Goście przystępowali do spotkania z oczywistym celem, którym było pokonanie outsidera ligi i zbliżenie się w tabeli do wyprzedzających ich Romy oraz Napoli. Polskich kibiców ucieszył fakt, że uznanie w oczach trenera Christiana Chivu ponownie znalazł Piotr Zieliński, który pojawił się na boisku od początku starcia - po raz pierwszy od spotkania Ligi Mistrzów z Royalem Union SG.
Reprezentant Polski chciał jak najszybciej udowodnić, że była to trafna decyzja rumuńskiego szkoleniowca. Pomocnik był najjaśniejszą postacią zespołu od pierwszego gwizdka, już w trzeciej minucie oddał strzał, który sprawił mnóstwo problemów Lorenzo Montipo. Bramkarz gospodarzy końcówkami palców wybił piłkę, która zmierzała w kierunku dalszego słupka.
To tylko napędziło Zielińskiego, który tuż po upływie kwadransa zachwycił kibiców cudownym golem. Polak otrzymał efektowne podanie z rzutu rożnego od Hakana Calhanoglu i kapitalnym uderzeniem z powietrza pod poprzeczkę otworzył wynik spotkania. To pierwszy gol Zielińskiego w tym sezonie Serie A i pierwsza asysta Turka.
Po zdobytym golu Nerrazzuri chcieli pójść za ciosem, ale niespodziewanie przed przerwą Hellas doprowadził do wyrównania i miał nawet okazję na objęcie prowadzenia. W 40. minucie potężnym strzałem ręce Yanna Sommera przełamał Giovane. Ogłuszeni goście popełniali kolejne błędy w obronie, ale chwilę później po strzale Gifta Orbana uratował ich słupek.
Wielki pech Duńczyka
W drugiej odsłonie na boisku było już mniej gry w piłkę, za to więcej agresji. Trener gości szybko dokonał kilku zmian, zdejmując także Zielińskiego, którego zastąpił Nicolo Barella. Inicjatywę wciąż mieli gracze z Mediolanu, ale w 67. minucie pędzącego w stronę bramki Giovane ostrym wślizgiem zatrzymał Yann Bisseck, za co otrzymał jedynie żółtą kartkę. Decyzja arbitra rozzłościła sztab gospodarzy oraz miejscowych fanów, którzy domagali się wyrzucenia obrońcy z boiska.

W końcówce podopieczni Paolo Zanettiego postawili już na defensywę, frustrując bardziej utytułowanych rywali. Wydawało się, że Inter zmarnuje szansę na zmniejszenie straty do czołówki, ale w doliczonym czasie gry dość przypadkowym odbiciem głową futbolówkę do własnej siatki skierował Martin Frese i ostatecznie wszystkie trzy punkty pojechały do stolicy Lombardii.
