25 goli w dwóch meczach? Takie są uroki pierwszej rundy Copa del Rey

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

25 goli w dwóch meczach? Takie są uroki pierwszej rundy Copa del Rey

Betis nie zawiódł w Pucharze Króla, ale i gospodarze upalili swoją "zwycięską" bramkę
Betis nie zawiódł w Pucharze Króla, ale i gospodarze upalili swoją "zwycięską" bramkęProfimedia
Gdy spotykają się drużyny na co dzień grające o cztery szczeble od siebie, dwucyfrowe wyniki mogą się zdarzyć, choć niezmiennie budzą wielkie zainteresowanie. W środowy wieczór Getafe i Betis strzeliły swoim rywalom w Pucharze Króla po 12 goli - co jest rekordem rozgrywek - przy czym Betis jedną bramkę stracił.

Hiszpański Puchar Króla ma bardzo obszerną pierwszą rundę, do której wchodzi aż 110 klubów. Tym sposobem możliwość gry z klubami LaLiga otrzymują zespoły z małych miasteczek, na co dzień rozgrywające mecze nawet w Preferente, czyli szóstej lidze. A gdy do takiego starcia dochodzi (wielki faworyt gra wtedy na wyjeździe), rodzą się historie stanowiące anegdoty na dekady.

Tak było w przypadku meczu Tardienty z Getafe. Tardienta to miasteczko – a właściwie wieś – poniżej tysiąca mieszkańców, w okolicach Hueski. Właśnie na stadionie w Huesce trzeba było zagrać w środę, ponieważ Tardienta nie ma obiektu spełniającego minimalne wymogi.

Co prawda trybuny w deszczowy wieczór nie wypełniły się nawet do połowy, ale i tak widzów było znacznie więcej niż osób mieszkających w Tardiencie. Niestety, mecz był aż zbyt jednostronny dla fanów gospodarzy, którzy – po rozbawieniu przy pierwszych golach Getafe – te ostatnie kwitowali już gwizdami. Niemniej, po zakończonym meczu zawodnicy Tardienty otrzymali owacje na stojąco. A że przegrali 0:12, czyli najwyżej w 120-letniej historii rozgrywek? Jest to jakiś udział w historii...

Podobne zderzenie miało miejsce w Almendralejo, gdzie szóstoligowy CD Hernan Cortes podejmował Real Betis. Historyczny Hernan Cortes był konkwistadorem, ale ten piłkarski o podbijaniu czegokolwiek w tym meczu nie mógł myśleć. 

Na trybunach komplet widzów, wliczając bardzo liczną grupę przyjezdnych z Sevilli, oglądał boleśnie jednostronne widowisko. Już do przerwy Betis prowadził 9:0 i mogłoby dojść do scenariusza z Hueski, gdyby nie 55. minuta i niespodziewany gol honorowy dla gospodarzy, którą strzelił Kike Nieto

Jeśli po coś warto odpalić skrót tego spotkania, to właśnie dla tej chwili. Betis potem mógł wbijać kolejne gole, miejscowym to było bez znaczenia. Jak stwierdził w wywiadzie pomeczowym jego kolega, Angel Cano, "chcieliśmy przez jeden dzień żyć jak zawodowcy i zrobiwszy to jesteśmy zwycięzcami. (...) Ludzie chcieli widowiska i je dostali".