprosił Paris Saint-Germain do siebie.
Na terenie jego samorządu klub inwestuje w ogromne centrum treningowe, więc dlaczego nie w stadion? Podparyskie gminy lubią wabić do siebie inwestorów niemogących zrealizować planów w centrum, czemu sprzyja dobry transport publiczny i sieć drogowa.
Takie deklaracje mogą wpłynąć na zmiękczenie stanowiska władz Paryża. W końcu – nawet uznając niewątpliwe walory architektoniczne dzieła Tailliberta i Teimouriego – trudno mówić o wartości stadionu, na którym nikt nie gra.