W spotkaniu z Kolstad kielecka drużyna wystąpiła z logo firmy MOL, nowym sponsorem strategicznym klubu. Umowa z węgierskim przedsiębiorstwem paliwowym została w czwartek podpisana na dwa lata, z możliwością jej przedłużenia.
Oba zespoły już trzeci raz z rzędu znalazły się w tej samej grupie Ligi Mistrzów. Podopieczni trenera Tałanta Dujszebajewa wygrali wszystkie cztery spotkania, ale z reguły były one bardzo zacięte. Dyspozycja obu drużyn była do pewnego stopnia niewiadomą, bo doszło w nich do sporych zmian. Z Industrii odeszli m.in. Igor Karacic i Tomasz Gębala, a zespół zasilili Słoweniec Aleks Vlah, Piotr Jędraszczyk, Piotr Jarosiewicz i Adam Morawski. Norwegowie muszą sobie radzić bez m.in. Sandera Sagosena, Torbjoerna Bergeruda i Magnusa Roda. Nowym nabytkiem jest szwedzki bramkarz Andreas Palicka.
Gospodarze rozpoczęli to spotkanie od mocnego uderzenia. W piątej minucie Industria po drugiej już bramce Szymona Sićki prowadziła 4:0. Niemoc gości przełamał dopiero Martin Hernes Hovde. Obrotowy Kolstad minutę po celnym trafieniu powędrował na ławkę kar, a kielczanie podczas gry w przewadze podwyższyli prowadzenie. Palickę pokonali Vlah i Benoit Kounkoud, polska drużyna wygrywała już 7:1 (7. min).
Widząc nieporadną grę swojego zespołu trener Christian Berge poprosił o czas. Jego rady poskutkowały, bo już trzy minuty później po celnym rzucie Simena Lyse norweska ekipa zmniejszyła straty do czterech trafień (8:4). Na ripostę wicemistrzów Polski nie trzeba było długo czekać. W krótkim czasie dwie bramki zdobył świetnie prezentujący się Vlah i było już 11:5 dla gospodarzy. Teraz nastąpił słabszy okres gry polskiej drużyny. Wykorzystali to rywale, którzy po rzucie Benedikta Oskarssona ponownie przegrywali już tylko czterema bramkami (12:8).
Mogło być jeszcze gorzej dla kieleckiej ekipy, ale kilkoma świetnymi interwencjami popisał się Klemen Ferlin. Na sześć minut przed przerwą po kontrataku gości Adrian Aalberg zdobył 10. bramkę dla Kolstad (13:10). Widząc to Tałant Dujszebajew wezwał swoich podopiecznych na rozmowę. I tym razem podpowiedzi okazały się trafne. W 29. minucie po raz czwarty do bramki przeciwnika trafił Jarosiewicz i jego zespół wygrywał 16:11. Goście odpowiedzieli jeszcze celnym rzutem Hernesa Hovde. Najlepszym zawodnikiem Industrii do przerwy był bezsprzecznie Ferlin, który odbił 10 piłek, broniąc w tym czasie z blisko 50-procentową skutecznością.
Drugą połowę norweski zespół rozpoczął grając w ataku siódemką zawodników, po wycofaniu bramkarza. Nie wybiło to jednak z rytmu gospodarzy. W 35. minucie po bramce Vlaha Industria wygrywała 21:14. Kiedy kolejne trafienie dołożył Arciom Karalek, Christian Berge poprosił po raz drugi w tym meczu o czas. Rozmowa z zespołem tym razem nie dała oczekiwanych rezultatów. Z bardzo ostrego kąta trafił Jarosiewicz i zespół z Kielc prowadził już 23:14.
Kielecki taran nacierał dalej. W 40. minucie z koła trafił Karalek i przewaga wzrosła już do 10 bramek (25:15). Na kwadrans przed końcem w bramce Industrii pojawił się Morawski i „na dzień dobry” obronił rzut karny wykonywany przez byłego zawodnika kieleckiej drużyny Islandczyka Sigvaldiego Gudjonssona. Widząc bezpieczną przewagę swojego zespołu Tałant Dujszebajew dużo rotował składem, dając pograć wszystkim zawodnikom.
Odbiło się to trochę na wyniku. W 51. min Lyse wykorzystał karnego i przewaga gospodarzy zmalała do siedmiu trafień (29:22). Na więcej polska drużyna już nie pozwoliła, odnosząc na inaugurację pewne zwycięstwo. Dwie bramki dla Industrii zdobył rzutami przez całe boisko Adam Morawski.